Niespodziewani goście, niezbyt zadowolona mama i niechciane motyle w powietrzu.

newsempire24.com 21 godzin temu

Goście przyjechali nagle, Halina skrzywiła się, synowi była bardzo rada, ale ta ważka, która wokół Michała się kręci, a on… cielak, rozmarzony, aż przykro patrzeć.

— Mamo, cześć, przyjechaliśmy z Irenką w odwiedziny.
— No widzę — odparła Halina, ściskając syna i uśmiechając się kwaśno.
— Mamusiu… mamy radosną nowinę.

— Jaką taką?
— Złożyliśmy papiery, tadaaam!
— Ojej, a co tak szybko?

— Jak to szybko? Mamo, o co ci chodzi? Jesteśmy razem od roku, postanowiliśmy się pobrać.
— No cóż, skoro już złożyliście, to już… Rozgośćcie się, ja muszę lecieć do sklepu, coś kupić.
Halina potrzebowała wyrzucić z siebie emocje, pobyć sama. Jak to się stało, iż Miś, jej mały niedźwiadek, wyrósł, wyjechał do wielkiego miasta, żyje własnym życiem, pracuje, a teraz się żeni…

— Mamusiu, jaki sklep? Przywieźliśmy pełno jedzenia, mnóstwo.

Halina usiadła, opuszczając ręce z bezsilności. Chciało jej się płakać, położyć na łóżku jak w dzieciństwie, zwinięta w kłębek, i szlochać. Ta ważka — tak nazywała Halina narzeczoną syna — no właśnie, ta ważka nie podobała się Halinie, choćby nie wiem co. Jakaś rozwrzeszczana, a Michałowi by się przydała spokojna dziewczyna, miejscowa.

Na przykład Ania Kowalska — jakaś to porządna dziewczyna, spokojna, gospodarna, skończyła księgowość, pracuje, do biblioteki chodzi, w szkole razem siedzieli, czemu by jej nie wziąć za żonę? I choćby w mieście mieszkali, przyjeżdżaliby do domu, wnuków przywozili. Kowalscy to porządni ludzie, gospodarni, z takimi się spokrewnić to zaszczyt. A on co wymyślił? Znalazł sobie jakąś miejsA on co wymyślił? Znalazł sobie jakąś miejską trzpiotkę i teraz z nią chodzi, jakby miał skarb najdroższy, no coś okropnego.

Idź do oryginalnego materiału