Nie zjem tego, rzekła teściowa, spoglądając na potrawę z obrzydzeniem

polregion.pl 2 dni temu

„Nie będę tego jeść” powiedziała teściowa, patrząc z obrzydzeniem na talerz z żurkiem.

„Co to jest?” zmarszczyła nos Danuta, jakby na stole postawiono wiadro śmieci.

„Żurek” z uśmiechem wyjaśniła jej synowa, Bogna. Zdjęła pokrywkę z ceramicznego garnka i zaczęła nalewać gorący, aromatyczny wywar. „Gotowanie z warzyw z własnego ogródka to prawdziwa przyjemność.”

„Nie widzę różnicy” skomentowała z przekąsem teściowa. „Choć przyznaję, iż praca w ogrodzie wymaga wysiłku!”

„Tak, to prawda” zaśmiała się ciepło Bogna. „Ale jeżeli to pasja, to zawsze jest przyjemnie.”

„Ty mówisz o *swojej* pasji, nie o narzuconym obowiązku” prychnęła Danuta, zaciskając usta. „Dla kogo to w ogóle ugotowałaś?”

„Dla nas. Nie ma tego dużo, starczy na dwa posiłki.”

„Nie zjem tej brei” odparła teściowa, machając rękami i cofając się. „To jakieś dziadostwo!” Danuta udawała, iż się krztusi, zasłaniając usta dłonią i odwracając wzrok od stołu.

Bogna wzrokowała w sufit i westchnęła.

Poznała Jacka, syna Danuty, półtora roku temu. Zakochali się tak mocno, iż już miesiąc później wzięli skromny ślub.

Zaoszczędzone pieniądze zainwestowali w swój wspólny marzenie dom na wsi, który stopniowo urządzali z miłością.

W tym czasie Bogna widziała Danutę zaledwie cztery razy tyle samo, co Jacek. A adekwatnie to trzy z tych wizyt to ona namówiła męża, by odwiedzili jego matkę podczas świąt.

Danuta zawsze uważała małżeństwo syna za szaleństwo. Ale nie miała kontroli nad dorosłym, niezależnym mężczyzną, więc czekała na to, co uważała za naturalny i logiczny koniec.

Tyle iż ten koniec jakoś nie nadchodził, co zaczynało ją wkurzać.

Nie rozumiała, co Jacek znalazł w tej „zwykłej dziewczynie”, i zastanawiała się, jak Bogna go uwiódła. Przecież był przystojnym mężczyzną, otoczonym przez kobiety znacznie bardziej godne i atrakcyjne.

Poza tym Danuta była stuprocentową mieszkanką miasta i tak samo wychowała syna. Jej macierzyńska intuicja podpowiadała, iż Jacek już ma dość tego wiejskiego życia i iż wystarczy mały impuls, by wszystko wróciło do normy.

Po tak gorzkim doświadczeniu na pewno w końcu znajdzie partnerkę, która nawiąże z nią prawdziwą przyjaźń.

Ale musiała się pośpieszyć, by przebiegła Bogna nie związała go dzieckiem!

Danuta wymyśliła plan zadzwoniła do synowej, by się zaprosić, bo nikt jej nie powiadomił o „nowym mieszkaniu”.

Bogna przypomniała jej, iż dwa razy dzwoniła z zaproszeniem, ale Danuta zawsze się wymigiwała, mówiąc, iż jest zajęta. Teściowa machnęła ręką i oznajmiła, iż i tak przyjedzie.

Dwa dni później stała w przestronnym, jasnym salonie, niezdolna ukryć oburzenia.

Jej syn tak jak ona i nieżyjący mąż nienawidził zup! W ich rodzinie akceptowano tylko dania, w których wszystko było od razu rozpoznawalne.

Jak Jacek mógł pozwolić, by ta kobieta tak gwałtownie przejęła kontrolę?

Czyżby rzuciła na niego urok?

