Niespodziewani lokatorzy i letnia sielanka

twojacena.pl 18 godzin temu

Nieoczekiwani lokatorzy i wiejskie szczęście

Po śmierci żony Wojciech Nowak czuł, iż jego dom na zawsze opustoszał. Córka Jowita mieszkała z rodziną w innym mieście, odwiedzała rzadko. Wieczorami emeryt siedział w ciszy, wpatrując się w zdjęcia z dawnego, szczęśliwego życia. Gdy pewnego dnia Jowita zadzwoniła i zaczęła mówić nie tylko o zdrowiu, ale też o jego samotności, pomyślał: pewnie przyjadą w gości. ale córka zaproponowała wynajęcie pokoju — podobno znajomy chłopak, brat przyjaciółki, został bez dachu nad głową po rozwodzie.

Tak u Wojciecha pojawił się lokator — Krzysztof. Na pierwszy rzut oka skromny, spokojny, uprzejmy. Płacił regularnie, jadł niewiele, czasem choćby częstował gospodarza. Oglądali razem telewizję, rozmawiali. Ale potem zaczęły się dziwne rzeczy…

Pewnego dnia Krzysztof przyprowadził dwóch podpitych kumpli. Hałasowali, palili, śmiali się do późna. Powtórzyło się to nie raz. Wojciech próbował porozmawiać, ale usłyszał tylko: „Płacę. W umowie nie ma, iż nie można przyprowadzać gości.” Potem pojawiła się dziewczyna Krzysztofa — Kinga. Najpierw przychodziła w odwiedziny, później zaczęła zostawać na noc. Krzysztof zaczął sugerować zmianę pokojów. Wojciech się opierał, ale w końcu ustąpił.

Pewnego ranka zobaczył, jak Kinga robi jajecznicę, zapraszając go do stołu. Krzysztof odezwał się ciepło: „Zostaniemy tu na razie. Blisko do pracy, a ty jesteś dobrym człowiekiem. Nie będziemy zapraszać gości.” Kinga dodała: „A może pan chce zamieszkać na wsi? Moja ciotka ma dom w Zielonej Górze. Mieszkanie za darmo, tylko trzeba o nie dbać.” Wojciech początkiem się obraził, ale w końcu zgodził: „Lepiej na wsi niż tu jak w pensjonacie.”

Dom okazał się stary, ale przytulny. Posprzątał, naprawił piec z pomocą sąsiada Jacka. Ten okazał się wesołym, pracowitym człowiekiem, wszystko pokazywał, zapraszał na ryby. Wiosną przyjechała Jadwiga — właścicielka domu. Przywiozła jedzenie, poznali się. Wojciech poczęstował zupą rybną, Jacek dołączył. I tak się zaczęło. Co weekend przyjeżdżała Jadwiga. Aż w końcu wszystko się zmieniło.

Gdy Wojciech wrócił z Jadwigą do miasta, by porozmawiać o przyszłości lokatorów, drzwi otworzyła Kinga — z wyraźnie zaokrąglonym brzuchem. „Wzięliśmy ślub z Krzysztofem” — powiedziała. Jadwiga, wymieniając z Wojciechem spojrzenie, odparła: „Wyprowadzicie się do mojego mieszkania, a my tu zostaniemy.” Krzysztof nie rozumiał, ale Wojciech dodał: „Też postanowiliśmy się pobrać. Nam też potrzeba ciepła.”

Wkrótce urodził się chłopczyk. Jadwiga przeszła na emeryturę, pomagała z dzieckiem, a w wolnych chwilach przyjeżdżali z mężem na wieś. Dom wyremontowali, czekali na wnuki. Jacek zrobił łóżeczko. Tak z przypadkowego sąsiedztwa wyrosła prawdziwa rodzina. Czasem życie pisze dziwne scenariusze — ważne, by nie zamykać serca.

Idź do oryginalnego materiału