Druga tygodniowa niechęć do jedzenia może zakochałaś się, Dziunia? pytała Anna, gospodyni.
– Tak, podoba mi się jeden chłopak, ale chyba mnie nie zauważa szczerze przyznała Dominika. Też studiuje, ale na innym wydziale. Nie wiem, co zrobić, żeby w końcu spojrzał w moją stronę.
– Nic nie rób, nie wypada, żeby dziewczyny pierwsze się narzucały. Za moich czasów
– Och, ciociu Aniu, słyszałam już tysiąc razy, jak to za waszych czasów. Ale teraz jest inaczej odparła Dominika, kończąc śniadanie. Dobrze, uciekam, dziś mam wykład z tym naszym zgredem, a on potrafi nie wpuścić spóźnialskich.
– No to leć, leć przeżegnała ją Anna i zamknęła drzwi.
Dominika urodziła się w zamożnej rodzinie, od dziecka miała wszystko, czego zapragnęła. Mądrości życiowej uczyła ją ciocia Anna, starsza siostra matki, która pełniła też rolę gospodyni. Dorośli nazywali ją Anusią, Dominika zaś ciocią Anią.
Anusia miała swoje życie. Wyszła za mąż na wsi za miejscowego Władka, pracowitego i dobrego chłopa, ale przeżyli razem ledwie rok zginął. Był leśniczym, najpewniej utonął w bagnie. Szukali go długo, nigdy nie znaleźli. Została sama, choćby dziecka nie zdążyła urodzić.
Z żalu początkowo chciała uciec do klasztoru, ale się rozmyśliła.
– Jaka ze mnie zakonnica? Jeszcze młoda jestem, potrafię skłamać albo i mocniejsze słowo rzucić w złości. Została więc we wsi, żyjąc z rodzicami.
Młodsza siostra, Kasia, wyszła za mąż i wyjechała do miasta. Miała szczęście mąż był pięć lat starszy i już piastował wysokie stanowisko. Z czasem zbudowali ogromny dom, urodziła się Dominika. Wtedy Kasia zaproponowała Annie przeprowadzkę.
– Anusiu, przenoś się do nas. My z mężem pracujemy, zajmiesz się Dominiką, gotowaniem, ogólnie pomożesz mi w domu.
– Oczywiście, Kasiu! Władek był dobrym człowiekiem, wypłakałam już po nim wszystkie łzy. Boję się, iż tu na wsi uschnę z tęsknoty. Za mąż nie chcę, wciąż za nim tęsknię. Przyjadę, cały dom wezmę na siebie. Dom macie przecież ogromny.
I tak Anusia przeprowadziła się do miasta. Gotowała z pasją, wszyscy uwielbiali jej potrawy. Nie myślała o ponownym małżeństwie, rzadko wychodziła z domu tylko do sklepu i z powrotem. W ogrodzie sadziła kwiaty, dbała o krzewy.
Kochała Dominikę jak własną córkę, bo to ona spędzała z nią najwięcej czasu. Odprowadzała ją do szkoły, potem witała. Żyli dobrze Dominika miała najlepsze zabawki, najpiękniejsze sukienki. Nigdy nie musiała sprzątać ani podgrzewać sobie obiadu. Wszystko robiła pulchna i mięciutka jak poducha Anusia.
Czasem uczyła Dominikę gospodarstwa domowego.
– Przyzwyczajaj się do pracy, Dziuniu mówiła łagodnie. Nie wiadomo, jak życie się potoczy. Dzisiaj jest dobrze, jutro może być inaczej. Najważniejsze, żebyś umiała gotować to kobiec