1 grudnia na facebookowym profilu serwisu Flightradar pojawiła się mapka z nieskończonym jeszcze zapisem lotu helikoptera. Użytkownicy opublikowali kilka postów, zastanawiając się, jaka jest historia za tym obrazkiem. Oczywiście napis, który "wypisał" śmigłowiec mówi sam za siebie: "Wyjdź za mnie". Ale jedno pytanie pozostawało bez odpowiedzi: Czy powiedziała tak?
REKLAMA
Zobacz wideo Gdzie najlepiej poznać drugą połówkę?
Oświadczyny w helikopterze, czyli jak Polak zaintrygował fanów lotnictwa
Na szczęście na tę informację długo nie trzeba było czekać. Aleksander, sprawca całego zdarzenia za pośrednictwem mediów społecznościowych pochwalił się zdjęciem pamiątkowym, które gwałtownie znalazło się zarówno na stronie Flightradar, jak i organizatora lotu. Widzimy na nim zadowolone twarze jego i jego narzeczonej Oliwii, dumnie prezentującej na dłoni pierścionek zaręczynowy.
Skąd pomysł na taką formę zaręczyn i jakim cudem udało się to utrzymać w tajemnicy aż do ostatniej chwili? Jak dowiadujemy się z TVN24, Aleksander zabrał ze sobą swoją dziewczynę na lot w celu wykonania sesji zdjęciowej. Od dzieciństwa interesuje się lotnictwem, więc ta sytuacja w ogóle nie zdziwiła Oliwii. Wsiedli więc do środka i przez półtorej godziny podziwiali widoki. Po tym czasie pilot dał znak Aleksandrowi.
Powiedziałem Oliwce, żeby sprawdziła trasę lotu na Flightradar24. Kiedy to zobaczyła, była w szoku. Ja wyciągnąłem pierścionek, a ona powiedziała 'tak'
- powiedział mężczyzna w rozmowie z serwisem.
Zaręczyny w chmurach. Internauci z całego świata śledzili przelot helikoptera
Wisienką na torcie było zainteresowanie parą tuż po zakończonym locie. Okazało się bowiem, iż przelot ten śledziły tysiące osób - fanów lotnictwa. - Po wylądowaniu okazało się, iż nasz lot był numerem jeden obserwowanym na Flightradar24. Zainteresowanie na świecie było ogromne. Szczęście i przytłoczenie było bardzo duże - podsumował.