Już blisko sto lat temu wymyślono te wszystkie charakterystyczne cechy kina grozy, jak stopniowanie napięcia poprzez grę cieniem na murze, budowanie suspensu detalem. Gdy nagle widzimy monstrualnie duży cień kościstej ręki Orloka na ścianie budynku, który zwiastuje potworne czyny, od razu przypominają się nam klasyczne filmy Fritza Langa, jak choćby „Doktor Mabuse” czy „M – Morderca”. Takich ukłonów i nawiązań do klasyki kina jest tu więcej.
Sama fabuła jest oczywiście znana, a Eggers raczej trzyma się oryginału, pozwalając sobie jednak na drobne odstępstwa. Oto młoda mężatka Ellen Hutter (w tej roli świetna Lily-Rose Depp) miewa złe sny i drży o swojego męża, ambitnego prawnika, który łaszcząc się na awans i spory zarobek, przyjmuje zlecenie swojego pryncypała dotyczące podpisania umowy kupna zamku przez ekscentrycznego hrabiego z Transylwanii. Aby dopiąć intratnej transakcji, młody żonkoś musi osobiście udać się na zamek Orloka.
Wędruje więc do odległej krainy, za nic mając prośby żony, by pozostał na miejscu. Mimo ostrzeżeń miejscowej ludności prawnik spotyka się z arystokratą, który okazuje się bestią. Jego żona ma w tym czasie koszmary i zapada na nieznaną chorobę.
Gdy lekarz jest bezradny, na pomoc zostaje wezwany profesor von Franz (gra go Willem Dafoe), odrzucony przez świat nauki medyk tropiący demony. Kupno zamku okazuje się diabelską sztuczką złego, który zakochał się w chorowitej Ellen.
Historia zakochanego upiora na wszystkich musi sprowadzić nieszczęście. Znamy tę bajkę, ale tutaj serwuje się ją nam w mocno gotyckim wydaniu. Elegancja wampira i blichtr arystokracji, którymi zwykle otulano tę opowieść, tym razem zastąpiona została odrażającym wizerunkiem Nosferatu (mocno ucharakteryzowany Bill Skars gard) i zimnymi wnętrzami zamkowymi, które przypominają raczej lochy niż posiadłość bogacza.
Widzów uwodzi i grozy dopełnia prawdziwie szalony Willem Dafoe w roli profesora von Franza, a córka Johnny’ego Deppa w roli Ellen Hutter jest bardzo przekonująca nie tylko podczas nocnych ataków i mar.
Pokuszę się także o refleksje pozafilmowe. Dlaczego, by odczarować demona, zawsze trzeba poświęcić kobietę, zwykle dziewicę? Może dlatego, iż potworami z bajek, filmów i legend zawsze są faceci. Ta mitologia kulturowa jest w nas zakorzeniona – wszak Smok Wawelski też chciał tylko młode panienki na pożarcie. Zważcie, iż w polityce – tym współczesnym potworze – dzieje się podobnie.
Gdy trzeba poświęcić jakąś sprawę w imieniu chwilowej, przydatnej taktyki, zwykle poświęca się postulaty kobiet. Nie tak dawno obiecywano kobietom złote góry, ale teraz te złote góry muszą poczekać, bo jeden ładny pan musi wygrać wybory prezydenckie i pokonać potwora.