Niebieska nić

twojacena.pl 4 dni temu

Niekiedy serce płonie

Jakże Krzysiek ją kochał. Szalał, stał pod oknami późnymi wieczorami, cieszył się, gdy udało mu się zobaczyć jej cień w świetle lampy. Wydawała mu się nieosiągalna jak zjawa. Uwielbiał jej delikatność, bląs skóry, przez którą prześwitywały niebieskawie żyłki. Dusił się od czułości i uczucia.

Na szkolnym baliku kieleckiego liceum zaprosił ją do tańca. Dominika była drobna, taniec z nią nie wyszedło gładko. Dygotał, czoło mu był mokre od potu, a dłonie na jej biodrach bukł gorącem. Wstydził się, iż to czuje, iż widzi jego drżenie. Gdy muzyka się skończyła, odsunął się i wreszcie mógł złapać oddech.

Dziwił się, dlatak inni chłopaki nie szaleli za nią.

Jakub np. wierciły w głowie tylko wysokie Ani z mocnymi nogami, gdy ta biegała po szkolnym stadionie, górując nad innymi dziewczynam, jej kucyk kołysał się rytmicznie.

Dla Krzysiaka ideałem była wiotka Dominika. Była jego obsesją, natręctwem, niemal chorobą. Matka nie rozumiała zachwytów syna – „Śliczna, ale jakaś choroba. – mówiła do ojca. – Trzeba się tym zająć. Odciągnąć go od tej chudzej. Niedobra to dla niego partii. Co ona może mieć w głowie? Taka jakaś nie z tej ziemi, kruciutka. Żona z niej? Gospodyni? I na imię ma jakieś dziwne. Może namówić go na studia w innym mieście? Gdzieś daleko, np. do Krakowa. Tylko żeby się od niej oderwa.”

Ojciec przystał na to i porozmawiał z synem po męsku. Mówił o możliwościach, o prestiżu krakowskich uczelni, iż stać ich na czesne, jeżeli nie złapię się na budżet. I Krzyś się zgodził.

W akademiku powiesił nad łóżkiem powiększone zdjęcie Dominiki z klasowej fotografii. Ale Dominika została w Kielcach, a on był młody. Zdobywał doświadczenie, spotykał się z dziewczynami, a jej obraz przechowywał we wspomnieniach i snach.

Aż poznał Ilonę. Nie trząsł się przy niej jak listek, myślą drżało jasno. Rozumieli się bez słów. Z nią było łatwo i bezpiecznie. Wizerunek Dominiki zbladł gdzieś w zakamarkach pamięci.

Po studiach ożenił się z Iloną i został w Krakowie. Matka cieszyła się z wyboru syna. „Zdecydowanie lepsza niż ta jakaś Dominika.”

Rok później na świecie była już mała Zosia. Krzyś oszalał z miłości do tej kruszyny. Gdy tylko kichnęła, gotów był obudzić połudkowskich lekarzy. A Dominika? Została młodzieńczym marzeniem.

„Ojciec w szpitalu. Operacja. Przyjedź.” – zadzwoniła pewnego dnia matka.

Zosia była przeziębiona, więc Ilona została z nią w domu. Krzyś wziął urlop i pojechał sam.

Kraków żegnał go zimnym dżdżem, a Kielce przywitały słońcem i złotym dywanem liści. Ojciec się nie poddawał, trzymał fason.

Operacja się udała. Matka cała dobę stała przy łóżku ojca, więc Krzyś został sam. Najgorsze minęło, mógł wracać do swoich dziewczyn, jak nazywał żonę i córkę.

Z szpitala wracał pieszo. Nie musiał się spieszyć. Strach minął, nastrój się poprawił. Szedł, szeleszcząc liśćmi, wdychając rześkie, jesienne powietrze.

Nagle przed nim zatrzymała się młoda kobieta. Pochyliła się nad wózkiem, coś poprawiając. Serce Krzysia zabiło mocniej, zanim zorientował się, iż to Dominika.

„Cześć.” – powiedział, podchodząc.

Podniosła się, poznała go, uśmiechnęła się. Patrzył na to samo, znajome wąskie twarzyczkę z przezroczystą skórą i smutnymi oczami.

„Witaj. U rodziców? Na urlopie?” – spytała.

„Tata w szpitalu. Już po operacji.”

„Nie było niebezpiecznie?” – w jej oczach mignął niepokój.

„Wszystko dobrze. A ty? Twoje?” – skinął na wózek.

„Moja.” – Od razu wyczuł, iż jest sama.

Zrobiło mu się jej tak żal, iż chciał objąć jej twarz dłońmi i pocałować tu, na ulicy. Odprowadził ją do domu, pytając o dawnych kolegów. Mówił o sobie, nie czekając na jej pytania. Pomógł wnosić wózek do klatki. Dominika mieszkała w tym samym miejscu. Rodzice wyprowadzili się na wieś, zostawiając jej mieszkanie.

„Wpadnij kiedyś.” – rzuciła na pożegnanie.

Pomyślał, iż mógłby teraz pójść za nią, ale się powstrzymał. Jak dawniej, była nieosiągalna. Nie potrafił po prostu wpaść na herbatę.

Rano znów pojechali z matką do szpitala. Ojciec wyglądał lepiej, choćby żartował. Matka została, a Krzyś kupił róże i poszedł do Dominiki. Nie zdziwiła się, tylko poprosiła o ciszę – córeczka spała.

„Głodny jesteś? Herbaty?” – zaproponowała w kuchni, układając kwiaty w wazonie.

„Nie, dziękuję. Mama mnie już wykarmiła.”

Jej bliskość w ciasnej kuchni znów go poruszyła. Znów czuł to samo drżenie i czułość. Dominika postawiła wazon na stole. Jej twarz była tak blisko… Zauważył, jak na jej skroni pulsuje niebieskawa żyłka.

Nie wytrzymał, pochylił się i dotknął jej ustami. Zamarła na moment, ale potem zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła jak wiotka gałązka do drzewa. Podniósł ją lekko i posadził na blacie…

Z pokoju dobiegd płacz dziecka. Dominika odepchnęła go, zeskoczyła i pobiegła do córeczki. Krzyś potrąsnął głową, jakby chciał odpędzić tę mgę. Wziął głęboki oddech i wyszedł z kuchni. Dominika stała z dzieckiem na ręku. W oczach dziewczyński świeżły jeszcze łzy.

„Idę już.” – powiedział ochrym głosem.

Skinęła głową i wyszła z nim do przedpokoju. Już otwierał drzwi, gdy usłyszał cichy szeł:

„Kładzie się spać wcześnie. Przyjdź po dziesiątej.”

Obejrzał się gwałtownie, nie wierząc uszom. Patrzyła na niego z rozpaczeniem i nadzieją.

Szedł ulicą, próbując ogarnąć uczucia. Gdyby usłyszał to lata temu, skakałby z radości. Teraz wiedział, iż jego życie nie będzie już takie samo, jeżeli pójdzie. Po co? WiniłNigdy tam nie poszedł, a Dominika na zawsze pozostała w jego pamięci tylko jako wspomnienie pierwszej, niespełnionej miłości.

Idź do oryginalnego materiału