Magdalena nie mogła znaleźć sobie miejsca. W ramionach spała mała Zosia, ale ona wciąż nie potrafiła odejść od okna. Minęła już godzina, jak wpatrywała się w podwórko. Kilka godzin temu jej ukochany mąż Bartosz wrócił z pracy. Była w kuchni, a on nie przyszedł do niej. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła, jak pakuje swoje rzeczy.
— Dokąd? — spytała zdezorientowana.
— Wychodzę. Odchodzę od ciebie do kobiety, którą kocham.
— Bartosz, żartujesz? Coś się stało w pracy, jedziesz w delegację?
— Czy ty naprawdę nie rozumiesz? Miałem cię dość. W twojej głowie jest tylko Zosia, nie zauważasz mnie, o siebie nie dbasz.
— Nie krzycz, obudzisz Zosię.
— Proszę bardzo. Znowu myślisz tylko o niej. Facet od ciebie odchodzi, a ty…
— Prawdziwy mężczyzna nie porzuciłby żony z małym dzieckiem — cicho powiedziała Magdalena i wyszła do córki.
Znała charakter męża. Gdyby teraz kontynuowała tę rozmowę, wybuchłaby awantura. W oczach miała już łzy, ale nie zamierzała mu ich pokazać. Wzięła Zosię z łóżeczka i poszła do kuchni. Tam Bartosz na pewno nie zajrzy – nie miał tam nic do zabrania.
Przez okno widziała, jak wsiadł do samochodu i odjechał. choćby się nie obejrzał, a ona wciąż nie mogła oderwać wzroku. Może w głębi duszy liczyła, iż jego auto zaraz pojawi się na podwórku, a on powie, iż to był tylko głupi żart. Ale nic takiego się nie stało.
Całą noc nie mogła zasnąć. Nie miała do kogo zadzwonić, by opowiedzieć o swoim nieszczęściu. Matka od dawna jej nie potrzebowała. Cieszyła się, gdy córka wyszła za mąż, i praktycznie o niej zapomniała. Dla matki zawsze istniało tylko jedno dziecko – młodszy brat Magdaleny. Miała przyjaciółki, ale to same mamy jak ona. Teraz pewnie odpoczywały. I jak mogłyby jej pomóc?
Zasnęła dopiero nad ranem. Spróbowała zadzwonić do Bartosza, ale odrzucił połączenie i wysłał SMS-a, by więcej go nie niepokoiła.
Wtedy Zosia zaczęła marudzić, a Magdalena podeszła do niej. Nie mogła sobie pozwolić na rozpacz. Odszedł – trudno. Miała córeczkę, o której musiała dbać. Trzeba było pomyśleć, jak żyć dalej.
Gdy sprawdziła ilość pieniędzy w portfelu i na karcie, przeraziła się. choćby gdyby poprosić właścicielkę mieszkania o pięć dni zwłoki w opłacie czynszu do czasu otrzymania zasiłku, i tak by nie starczyło. A jeszcze trzeba było coś jeść. Mogłaby pracować zdalnie, ale Bartosz zabrał swój laptop.
Miała jeszcze dwa tygodnie opłaconego wynajmu, by coś wymyślić. Musiała działać szybko.
Lecz gdy obdzwoniła wszystkich znajomych, zrozumiała, iż nic z tego nie wyjdzie. Nigdzie nie przyjmą jej do pracy z małym dzieckiem. choćby żeby zmywać podłogi, musiałaby zostawić Zosię z kimś na godzinę lub dwie. A nie miała z kim. Zmiana mieszkania też nie pomoże. Wynajmowali już dość tanie lokum. Jedynym wyjściem było pójść do rodziców. Ale ona zawiniła, rozpoczynając życie rodzinne zbyt późno, podczas gdy brat ożenił się wcześnie. Mieszkał z matką razem ze swoją rodziną, w której dorastały bliźniaki. W dwupokojowym mieszkaniu było więc pięć osób, a gdyby dołączyła ona z Zosią – jak tu się pomieścić?
Magdalena poinformowała właścicielkę, iż wyprowadza się po upływie opłaconego okresu. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Owszem, mogła wynająć pokój w akademiku, choćby oglądała kilka. Ale sąsiedztwo było tam takie, iż nie życzyłaby go najgorszemu wrogowi. Pisała do Bartosza, prosząc o pomoc finansową dla córki, ale nie odpowiadał. choćby nie czytał wiadomości. Pewnie dodał ją do czarnej listy.
Pozostało pięć dni do wyprowadzki i Magdalena zaczęła pakować rzeczy. Nie było ich wiele, ale musiała czymś zająć myśli. W tym momencie zadzwoniono do drzwi.
Otworzyła i stanęła w osłupieniu. Na progu stała Renata – jej teściowa.
*Czyżbym miała jeszcze większe problemy?* – pomyślała, wpuszczając ją do mieszkania.
Z Renatą relacje zawsze były napięte. Uśmiechały się do siebie, ale w głębi siebie nie znosiły. Już w dniu poznania przyszła teściowa dała do zrozumienia, iż Magdalena jej się nie podoba. Jak wiele matek uznała wybór syna za niewłaściwy. Mogł— Magda, nie ma czasu w gadanie — powiedziała Renata stanowczo, wsuwając jej do ręki pieniądze — zabieraj Zosię i jedź ze mną, mam dla was miejsce w moim domu.