Matka Brygidy tylko głęboko wzdychała, patrząc na swą piękną córkę. Wanda nie mogła przekonać dziewczyny, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. Nie doczeka się.
Brygida, żyjesz jak w baśni mówiła matka. Ilu porządnych chłopaków jest wokół ciebie! Twój kolega z klasy, Jacek i Tomek, to dobrzy chłopcy, ciągle kręcą się koło naszego domu. Dlaczego nie wychodzisz z nimi na spacer, gdy przychodzą? Porozmawiałabyś, może zrozumiałabyś, iż choćby zwykli chłopcy mogą mieć piękną duszę.
Mamo, nie potrzebuję pięknej duszy odpowiadała Brygida, prostując się dumnie. Chcę, żeby facet był przystojny, a w naszej wiosce nie ma takiego, nikogo godnego mnie. Spójrz na mnie! Czy jest tu choć jeden chłopak, który zasługuje na moją uwagę?
Matka tylko potrząsała głową.
Córko, nie rodzisz się piękna, rodzisz się szczęśliwa. To stare przysłowie, a życie zawsze je potwierdza.
Brygida słyszała te słowa od dziecka, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiała. Im starsza była, tym bardziej wierzyła, iż piękni ludzie zawsze są szczęśliwi… Od małego przywykła, iż wszyscy się nią zachwycają.
Ach, jaka śliczna dziewczynka! Co za oczka, co za słodziak! mówiono, a ona uśmiechała się szeroko, czasem otrzymując w nagrodę cukierka.
W przedszkolu zawsze grała księżniczkę, w szkole dziewczyny zazdrościły jej urody. Nie rozumiała, iż nadmiar uwagi może odwrócić się przeciwko niej. Wanda często się nad tym zastanawiała. Tymczasem Brygida, pewna swej wartości, marzyła o równie przystojnym mężczyźnie u boku. A koledzy oferujący przyjaźń widzieli tylko jej szydercze uśmieszki.
Czyżby nie widzieli, kim jestem, a kim oni? myślała.
Wanda starała się przekonać córkę, iż przystojni mężczyźni rzadko bywają dobrymi mężami. Ale Brygida wierzyła w coś zupełnie innego. Nie była pilną uczennicą, po szkole trafiła do technikum. Tam też nie znalazła godnego uwagi kandydata.
Mamo, nie potrzebuję zwykłych Jacków i Tomków. I tak doczekam się swojego szczęścia mówiła, gdy matka poruszała temat zamążpójścia.
Choć chłopców wokół nie brakowało, z czasem miejscowi zrozumieli, iż Brygida jest dla nich niedostępna, i odpuścili. Koleżanki wyszły za mąż, urodziły dzieci, a ona wciąż sama.
Wyjeżdżam do miasta. Co tu robić na wsi? Tam znajdę swoje szczęście oświadczyła któregoś dnia i zostawiła Wandę samą.
Matka przyjęła jej słowa ze spokojem. Męczyło ją już przekonywanie córki, iż czas ucieka. Brygida skończyła trzydzieści lat, a potem trzydzieści siedem. W końcu trafiła do solidnej firmy. I tam poznałDyrektor Arkadiusz, przystojny i elegancki, od razu zwrócił na nią uwagę, ale gdy Brygida w końcu zrozumiała, iż prawdziwe szczęście tkwi nie w urodzie, ale w miłości, było już za późno, by odzyskać stracone lata.