Co cię trapi, przecież mieszkamy obok siebie?
Grażyna, gdzie jesteś? Muszę natychmiast wyjść, przyjedź od razu!
Wiadomość od Elżbiety pojawiła się na ekranie telefonu o pół dziesiątej rano. Olga odłożyła półpustą filiżankę kawy, przetarła nos. Trzeci raz w tygodniu. Trzeci raz pilnie. Trzeci raz od razu.
Nie mogę, pracuję napisała i wróciła do laptopa.
Po minucie telefon znowu zadrżał.
Co to za praca? Przecież jesteś w home office! Po prostu zamknij laptop i przyjedź. Artur i Zofia są sami, muszę iść pisała Elżbieta.
Olga uśmiechnęła się ironicznie. Elżbieta i Dymitr siedzieli w domu już półtora roku. On szukał godnej pracy, ona opiekowała się dziećmi. W praktyce mąż przeglądał niekończące się fora, a siostra nieustannie pisała do znajomych i gapiła się w seriale. Gdyby nie spadek po dziadku, rodzina zbladłaby z głodu.
Mam deadline za trzy godziny. Zadzwoń do mamy.
Odpowiedź nadeszła natychmiast, jakby Elżbieta trzymała palec nad klawiaturą.
Mama jest zajęta! Olga, serio, co cię trapi? Przecież mieszkamy obok!
Nie mogę powtórzyła Olga. Naprawdę zajęta.
Telefon zadzwonił. Siostra przeszła do działania.
Olga, co to za bzdury? Elżbieta nie przywitała się. Proszę cię człowiecze o pomoc!
A ja ci tłumaczę człowiecze: mam pracę.
Jaka to praca? Siedząc w domu przy komputerze, ty też, wielki tragarzu!
Olga zamknęła oczy. Znowu to samo.
Lena, mam klienta, który czeka na projekt. Jak go nie oddam, nie dostanę wypłaty. Bez wypłaty nie zapłacę czynszu. Rozumiesz?
Boże, jedno opóźnienie! Jesteśmy rodziną, Olga. Rodzina! Czy wiesz, co to znaczy?
Rozumiem. Ale teraz nie mogę.
To nie chcesz, głos siostry stał się lodowaty. Po prostu nie chcesz pomóc własnej siostrze. Własnym siostrzeńcom! Jaka jesteś egoistka, Olga.
Lena, ja
Nie, posłuchaj mnie! Kiedy potrzebuję pomocy, od razu masz jakieś wymówki! Jesteśmy rodziną, a ty nie chcesz mi pomóc!
Olga ledwie powstrzymała śmiech. W ciągu ostatniego miesiąca spędziła u siostry co najmniej dziesięć dni karmiła dzieci, układała ich spać, czytała bajki, zbierała rozrzucone zabawki. I za każdym razem Elżbieta znikała na parę godzin, które zamieniały się w cały dzień.
Lena, naprawdę muszę pracować.
Wymówki! Same wymówki! Wymyślasz nieistniejące sprawy, by nie pomagać rodzinie!
Olga przycisnęła przycisk końcowy. Palce lekko drżały ze złości. Wzięła głęboki wdech, wypiła łyżkę ostudzonej kawy i wróciła do projektu.
Po godzinie telefon znów ożył. Trzy nieodebrane od Elżbiety, dwa SMS-y, jedna wiadomość głosowa czterominutowa. Olga nie słuchała. Wiedziała, co w nich będzie: oskarżenia, nagany, presja emocjonalna.
Wieczorem zgromadziło się dwanaście wiadomości, wszystkie warianty jesteśmy rodziną, dlaczego nie pomagasz. Olga czytała je, czując rosnący absurd. Elżbieta i Dymitr siedzieli w domu we dwoje, dwie dorosłe osoby, a jednocześnie żądali, by pracująca siostra porzuciła wszystko i przybyła zajmować się ich dziećmi.
Następnego dnia historia się powtórzyła. I kolejny dzień. I jeszcze jeden. Elżbieta dzwoniła trzycztery razy, pisała długie wiadomości, w których Olga była egoistką, bezdusznie i zapomnianą o rodzinie. Dymitr nie wtrącał się w konflikt, po prostu istniał w tle.
Olga przestała odbierać telefony. Odrzucała połączenia i wracała do własnych spraw. Wiedziała: jeżeli podda się raz, to nigdy nie skończy się to dramatem.
Miała własne życie. Własne plany. Własne marzenia. I nie zamierzała ich poświęcać na kaprys kogoś innego.
W sobotę zadzwoniła matka.
Olga, co się dzieje? walczyła głosem Wanda Piotrowna, surowa i potępiająca.
Nic się nie dzieje, mamo. Pracuję.
Lena mówi, iż odmawiasz pomocy przy dzieciach.
Lena gada co chce. Nie odmawiam pomocy. Odmawiam porzucania pracy za każdym razem, gdy jej wpadnie pomysł.
Olga, ona jest twoją siostrą. Starszą siostrą. Młodsi pomagają starszym, tak było zawsze.
Mamo, Lena ma trzydzieści lat, ma męża. Obaj siedzą w domu cały dzień. Dlaczego ja miałabym opiekować się ich dziećmi?
Bo jesteś rodziną! głos matki stał się ostry. Co to za egoizm? Kiedyś tak nie robiono! Wszyscy pomagali sobie, nikt nie odmawiał!
