Nikt jej nie docenia

twojacena.pl 2 godzin temu

Matka Kingi tylko ciężko wzdychała, patrząc na swoją urodziwą córkę. Wanda nie mogła przekonać dziewczyny, iż nie warto całego życia czekać na księcia z bajki. To nie miało sensu.

Kinga, żyjesz jak w jakiejś baśni. Rozejrzyj się, ilu wokół ciebie porządnych chłopaków. Twój kolega z klasy Sławek z Tomkiem to naprawdę fajni faceci, kręcą się koło ciebie jak muchy wokół miodu. Dlaczego odmawiasz, gdy przychodzą pod dom i proszą cię na spacer? Może poszłabyś, pogadała, zrozumiałabyś, iż choćby zwykły chłopak może mieć piękne wnętrze.

Mamo, nie potrzebuję pięknego wnętrza. Ja chcę, żeby facet był przystojniakiem, a w naszej wsi nie ma takich. Żadnego, który byłby mnie wart! mówiła Kinga, prostując się dumnie, przez co jej smukła sylwetka wyglądała jeszcze lepiej. A o urodzie nie trzeba było choćby wspominać.

Matka tylko pokręciła głową.

Córciu, nie ważne jak się rodzisz, tylko jak cię rodzice ochrzczą. Od wieków to powtarzają, i życie zawsze to potwierdza.

Kinga słyszała te słowa od dziecka, ale nigdy się nad nimi nie zastanawiała. Im była starsza, tym bardziej wierzyła, iż królewna zawsze będzie szczęśliwa Przyzwyczaiła się, iż wszyscy wokół się nią zachwycają.

Ach, co za śliczna dziewczynka! Ach, jakie oczka, ach, jaka słodziutka! uśmiechała się wtedy szeroko, a ktoś częstował ją cukierkiem, na który nigdy nie mówiła nie.

W przedszkolu na występach zawsze grała księżniczkę, a w szkole każda dziewczyna jej zazdrościła. Kinga nie rozumiała, iż nadmiar uwagi i zachwytów może jej kiedyś wyjść bokiem. Wanda często się tym martwiła. Ale Kinga, pewna swojej wartości, chciała u boku równie przystojnego kawalera. A ci koledzy i znajomi, którzy kręcili się wokół niej, widzieli tylko jej drwiący uśmieszek.

Czy oni naprawdę nie widzą, kim jestem, a kim oni? myślała.

Wanda starała się wytłumaczyć córce, iż przystojni faceci rzadko bywają dobrymi mężami. Bezskutecznie. Kinga słabo się uczyła, po szkole poszła do technikum. Tam też nie spotkała nikogo godnego siebie.

Mamo, nie potrzebuję zwykłych Wojtków ani Adasiów, i tak doczekam się swojego szczęścia odpowiadała, gdy matka zaczynała rozmowę o małżeństwie.

Chłopaków wokół niej było mnóstwo, ale gdy skończyła szkołę i zaczęła pracować w urzędzie gminy, miejscowi faceci w końcu zrozumieli, iż Kinga jest poza ich zasięgiem, i przestali się nią interesować. Koleżanki i koledzy z klasy się pozakładali, dzieci urodzili, a ona wciąż sama.

Mamo, wyjeżdżam do powiatu. Co tu robić? Tam jest moje szczęście, a tu nikt mnie nie zaciekawił. Wszyscy jacyś tacy zwyczajni, wiejscy. Nie ma w nich tej klasy, której ja potrzebuję.

Wanda przyjęła jej słowa spokojnie. Męczyło ją już przekonywanie córki, iż uroda to nie wszystko, a czas ucieka. Kinga skończyła trzydzieści lat, a wciąż samotna. Przyjaciółki przy spotkaniach chwaliły się dziećmi i rodzinnym szczęściem, a Wanda nie wiedziała nawet, co powiedzieć o córce.

