Nowa żona ojca
Kasia trzymała w dłoniach zaproszenie na ślub i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Złote litery na kremowym papierze oznajmiały o małżeństwie jej ojca, Stanisława Kowalskiego, z Iwoną Nowak. Data ślubu była za tydzień.
— Za tydzień — mruknęła, przewracając kartkę. — choćby nie potrafił nas uprzedzić.
Telefon zadzwonił, przerywając jej rozmyślania. Na ekranie wyświetliło się imię młodszej siostry, Ani.
— Kas, dostałaś to… zaproszenie? — głos Ani brzmiał niepewnie.
— Dostałam. Ty coś wiedziałaś?
— Nic! Zupełnie nic! Myślałam, iż tata tylko się z kimś spotyka. A tu nagle — ślub!
Kasia weszła do kuchni i nastawiła czajnik. Za oknem mżył deszcz, a w sercu czuła ten sam szary smut.
— A widziałaś ją kiedykolwiek? Tę Iwonę?
— Raz, przypadkiem. Wychodzili z kawiarni, a ja akurat przejeżdżałam. Młoda, może trzydzieści pięć lat, nie więcej. Farbowana blondynka, cała w złocie i futrach.
Kasia mimowolnie się skrzywiła. Ojciec miał sześćdziesiąt osiem lat — różnica wynosiła ponad trzydzieści lat.
— Może chodzi o pieniądze? — zasugerowała Ania. — Pamiętasz, tata mówił, iż sprzedał działkę? A jeszcze ma tę dwupokojową w centrum.
— Nie wiem — westchnęła Kasia. — Trzeba do niego pojechać, porozmawiać.
— Pojedziemy razem. Jutro wyjdę wcześniej z pracy.
Następnego dnia siostry spotkały się pod domem ojca. Stanisław Kowalski niedawno się tam wprowadził po sprzedaży starego mieszkania, w którym się wychowały. Wtedy tłumaczył to chęcią życia bliżej centrum, ale teraz Kasia podejrzewała inne powody.
— Moje dziewczynki! — ojciec powitał je z otwartymi ramionami. — Jak cudownie, iż przyjechałyście! Poznam was z Iwonką.
Wyglądał na odmłodzonego i bardzo zadowolonego. Nowa fryzura, modna koszula, choćby chód miał bardziej energiczny.
— Tato, musimy porozmawiać — powiedziała poważnie Kasia.
— Oczywiście! Iwona akurat przygotowuje kolację. Gotuje wspaniale, zobaczycie.
Z kuchni dobiegał brzęk naczyń i kobiece pogwizdywanie. Ojciec zaprowadził córki do salonu i posadził na kanapie.
— Drogie moje, jestem tak szczęśliwy, iż poznacie Iwonę. To wyjątkowa kobieta, dobra, trochliwa. Nie sądziłem, iż w moim wieku jeszcze mogę pokochać.
Kasia i Ania wymieniły się spojrzeniami. Słowo „pokochać” w ustach sześćdziesięcioletniego ojca brzmiało nienaturalnie.
— Tato — zaczęła Ania — jak długo się znacie?
— Cztery miesiące. Poznaliśmy się w przychodni, w kolejce do kardiologa. Mama Iwony leżała w szpitalu, bardzo się martwiła. Pocieszałem ją, odprowadziłem do domu…
— Cztery miesiące, i już ślub? — nie wytrzymała Kasia. — Nie za szybko?
— W naszym wieku nie ma co zwlekać — ojciec lekko się zmarszczył. — Nie jesteśmy dziećmi, wiemy, czego chcemy.
W tej chwili do salonu weszła kobieta, i Kasia od razu zrozumiała, iż Ania miała rację. Iwona wyglądała na maksymalnie trzydzieści pięć lat. Wysoka, szczupła, z bujną miodową czupryną i mocnym makijażem. Miała na sobie obcisłą sukienkę i mnóstwo biżuterii.
— Dziewczynki, poznajcie! — ojciec poderwał się z miejsca. — To moja Iwonka. A to moje córki — Kasia i Ania.
— Bardzo mi miło — Iwona wyciągnęła dłoń z długimi, pomalowanymi paznokciami. — Staś tak dużo o was opowiadał!
Miała melodyjny głos, ale Kasi od razu nie spodobał się ten słodkawy ton.
— Kolacja gotowa — oznajmiła Iwona. — Zapraszam do stołu.
W kuchni stał odświętnie nakryty stół. Drogie zastawy, których Kasia nie pamiętała w domu ojca, świece, kwiaty. Wszystko wyglądało pięknie, ale jakoś nieszczerze.
— Iwonko, opowiedz dziewczynkom o sobie — poprosił ojciec, nalewając wino.
— Co tu dużo mówić — roześmiała się Iwona. — Zwyczajna kobieta. Pracuję w salonie kosmetycznym, jestem stylistką paznokci. Mieszkam sama, dzieci nie mam. Byłam zamężna, ale mąż okazał się… trudnym człowiekiem.
— Jak to trudnym? — dopytała Ania.
— Pił, podnosił rękę. Musiałam się rozwieść. Od tamtej pory bałam się związków. Aż poznałam waszego tatę…
Iwona spojrzała na Stanisława Kowalskiego z takim uwielbieniem, iż Kasia mimowolnie się wzdrygnęła.
— Rodzice żyją? — kontynuowała Ania.
— Mama tak. Taty nie ma już dawno. Mama jest chora, opiekuję się nią. Staś bardzo mi pomaga, choćby daje pieniądze na leki. To taki dobry człowiek!
Ojciec promieniał z dumy.
— Tato — nie wytrzymała Kasia — możemy na chwilę?
Wyszli na korytarz. Iwona została w kuchni, zmywając naczynia.
— Co chcesz powiedzieć? — ojciec od razu stał się czujny.
— Tato, zdajesz sobie sprawę, iż ona jest młoda? Ma tyle lat, co ja.
— I co z tego? Czy ja ją zmuszam? Sama zgodziła się zostać moją żoną.
— Nie myślałeś, dlaczego? — wtrąciła Ania. — Tato, spójrz prawdzie w oczy. Piękna młoda kobieta wychodzi za mężczyznę, który mógłby być jej ojcem…
— Przestańcie! — ojciec podniósł głos. — Po prostu zazdrościcie, iż ja mam miłość, a wy problemy w życiu osobistym!
Kasia poczuła, jak policzki płoną jej z oburzenia. Faktycznie niedawno przeszła trudny rozwód, a ojciec o tym wiedział.
— Zazdrościmy? — powtórzyła. — Tato, martwimy się o ciebie!
— Nie musicie się martwić. Jestem dorosły i wiem, co robię.
Stanisław Kowalski odwrócił się i poszedł z powrotem do kuchni. Siostry wymieniły się spojrzeniami i niechętnie poszły za nim.
Reszta wieczoru minęła w napiętej atmosferze. Iwona opowiadała o planach ślubnych, pokazywała zdjęcia sukni, którą zamierzała założyć. Ojciec zgadzał się ze wszystkim, co mówiła, i patrzył na nią zakochanym wzrokiem.
— GdzieKilka tygodni później okazało się, iż Iwona zniknęła, zabierając ze sobą wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, pozostawiając po sobie tylko pustą szafę i gorzką naukę, iż prawdziwego uczucia nie da się kupić za pieniądze.