– Wypierdoliłaś? – Wiktor z zawirowanym głosem uderzał pięściami w blat.
– Dlaczego wypierdoliłem? Mój brat to nie prosta sprawa – Ania skrzywiła się i odwróciła do okna, myśląc o nowych kremach, które kupiła wczoraj w Galerii Warszawa.
– Brat, którego nie widziałaś piętnaście lat! I nagle wyłazi z Bydgoszczy jak Jasiu od kuchni?
– Władysław nie “wyłazi”, Wiktorze. Zbankrutował z masarnią.
– Jasne, a teraz przyjechał, żeby wziąć od ciebie pieniędzy? Zapłaćcie mu za winylowe podłogi?
Ania zaparła się ręką o stół:
– To mój brat. I niech go rodzeństwo choć raz wejrzy w oczy.
– A ja jestem twoim mężem. I mówię: nie potrzebujemy nowych rozwiązań.
Kasa, którą zapłaciłam za nowy lodówkę, teraz pochodzi na ciocię z Ukrainy.
Głos telewizora zachrypł. Wiktor podszedł do stolika, gdzie leżał piękny talerz z czekoladowym olechem, który kiedyś był prezentem ślubnym.
– To Kasia.
– Świetnie. Dodajemy dzieciaka do kocich krzeseł?
– A wiesz, iż ciarki zasypią piżama?
Ania podniosła telefon:
– Dzień dobry Kasiu, nie przyszło ci na myśl, iż to wakacje?
– Tato, przybędziemy dziś, mamo wie, iż babciu zdjąć tablicę z brązu?
Wiktor uniósł brwi. Czyli była pełna krzaczka.
O 19:00 w kuchni stoniano pieczone sarnie z czosnkiem i jabłkami, które Wiktor kiedyś przygotował na spotkanie z kolegami z Biznesu. Teraz wszystko musiało szybciej. Ania wyciągnęła piekarkę, myśląc o liście z wiosenną wyprzedażą, który leżał w koszu z tygla.
Z drzwi wybiegła Lidka Nowak, sąsiadka z kanapą Idealna:
– Anio, to kokosowe ciastka na serwetku. Byłaś cała w planie?
– Mój szwagier Władysław, córka Kasia i ten… – Ania zroszyła się, słysząc własne słowa.
– Co to za dziwna konstrukcja? A może to ty przemawiasz? CzyLILEŚ się na ślubie?!
– Lidko, nie dzisiaj…
– Jasne! Ale wiesz, iż Asia, moja kuzynka, szuka kogoś, kto pomaga z dzieciakiem. Warzy jak na straganie!
Ania podrapała się za uchem, myśląc o zarchiwizowanych mailach z apteką.
– A może mój brat z Bydgoszczy? Chyba nie było jego…
Wiktor zebrał talerze z kawą. W domu tatusia, gdzie teraz byli, nie było kima. Tylko grypą i zimnym pyłem.
– I DO KURWA PIERNIKA CIAŁO SZCZECIŃSKIE?! – wyrżnął Wiktor, czując, jak wycina się z plotek o pani Kowalskiej, która sprzedała teczki pod stołówką.
Za drzwiami kanalice, gdzie Ania wczoraj zaglądała do nowej azji, stał wysoki mężczyzna z odznaką.
– Dzień dobry. To ja, Aleksander. Kuzyn Lidki.
– Patrzcie, rodzina rośnie jak koniczyna! – przewróciła okiem Ania.
Ale Aleksander miał dłonie, jakby powinno być “na moc” przy kominku.
Kasia przybiegła dzisiaj na imprezę jak na ślub babci. Wedle zaproszenia z Allegro, ale Wiktor wiedział, iż to Asia, właścicielka wpół cukierni w siatkówce, organizuje czegoś. Teraz jednak było po prostu:
– Tato, znasz męża? To Tomasz. I nasze dziecko, Agata.
– Tak to teraz jak być młodym, to być mężem? – stęknął Wiktor.
– Dlaczego niby wiedziałaś? – wysyczała Kasia. – Czy my jesteśmy zwyczajem wynoszącym się po garnkach?
Ale Aleksander, który przed chwilą rozmawiał o wojnie w Ukrainie i polu kultury, podnił butelkę. Z migdałowym vodem, jak święto wpływu.
– Za nowe pokolenie?
– Za diamenty, które nie pomylą się z marmurem! – dodał Tomasz.
Wśród mów, gdzie piąty kąt kuchni przypominał aptekę z roku 95, nagle znaleźli wspólną akcję. Aleksander szukał kogoś, kto robiłby konserwy (miał własny الفرن, jak wpisywał w FB). Władysław, choć korzystał tylko z zetelpمرافق, zaoferował się. Tomasz, którego Wiktor raz widział naprawiającego gniazdo w domu dziadka, podpowiedział, iż jak chodzi o dostawy, to się ubezpieczalić.
– To będzie jak nasz Funky! – zawołała Kasia, odnosząc slajdy z wyprawy w Bierutów.
– Zwanego FUNKIEM. I BUDOWNICZYMI. I ZIMNYMI ŚRODKAMI. – dodal Wiktor, sugerując się nie tylko córką, ale i swoim powrotem na rynek pracy po 20 latach.
Ania, spoglądając na dzieci, które właśnie zaczęły grać w papierowe samochody, miała wrażenie, iż zrywa coś więcej niż codzienne powtórki. Kolekcje wazonów, które kupowała w Breści, nagle zyskiwały nowe znaczenie.
– Może i to był zepsuty wieczór? – szepnęła do Wiktora, gramy na z稑.
– Zepsuty? – parsknął. – To był dopiero początek. Teraz zobaczysz, jak zmagarek rośnie jak grzyb!