Niezachwiana
Po rozwodzie i podziale mieszkania, Katarzyna musiała zamieszkać niemal na obrzeżach miasta. Dostała dwupokojowe mieszkanie, które od lat nie widziało remontu. Przynajmniej takie było pierwsze wrażenie. Ale ona należała do kobiet, których nic nie przeraża zahartowała się w małżeństwie z despotycznym mężem.
Przed zakupem tego mieszkania przejrzała wiele ofert, ale wszystkie były zbyt drogie. To jednak ją urządzało.
Babcia tu mieszkała powiedziała młoda, sympatyczna dziewczyna. Rodzice zabrali ją do siebie, jest bardzo chora, a mieszkanie postanowili sprzedać. Trochę tu daleko. Mnie to nie odpowiada. Tym bardziej iż tata obiecał dołożyć, żebym mogła kupić coś bliżej nich.
Katarzyna patrzyła na nią, a tamta ciągnęła dalej:
Wiem, iż bez remontu, ale cena jest do negocjacji.
I tak Katarzyna kupiła to mieszkanie, które po prostu błagało o odświeżenie. Plusem było to, iż biuro, w którym pracowała, było oddalone tylko o trzy przystanki tramwajem. Wcześniej droga zajmowała jej około czterdziestu minut.
Marek, były mąż Katarzyny, był prawdziwym tyranem. Zrozumiała to dopiero po pięciu latach małżeństwa, gdy już mieli syna. O rozwodzie myślała po kolejnej awanturze. Była kobietą domową, gospodarną. W domu zawsze panował ład, ale gdy mąż wracał pijany, wszystko wylatywało w powietrze. Talerze w kuchni, wazony w salonie, ubrania.
Nie siedź, wstawaj i sprzątaj! ryczy Marek, gdy jego wściekłość trochę opadła.
Lubił patrzeć, jak Katarzyna sprząta, a mieszkanie nie było małe. Wykupił kiedyś sąsiednie dwa pokoje i powiększył swoje dwupokojowe. Katarzyna zrobiła tam przytulnie, utrzymywała czystość, gotowała z przyjemnością. Ale tych wybuchów złości nie mogła znieść. Bała się dobrze, iż przynajmniej nie podnosił ręki.
Na początku zdarzały się rzadko, ale z czasem coraz częściej. Gdy syn wyjechał na studia do Gdańska, zdecydowała się na rozwód. Przeszła przez wiele, ale w końcu była sama w swoim mieszkaniu. Starała się, by Marek nie dowiedział się, gdzie kupiła nowe lokum. Pieniędzy starczyło na zakup i choćby coś zostało na remont. Wzięła dwutygodniowy urlop, by wszystko ogarnąć.
Remont zrobię sama. Hydraulika w porządku, widocznie wymieniali niedawno. Tapety przykleję, coś przemaluję. Ewentualnie znajdę fachowca z ogłoszenia. Na pewno trzeba najpierw zamontować sufit napinany. Smutno spojrzała na poodpadający tynk.
Fachowca znalazła szybko, a sufit był gotowy w parę dni. Kupiła tapety, klej. Wzięła się do roboty z energią to w końcu dla siebie. W tapetowaniu pomogła przyjaciółka Ola. Gdy skończyły, obie były zachwycone.
No, Kasia, teraz u ciebie prawdziwa sielanka. Jasno, czysto, przytulnie. Tylko podłogę trzeba wymienić, położyć jasny laminat. Powiem mojemu Jackowi, on to dobrze robi. U nas sam kładł, super wygląda. I wyjdzie taniej. On sam wszystko kupi i przywiezie.
O, faktycznie. Ale zanim się zabierzemy za podłogę, muszę jeszcze pomalować kaloryfery. Nie podobają mi się, zrobię je w kolorze tapet.
Dobrze, jadę już do domu, pogadam z mężem. Nowe mieszkanie będziemy świętować, gdy wszystko skończysz. Ola się zaśmiała.
Niedaleko domu był mały sklep budowlany, do którego Katarzyna wcześniej nie zaglądała. Ale farbę można było kupić i tam, zamiast jechać do marketu. W sklepie panował półmrok.
Tyle oszczędzają na oświetleniu? pomyślała.
Za przeszklonym blatem, nad jakąś puszką, stał sprzedawca i monotonnie mieszał.
Dzień dobry. Katarzyna się przywitała, a on podniósł głowę.
Zamarła. Przed nią stał przystojny mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach, przypominał aktora. choćby w tym słabym świetle wyraźnie go widziała. Przypomniała sobie, z jakimi myślami szła do sklepu: zastanawiała się, czym może ją jeszcze zaskoczyć peryferyjna dzielnica. A tu
Dzień dobry odpowiedział. Czym mogę pomóc?
Farba Macie odcień kości słonej?
Jaka farba? Alkidowa, olejna
Oj, nie wiem.
Sprzedawca zaprowadził ją do regału i, pokazując różne puszki, tłumaczył:
Ta nadaje się do drewna, a tą najlepiej maluje się rury
Ja potrzebuję na kaloryfery odparła.
Postawił przed nią puszkę farby. Zapłaciła i wybiegła ze sklepu. W drodze do domu miała do siebie pretensje, iż nie odważyła się zagadać do tego sympatycznego faceta.
Zawsze tak. Gdy kogoś polubię, od razu tracę rezon. A przecież był pretekst.
Wyobraziła sobie, jak prosiłaby go o pomoc w malowaniu kaloryferów, ale to były tylko marzenia. Wzięła się do roboty i pracowała tak intensywnie, iż wieczorem wszystko było gotowe.
Zamknęła się w kuchni, gdzie stała rozkładana sofa na czas remontu, i otworzyła okno na oścież.
Wieczorami tu naprawdę przyjemnie, cicho, nie to co w centrum myślała, zasypiając. Jutro skończę malowanie.
Rano po śniadaniu sięgnęła po pędzel, ale ten zaschnął zostawiła go wczoraj bez namysłu.
No to znowu do sklepu. choćby się ucieszyła, iż znowu zobaczy tamtego sprzedawcę. Był na miejscu.
Słucham pani powiedział uprzejmie.
Chyba mnie nie poznał pomyślała, a potem nagle zapytała: Dlaczego tu tak ciemno? Trudno dojrzeć towar.
Proszę pytać, wszystko wyjaśnię odparł spokojnie. Rozwieję wszystkie wątpliwości.
Pędzel mi zaschnął.
Proszę kupić olej lniany odpowiedział tym samym opanowanym tonem.
Niech będzie. Trochę rozczarowana zapłaciła i wyszła.
Jego uprzejmość była chłodna, ale Katarzyna się nie zraziła:
Nic, jeszcze mnie nie znasz, ale bardzo mi się podobasz.
Wiedziała, iż jeszcze nie raz odwiedzi ten sklep i coś wymyśli. choćby nie pomyślała, iż mężczyzna może być żonaty, mieć dzieci. Była pewna, iż jest wolny, choć z wyglądu miał lekko po czterdzi Wiesz co, Szymonie powiedziała w końcu, patrząc mu prosto w oczy czasem wystarczy jeden odważny krok, by wszystko zmieniło się na lepsze.