Olga opruła się o oparcie krzesła. Przez dwadzieścia osiem lat nie nauczyła się spierać z matką. Wanda zawsze stała po stronie Elżbiety. Od dziecka. Starsza córka mądra, piękna, prawidłowa. Młodsza po prostu dodatek.
Mamo, nie zamierzam tego dyskutować.
Tak! Nie chcesz choćby ze mną rozmawiać! Doroślaś, znalazłaś pracę i myślisz, iż możesz zlekceważyć rodzinę?
Ja po prostu żyję swoim życiem.
Twoje życie to rodzina! Zapamiętaj to, Olgo!
Zapamiętała. Ale wnioski wyciągnęła inne.
Kolejne dwa tygodnie zamieniły się w niekończący się koszmar. Elżbieta dzwoniła, pisała, wysyłała zdjęcia dzieci z podpisami zobacz, jak Zofia tęskni za tobą. Matka włączała się co drugi dzień, powtarzając te same argumenty o wartościach rodzinnych i obowiązku wobec starszych.
To nie mogło trwać w nieskończoność. Olga wiedziała: albo się załamie i wróci do roli darmowej opiekunki, albo musi coś zmienić. Drastycznie.
Oferta pracy w innym mieście pojawiła się jak zamówienie. Dobra pensja, interesujący projekt, możliwość rozwoju. I najważniejsze osiemset kilometrów dzieliły ją od rodziny.
Olga przyjęła tego samego dnia.
Spakowała się gwałtownie i cicho. Znalezła najemcę na mieszkanie, spakowała rzeczy, kupiła bilety. Nikt z bliskich nie usłyszał ani słowa. Wiedziała, iż jeżeli coś powie, wybuchnie skandal, a ona od razu wszystko odwoła. Elżbieta będzie płakać, matka krzyczeć. Potem namówią ją, by została, i wszystko wróci do normy.
Nie, dość!
W środę poleciała rannym lotem. Rano wysłała wiadomość do matki i siostry, iż wyprowadza się. Telefon wyłączyła w lotnisku i włączyła dopiero po dwunastu godzinach, kiedy już zamieszkała w nowym mieszkaniu.
Czterdzieści trzy nieodebrane połączenia. Osiemnaście SMSów. Pięć wiadomości głosowych.
Najpierw posłuchała głosówki od matki.
Olga! Wanda Piotrowna prawie wykrzyczała. Co zrobiłaś?! Jak mogłaś wyjechać, nie mówiąc nikomu?! To to zdrada! Natychmiast wróć do domu!
Potem była od Elżbiety. Siostra płakała w słuchawce, przeplatając szlochawe oskarżenia. Jak mogłaś zostawić nas dzieci pytają, gdzie jest ciocia Olga nienawidzisz nas.
Olga posłuchała do końca, potem spokojnie usunęła wszystkie wiadomości i oddzwoniła do matki.
Mamo, mam się dobrze. Dostałam nową pracę, przeprowadziłam się.
Wróć! Natychmiast wróć! Potrzebujemy cię w rodzinie!
Nie, mamo. Zostaję tutaj.
Olgo, nie rozumiesz! Lena potrzebuje pomocy! Dzieci
Lena niech w końcu zajmie się własnymi dziećmi. Albo wynajmie nianię. Albo poprosi Dymitra, żeby przestał siedzieć przy komputerze. Nie muszę ciągle pomagać, mamo.
Odłożyła słuchawkę, nie słuchając dalszych krzyków.
Po godzinie Elżbieta zadzwoniła ponownie.
Olgo, jak możesz? Jesteśmy siostrami! Musisz być blisko!
Nic Ci nie jestem winna, Lena. Jesteś dorosłą kobietą, ogarnij swoje sprawy.
Ale dzieci
Twoje dzieci. Twoje i Dymitrowe. Wychowujcie je sami.
Wiesz, jak trudno mi!
Wiem. Dlatego wyjechałam.
Kolejne tygodnie Olga przyzwyczajała się do nowego życia. Nowe miasto, nowe biuro, nowi współpracownicy. Chodziła do pracy, zajmowała się ciekawymi projektami. Wieczorami wracała do cichego mieszkania, a nikt nie dzwonił z histerią i żądaniami.
Połączenia od bliskich stopniowo zanikały.
Po dwóch miesiącach spotkała Kamila na firmowym przyjęciu, wymienili numery. Okazał się zabawny, bystry i zupełnie normalny. Zero dramatów, zero manipulacji, zero musisz mi czegoś.
Pewnego dnia Olga zauważyła, iż uśmiecha się po prostu tak, bez powodu. Budzi się rano i cieszy się nowym dniem, zamiast rozważać, ile wiadomości nagromadziła się od siostry w nocy.
Po pół roku siedziała na balkonie swojego mieszkania z filiżanką kawy, patrząc na miasto, które już stało się jej domem. Obok drzemał kot, przygarnięty w klatce schodowej miesiąc wcześniej. W sąsiednim pokoju Kamil hałasował sztućcami, przygotowując śniadanie.
Tylko odległość osiemset kilometrów pomogła jej się uwolnić. Stała się najlepszym lekarstwem przeciwko natrętnym żądaniom i manipulacjom. Podjęła adekwatną decyzję, wyjeżdżając.
I w końcu była szczęśliwa.