Dreszcz przerażenia przebiegł Danutę. Natychmiast odrzuciła myśl, iż Bogna trzyma Jacka przy sobie „umiejętnościami w łóżku”.

Bogna i „takie rzeczy”?

Niemożliwe!

Na pewno to czary!

W przeciwnym razie jak wytłumaczyć, iż jej syn je tę papkę?

Danuta spojrzała na synową z nienawiścią.

Udawała świętoszkę, a tak naprawdę powoli „zabijała” jej syna.

„Co niby w tym jest dziwnego?” zapytała Bogna, ignorując teatralne zachowanie teściowej, i nalała jej drugą porcję żurku. „To proste. Jest kapusta, cebula, marchew i buraki, tak jak uczyła mnie babcia. No i świeże zioła z ogródka, z odrobiną śmietany!”

„No to jedz sobie tę breję!” warknęła teściowa.

„W twoim wieku przydałyby się takie rzeczy! Błonnik reguluje trawienie. A zdrowe jelita to zdrowy człowiek!”

Danuta zaczerwieniła się z oburzenia, ale nie odpowiedziała. Zamiast tego spytała:

„A czemu zmuszasz Jacka, by to jadł?”

Bogna zmrużyła oczy, zaskoczona.

„Chyba mu smakuje.”

„A co ma robić mężczyzna, jak nie ma nic innego w domu?”

„Ugotować, co lubi? Zamówić coś? Iść do sąsiadki? Wpaść do mamy?” wymieniała z uśmiechem Bogna.

Na ostatnią sugestię Danuta zrobiła się jeszcze czerwona.

„Nie bądź sarkastyczna! Mogłabyś chociaż z grzeczności zapytać, co lubi.”

„Danuto, spytałam go wprost. Jest dorosły, potrafi mówić. Twierdzi, iż wszystko mu smakuje.”

„Kłamie! Nie widzisz tego? Najpierw nie chciał cię urazić, teraz się zmusza!”

„Ojej!” Bogna zrobiła długą minę. „Żurek już jest, nie wyrzucimy go. Musi się postarać. Pomożesz mu?”

„Co?!” oczy teściowej zrobiły się wielkie.

„Nie? Szkoda. Na pewno doceniłby twoje wsparcie.”

„Ty”

„Bogna! Wróciliśmy!” rozległ się wesoły głos Jacka z przedpokoju.

W salonie pojawił się biały, puszysty kłębek merdającego ogona.

„Aaa!” Danuta krzyknęła ze strachu, chowając się za synową.

„Nie bój się, to Łatka. Nie gryzie. I jest bardzo grzeczna” uspokoiła Bogna, podnosząc rękę, po czym suka od razu się uspokoiła. „Dobra dziewczynka.”

„Czemu wpuszczacie do domu psy sąsiadów?” wyszeptała Danuta, wciąż w szoku.

„Jakie sąsiadów? To nasza. I mieszka z nami.”

„W domu?! To niehigieniczne! oburzyła się teściowa. A Jacek nie lubi psów!”

„Nie, mamo, *ty* nie lubisz psów. Cześć” powiedział Jacek, wchodząc do salonu. Dobrze trafiłaś, akurat na obiad.

„Witaj, synu!” Danuta stała w miejscu, czekając na pocałunek w policzek, ale Jacek tylko lekko ją uścisnął, podczas gdy Bognę pocałował w usta.

„No to jemy?” mężczyzna z rozmarzonym uśmiechem powąchał powietrze.

„Chętnie, Jacku, ale tu nie ma nic do jedzenia.”

„Jak to 'nic’?”

„Ugotowaliście”Jak to 'nic’?” zdziwił się Jacek, a Danuta dodała szybko: „Chyba iż liczycie tę psią zupę, której choćby świnie by nie tknęły!” po czym zamilkła pod twardym spojrzeniem syna, który powoli wyciągnął telefon i rzucił przez ramię: „Łatka, pilnuj proszę, żeby nikt nie uciekł, zanim skończymy jeść”.

Idź do oryginalnego materiału