Nowa Szansa

newskey24.com 1 miesiąc temu

**Drugą szansę**

Na duszy Faustyny było smutno, jak zawsze bywa po odwiedzinach na cmentarzu. W autobusie oprócz niej jechało jeszcze kilka osób. Wszyscy zatopieni w swoich myślach.

Autobus zjechał z obwodnicy w stronę miasta. Za oknem ciągnęły się niskie, jednopiętrowe domy peryferii. niedługo i one znikną z powierzchni ziemi, a na ich miejscu powstaną nowe osiedla z szerokimi ulicami i blokami.

Faustyna, ulegając impulsowi, wysiadła na najbliższym przystanku. Nagle przyszło jej do głowy – a co, jeżeli następnym razem, gdy tu wróci, dzielnica, w której dorastała, odejdzie w niepamięć? Szła ulicą z odrapanymi, niskimi domkami i z niepokojem myślała, iż nie znajdzie swojego domu, gdzie przeżyła najszczęśliwsze chwile życia.

Większość okien była wybita, drzwi klatek otwarte, jak otwarte usta w niemym krzyku. Mieszkańców już przesiedlono do nowych, wygodnych mieszkań. Pusto, tylko samochody i autobusy przejeżdżają obok. I oto jej dom. Faustka ucieszyła się na jego widok jak na widok starego przyjaciela.

Bez mieszkańców dom wydawał się pusty, martwy. Zachowała się ławka pod klatką, sczerniała od czasu. A dwa domy dalej już widać strzałę dźwigu. Lada moment i ten dom runie.

Faustka przymknęła oczy i jakby zobaczyła matkę w oknie na drugim piętrze, wypatrującą jej wśród dziewczynek grających w klasy na podwórku. Z otwartych okien słychać brzęk naczyń, czuć zapach smażonej cebuli. W czyimś mieszkaniu mruczy telewizor. Z okna cioci Zofii rozlega się jej piskliwy głos. Wymyśla na pijanego męża.

*„Faustka, obiad!”* – rozległ się z dalekiej przeszłości dźwięczny głos mamy.
Faustka drgnęła i otworzyła oczy. Nie było ani mamy, ani nikogo, tylko okna patrzyły na nią pustymi oczodołami.

Ale Faustka nie mogła już przestać i wspominała, wspominała…

***

*„Faustka, obiad!”* – krzyczy przez okno mama.

I ona pędem wbiega po wyślizganych schodach na drugie piętro, wpada do mieszkania i już w przedpokoju słyszy matczyny głos: *„Umyj ręce i siadaj do stołu!”* A tata siedzi między stołem a lodówką i czyta gazetę, czekając, aż wszyscy usiądą do obiadu…

Faustka tak żywo to sobie przypomniała, iż choćby poczuła zapach kwaśnicy. Z oczu popłynęły łzy, łaskocząc skórę. Koniuszkami palców otarła je spod powiek.

A teraz ona z tornistrem idzie do szkoły. Nie zdążyła odejść od domu o kilka kroków, gdy z tyłu usłyszała tupot nóg Jurka.

*„Faust, czekaj!”* – woła.
Dogania ją, idzie obok.

*„Dasz ściągnąć z matmy?”*

*„A czemu wieczorem nie przyszedłeś?”* – spytała Faustka.

*„Twoja mama patrzy na mnie tak podejrzliwie, jakbym miał coś ukraść.”*

*„Nie wymyślaj.”* – Faustka lekko odwróciła głowę i spojrzała na profil Jurka.
Jak się zmienił przez lato, wyrósł. Ciemne włosy wyblakły na słońcu, a opalona skóra stała się jeszcze ciemniejsza. Z kołnierza koszuli wystaje smukła szyja, na której widać pulsującą żylnIch spojrzenia spotkały się, a w sercu Faustyny rozbłysła nadzieja, iż może jednak nigdy nie jest za późno, by dać sobie drugą szansę.

Idź do oryginalnego materiału