Niespokojna Dusza

newskey24.com 8 godzin temu

Nieposkromiona

Wisia od dziecka marzyła, żeby zostać lekarzem. Mieszkała z rodzicami w małej wiosce pod Kielcami, do szkoły biegała trzy kilometry do sąsiedniej wsi. Tam była i szkoła, i przychodnia, i poczta, a choćby trzy sklepy.

Szkoła była nowa i duża, dziewczynka uczyła się z zapałem, wszystko przychodziło jej łatwo, właśnie kończyła piątą klasę.

Wisia, wstawaj, co się tak wylegujesz? krzyknęła matka, wchodząc do domu z wiadrem świeżego mleka, które dopiero co wydoiła od krowy. Szkołę przespisz! Budziłam cię, jak szłam do obory.

O rany, mamo, masz rację! zerwała się Wisia i w dwie minuty umyła, ubrała, złapała tornister i wypadła z domu bez śniadania. Tylko iż mama zdążyła jeszcze zawinąć jej parę racuszków i wepchnąć do ręki.

Biec trzy kilometry do szkoły to nie żarty. Biegła, licząc słupy telegraficzne, sama, bo reszta dzieci już dawno poszła. Zmęczona zwalniała, by zaraz znów ruszyć pełnym gazem.

Spóźnię się, na pewno spóźnię martwiła się.

Wpadła do szkoły akurat z dzwonkiem, wbiegła po schodach na piętro i wparowała do klasy. Ledwo usiadła, gdy weszła pani Jadwiga nauczycielka polskiego.

Wisia, co ty, jakby cię wilki goniły? szepnęła Irka, jej sąsiadka z ławki. Zaspałaś? U ciebie to rzadkość.

No, zaspałam odparła szeptem i zaczęła się lekcja.

Tego dnia w szkole wszystko było jak zawsze. Po lekcjach Wisia wróciła do domu z koleżankami, po drodze dogonili je chłopaki, przepychali się, żartowali wesoło doszli do wsi.

Klucz schowali pod gankiem, więc Wisia otworzyła, zdjęła buty w progu i wpadła do środka. zwykle o tej porze nikogo nie było tata w pracy, mama też, bo roznosiła listy na poczcie. Ale gdy chciała iść do swojego pokoju, usłyszała z małej izby straszny kaszel. Zamarła w miejscu.

Kto to? przemknęło jej przez głowę. Duch? Mama opowiadała o duchach, ale Wisia się śmiała i nie wierzyła.

Wbiegła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Ubierając się, nasłuchiwała. Gdy tylko wyszła do kuchni, żeby coś zjeść, znowu usłyszała kaszel wyraźnie męski.

Tata w pracy, wychodzi wcześnie kto to może być? Bała się zajrzeć za kotarę, a z daleka nic nie widziała.

Przełknęła coś w pośpiechu i wybiegła z domu, mając nadzieję spotkać mamę. Rozejrzała się po ulicy nikogo. Usiadła na ławce. Akurat przechodził Miś, sąsiad z siódmej klasy.

Miś! zawołała, machając ręką. Chodź tu!

Czego chcesz? zapytał.

U nas w domu ktoś kaszle, a ja się boję. Rodziców nie ma.

Jak to kaszle? Kto?

No właśnie, nie wiem. Jak wychodziłam, nikogo nie było. A teraz ktoś tam siedzi i kaszle. Boję się tam iść, chodź ze mną!

Dobra zgodził się Miś i weszli razem.

Nasłuchiwali cisza. Wisia wskazała na kotarę. Miś odsunął ją nieco i oboje zajrzeli do środka. Na łóżku leżał wychudzony mężczyzna skóra i kości.

Dzień dobry, a pan kto? zapytała Wisia, chowając się za Misiem.

Dzień dobry odezwał się ochryple. Jestem Genek, twój wujek.

Wisia nie znała żadnego Genka. Zasłonili kotarę i wyszli.

No widzisz, wujek, a ty się bałaś powiedział Miś. Dobra, lecę, mama na mnie czeka.

Wisia ledwo doczekała się mamy i zaraz zaczęła wypytywać o wujka.

To mój młodszy brat, Genek. Siedział długo w więzieniu, teraz wyszedł i przyszedł do nas, chory jak pies. Nie pamiętasz go, byłaś za mała, gdy go widziałaś ostatnio. Ledwo się tu dowlókł, a twój tata powiedział: Niech u nas pobędzie, niech dojdzie do siebie, może ziołami go wyratujemy. Ale wątpię

Genek, młodszy brat mamy, od zawsze był urwisem. GGenek jednak, dzięki uporowi Wisi i ziołom od pobliskiej znachorki, Babci Broni, odzyskał siły, założył rodzinę, a Wisia spełniła swoje marzenie i została lekarzem, choć nie przestała wierzyć, iż czasem dobre zioło pomaga bardziej niż tabletka.

Idź do oryginalnego materiału