Gdy Kinga miała już trzydzieści siedem, trafiła do pracy w solidnej firmie. I tu szczęśliwy traf dyrektor, Tomasz, był dokładnie taki, jakiego zawsze sobie wyobrażała. Jego maniery, rozmowa, uśmiech i dołeczek w brodzie, a przede wszystkim szlachetne rysy twarzy wszystko na niej zrobiło wrażenie.

Tomasz był pierwszym mężczyzną, który ją zainteresował. Nie miało znaczenia, iż był żonaty i miał dwójkę dzieci. Kinga od dawna chciała dziecko ładne, oczywiście, takie jak ona sama. O małżeństwie już choćby nie myślała.

Co z tego, iż jest żonaty? rozważała. I tak go zdobędę.

Nie było to trudne. Dyrektor od pierwszego wejrzenia zauważył jej urodę i od razu się w niej zakochał. Zaprosił ją do restauracji.

Kinga, nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety. Po prostu mnie urzekłaś. Szkoda, iż nie poznaliśmy się wcześniej. Niestety, mam rodzinę i nie mogę jej zostawić. Ale byłbym szczęśliwy, gdybyśmy się czasem widywali.

Tomaszu, nie przeginaj. To ma być tylko zabawa, nie mam zamiaru rozbijać ci rodziny.

Mężczyzna bardzo się ucieszył.

Wkrótce Kinga zaszła w ciążę, osiągnęła to, czego chciała. Tomasz pomagał, a ona była szczęśliwa. Wreszcie zrozumiała, czym jest szczęście. Całą siebie poświęciła synowi, Krzysiowi teraz tylko w nim widziała sens życia.

Chłopiec wyrósł na przystojnego i bystrego młodzieńca. W szkole miał same piątki, wygrywał konkursy i olimpiady bez trudu. Uprawiał sport i nie miał sobie równych. Kinga była z niego dumna.

Krzysio też wiedział, iż jest przystojny, ale nie zwracał uwagi na dziewczyny, które się w nim kochały. Żadna mu się nie podobała. Kinga zaczęła się martwić:

Czyżby poszedł w moje ślady? Niech tylko nie powtórzy mojego błędu. Nie trzeba czekać na księżniczkę, trzeba żyć.

Ale nie odważyła się z nim porozmawiać. Mimo wszystko wierzyła, iż znajdzie odpowiednią dziewczynę oczywiście piękną.

Gdy Krzysio skończył studia i dostał dobrze płatną pracę, gwałtownie awansował i wróżono mu świetlaną przyszłość. Miał już prawie trzydzieści lat, gdy zadzwonił do matki:

Mamo, zakochałam się i zamierzam się ożenić. Przyjedziemy z Julką w weekend. Ona jest wspaniała, taka, o jakiej zawsze marzyłem.

Cieszę się, synku. Czekam na was.

Okazało się, iż Julka to zwykła, sympatyczna dziewczyna, żadna królewna. Kinga patrzyła na nią, a uśmiech powoli znikał z jej twarzy.

Dzień dobry, bardzo mi miło. Krzysio dużo mi o pani opowiadał, jaka pani piękna powiedziała Julka cichym głosem.

Przy stole Kinga milczała. Młodzi rozmawiali, a ona była rozczarowana. Nie spodziewała się, iż syn wybierze taką przeciętność. Julka od razu wyczuła, iż nie jest tu mile widziana ale cieszyło ją, iż zamieszkają w innym mieście.

Gdy odjeżdżali, Julka wyszła pierwsza, zostawiając matkę z synem sam na sam.

KrzysKiedy Kinga po latach chorowania odeszła tej samej nocy, na jej twarzy pozostał ledwo uchwytny uśmiech, jakby w końcu zrozumiała, iż prawdziwe piękno nie licuje się w lustrze, ale w sercu tych, którzy kochają bezwarunkowo.

Idź do oryginalnego materiału