**Nieoczekiwani lokatorzy i wiejskie szczęście**
Po śmierci żony Wojciech Nowak czuł, jakby jego dom na zawsze opustoszał. Córka Bogna mieszkała z rodziną w innym mieście i rzadko go odwiedzała. Wieczorami emeryt siadał w ciszy, wpatrując się w zdjęcia z przeszłości, z tamtego szczęśliwego życia. Kiedy pewnego dnia Bogna zadzwoniła i zaczęła mówić nie tylko o jego zdrowiu, ale też o samotności, pomyślał – może wpadną w odwiedziny. ale córka zaproponowała coś innego: wynająć pokój. Jak twierdziła, to kolega, brat jej przyjaciółki, który po rozwodzie został bez dachu nad głową.
Tak oto w życiu Wojciecha pojawił się lokator – Krzysztof. Na pierwszy rzut oka skromny, spokojny, uprzejmy. Płacił regularnie, jadł niewiele, a choćby częstował gospodarza. Czasem razem oglądali telewizję, rozmawiali. Ale potem zaczęły się problemy…
Pewnego dnia Krzysztof przyprowadził dwóch podwładanych kolegów. Hałasowali, palili papierosy, śmiali się do późna. Sytuacja powtarzała się. Wojciech próbował interweniować, ale usłyszał tylko: „Płacę. W umowie nie ma zakazu odwiedzin”. Później pojawiła się dziewczyna Krzysztofa – Kasia. Najpierw przychodziła w gości, potem została na noc. Krzysztof zaczął sugerować zamianę pokoi. Wojciech się opierał, ale w końcu ustąpił.
Pewnego ranka zobaczył, jak Kasia smaży jajecznicę i zaprasza go do stołu. Krzysztof odezwał się łagodnie: „Zostaniemy tu na razie. Blisko do pracy, a ty jesteś dobrym człowiekiem. Nie będziemy zapraszać znajomych”. Kasia dodała: „A może przeniesie się pan na wieś? Moja ciotka ma dom w Zakliczynie. Mieszkanie darmowe, tylko trzeba o nie dbać”. Wojciech początkowo się obraził, ale potem zgodził: „Lepiej na wsi niż tu jak w hotelu”.
Dom okazał się stary, ale przytulny. Posprzątał, naprawił piec z pomocą sąsiada Marka. Ten okazał się wesołym, pracowitym człowiekiem – pokazywał mu wszystko, zabierał na ryby. Wiosną przyjechała właścicielka domu – Weronika. Przywiozła jedzenia, poznali się. Wojciech poczęstował ją zupą rybną, dołączył Marek. I tak już zostało. Co weekend przyjeżdżała Weronika. Aż w końcu wszystko zmieniło się na dobre.
Gdy Wojciech wrócił z Weroniką do miasta, by uregulować sprawy lokatorów, drzwi otworzyła im Kasia – z wyraźnie zaokrąglonym brzuchem. „Wzięliśmy ślub z Krzysztofem”, oznajmiła. Weronika, wymieniając z Wojciechem spojrzenie, odpowiedziała: „Przenosicie się do mojego mieszkania, a my zostajemy tu”. Krzysztof był zdziwiony, ale Wojciech dodał: „My też postanowiliśmy się pobrać. Nam też przyda się trochę ciepła”.
Wkrótce urodził się chłopiec. Weronika przeszła na emeryturę, pomagała z dzieckiem, a w wolnych chwilach z mężem odwiedzali wieś. Dom wyremontowali, czekali na przyjazd wnuków. Marek zrobił drewnianą kołyskę. I tak z przypadkowego sąsiedztwa wyrosła prawdziwa rodzina. Życie potrafi zaskakiwać – najważniejsze, by nie zamykać serca.