*Mówię ci, to była historia, jakiej jeszcze nie słyszałaś!*
**Pamiętna Kolacja Urodzinowa Pary**
Kasia wracała z mężem z restauracji, gdzie świętowali jego urodziny. Był to piękny wieczór pełen gości: rodziny, kolegów z pracy. Wielu z nich Kasia widziała pierwszy raz, ale skoro Marek ich zaprosił, to znaczy, iż byli ważni.
Ona sama nie należała do tych, którzy kwestionują decyzje męża. Nie lubiła awantur i kłótni. Łatwiej było się zgodzić, niż udowadniać swoją rację.
Kasia, masz gdzieś klucze do mieszkania? zapytał Marek.
Przeszukała torebkę i nagle poczuła ostry ból. Szarpnęła ręką, upuszczając wszystko na ziemię.
Dlaczego krzyknęłaś?
Coś mnie ukłuło!
W twojej torebce jest tyle gratów, iż nic dziwnego.
Nie sprzeczała się. Podniosła klucze i weszli do domu. Już choćby zapomniała o tym incydencie. Nogi bolały ją ze zmęczenia marzyła tylko o prysznicu i łóżku. Rano obudziła się z palącym bólem w dłoni. Palec był czerwony i spuchnięty. Wtedy przypomniała sobie o torebce. Wyciągała z niej rzeczy jedna po drugiej, aż na dnie znalazła dużą, zardzewiałą igłę.
Co to jest?!
Nie rozumiała, skąd się tam wzięła. Wyrzuciła ją do kosza, opatrzyła ranę i poszła do pracy. Ale już w porze lunchu dostała gorączki.
Zadzwoniła do Marka:
Nie wiem, co się dzieje! Czuję się okropnie gorączka, ból głowy, wszystko mnie łamie. Znalazłam tę igłę w torebce, to przez nią się ukłułam.
Może lepiej idź do lekarza? To może być tężec albo poważna infekcja.
Nie dramatyzuj, przecież przemyłam ranę.
Ale z każdą godziną było tylko gorzej. Ledwo dotrwała do końca zmiany, wzięła taksówkę i padła na kanapę. Zasnęła, a we śnie zobaczyła babcię Jadwigę, która zmarła, gdy Kasia była mała. Choć nie pamiętała jej twarzy, wiedziała, iż to ona. Babcia poprowadziła ją przez pole, pokazując zioła, z których miała zrobić napar. Powiedziała, iż ktoś rzucił na Kasię urok, a czas ucieka…
Obudziła się zlana potem. Spojrzała w lustro twarz blada, oczy podkrążone, włosy w nieładzie. Marek, gdy wszedł, aż się przeraził:
Co się z tobą dzieje?!
Śniła mi się babcia… Powiedziała mi, co robić.
Kasia, ubieraj się, jedziemy do szpitala!
Nie! Babcia mówiła, iż lekarze nie pomogą.
Pokłócili się tak, jak nigdy wcześniej. Marek chciał ją choćby siłą wyciągnąć z domu, ale Kasia się wyrwała, upadła i uderzyła. Wściekły, chwycił jej torebkę, trzasnął drzwiami i wyszedł.
Wrócił późnym wieczorem, przepraszając. Ale Kasia tylko szepnęła:
Zabierz mnie do wsi, gdzie mieszkała babcia.
Następnego dnia wyglądała jak cień siebie. Marek błagał, żeby jechać do lekarza, ale ona uparła się. Dotarli na miejsce, Kasia ledwo stała na nogach, ale znalazła zioła z snu. W domu wypiła napar i… poczuła ulgę. W łazience zobaczyła, iż jej mocz jest czarny. Ale nie przestraszyła się. Wiedziała “zło wychodzi”.
Tej nocy babcia znów przyszła we śnie:
Rzucono na ciebie urok przez tę igłę. Napar ci pomoże, ale musimy znaleźć winnego. To ktoś związany z Markiem…
Zrobiła, co kazała babcia: kupiła igły, wypowiedziała zaklęcie i podrzuciła jedną do torby Marka.
Nazajutrz Marek opowiedział:
Dziś Sandra z działu obok chciała mi pomóc, sięgnęła po klucze do mojej torby i… ukłuła się w palec! Patrzyła na mnie, jakby chciała zabić.
Była na twoich urodzinach?
No… tak. To tylko koleżanka z pracy.
Wtedy Kasia zrozumiała. Sandra chciała ją usunąć, by zająć jej miejsce.
Babcia we śnie dała instrukcje, jak odesłać urok. niedługo Marek oznajmił, iż Sandra wzięła zwolnienie podobno bardzo choruje.
W weekend Kasia pojechała do rodzinnej wsi, by odwiedzić grób babci. Postawiła kwiaty, wyczyściła nagrobek i szepnęła:
Babciu, wybacz, iż tak późno… Gdyby nie ty, już by mnie nie było.
I wtedy poczuła, jak czyjeś dłonie kładą się na jej ramionach. Odwróciła się nikogo nie było. Tylko lekki wiatr musnął jej policzek…
*I co? Mocne, prawda?*
















