Nie wiedziałem o jej istnieniu, aż do teraz. Nie mogę jej oddać – to moja córka.

newskey24.com 1 tydzień temu

Nie wiedziałem o jej istnieniu do dzisiaj. Nie oddam jej przecież do domu dziecka. To moja córka – powiedział mężczyzna.

Kasia przygotowywała kolację i nuciła pod nosem. Wreszcie ucieszy Bartka. Żyli razem dziesięć lat. Najpierw nie chcieli się spieszyć z dzieckiem, dobrze im było we dwoje. Kasia chciała popracować, zdobyć doświadczenie.

Marzyła o posadzie w prestiżowej firmie i obiecała, iż na razie nie planuje dzieci. Praca była dobra, z perspektywami. Kasia świetnie się sprawdziła, miała awans. Zarabiała dobrze, a urlop macierzyński byłby znaczny – teraz można było pomyśleć o dziecku. Ale nie wyszło. Badała się, wszystko było w porządku, z Bartkiem też.

– Proszę uzbroić się w cierpliwość – powiedziała lekarka. – To się zdarza. Osiągnęła pani wiele zawodowo, poświęciła pani dużo sił i nerwów. Niech pani odpocznie, nie skupia się tylko na dziecku. Niech pani po prostu żyje, więcej relaksu – wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się i przepisała Kasi witaminy.

W końcu zaszła w ciążę. Najpierw nie uwierzyła, myślała, iż to pomyłka. Kupiła jeszcze dwa testy, ale na obu pojawiły się dwie kreski. Czekała tydzień, nie mogła wytrzymać dłużej, poszła do szpitala i zrobiła badania. Z Bartkiem będą mieli dziecko! Teraz go ucieszy, urządzą święto.

Kasia smażyła mięso i wsłuchiwała się w siebie. Wiedziała, iż to za wcześnie, by cokolwiek czuć, ale wydawało jej się, iż czuje, jak w niej rośnie nowe życie. Kilka razy podchodziła do lustra i wpatrywała się w swój płaski brzuch, podnosząc koszulkę.

Gaz pod patelnią dawno był wyłączony, woda w czajniku ostygła, a Bartka wciąż nie było. Nie odbierał telefonów. Wreszcie zaskrzypiał zamek w drzwiach. Po odgłosie kroków Kasia zrozumiała, iż mąż nie wrócił sam. Złość ją ogarnęła – będą musieli przełożyć niespodziankę. Wiadomość o ciąży to ich prywatna sprawa.

Kasia westchnęła i wyszła do przedpokoju. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła może dziesięcioletnią dziewczynkę z upartym, podejrzliwym spojrzeniem. Spojrzała na Bartka stojącego za jej plecami.

– Przepraszam, iż się spóźniłem, musiałem po Anię – powiedział, spuszczając wzrok na kark dziecka.

– Kto to? Dlaczego ją przyprowadziłeś? Dlaczego nie zadzwoniłeś? – pytania wylewały się z niej same.

– Chodźmy do pokoju. Wszystko wytłumaczę – Bartek delikatnie popchnął dziewczynkę w stronę salonu.

Kasia została na miejscu, wpatrując się w ich plecy. Gdy weszła do pokoju, już siedzieli razem na kanapie. Usiadła na krześle, by widzieć ich twarze. Dziewczynka obojętnie na nią spojrzała i odwróciła się do okna.

– To Ania, moja córka – powiedział Bartek. Wyglądał na zakłopotanego, winnego i zdeterminowanego.

– Twoja córka? Nic nie rozumiem.

– Sam dowiedziałem się o niej dopiero dziś. Zadzwoniła jej babcia i poprosiła, żebym zabrał Anię. Musi iść do szpitala – wyjaśnił.

– Skąd pewność, iż to twoje dziecko? – spytała Kasia nieufnie.

Bartek zawahał się na sekundę.

– Wszystko się zgadza. Można zrobić test DNA, ale jestem pewien, iż Ania to moja córka. W każdym razie, dopóki jej babcia jest w szpitalu, zostanie z nami. Dziewczynka nie ma innych krewnych, jej mama zginęła w wypadku pół roku temu. Kasiu, zjedzmy kolację, potem opowiem ci szczegóły. – Spojrzał na Anię, która bez wyrazu siedziała obok.

Kasia wstała i wyszła do kuchni. Wszystko w niej protestowało przeciwko jego słowom. Ale nie wyrzuci przecież dziecka na ulicę. *To tylko na kilka dni. To sen, to nie może być prawda.* Bartek z Anią weszli do kuchni i usiedli przy stole. Kasia rozłożyła mięso z ziemniakami na talerze. Sama choćby nie tknęła jedzenia. Dziewczynka jadła ziemniaki, odsuwając mięso.

– Nie lubisz mięsa? – spytał ją Bartek. Kiwnęła głową. – A co lubisz?

– Makaron z parówkami – odpowiedziała cicho, nie podnosząc wzroku.

– No przepraszam. Twój tata nie uprzedził, iż cię przyprowadzi – warknęła Kasia, wylewając złość na nich oboje. Ledwo przyszła, a już się wymądrza, ta mała.

– A herbatę będziesz piła? Czy tylko kompot i sok? Przepraszam, nie mam, mogę ci dać tylko herbatę – dodała sarkastycznie, nalewając wrzątek do kubków.

– Kasia, przestań – ostro przerwał jej Bartek.

Kasia postawiła czajnik na kuchence i wyszła. Słyszała, jak rozmawiali, jak Bartek po raz pierwszy od lat sam zmywał naczynia. Gdy wszedł do pokoju, siedziała na kanapie ze skrzyżowanymi ramionami, wpatrzona w ciemne okno. Próbował ją objąć, ale odsunęła jego rękę.

– Ania powinna już spać – powiedział.

– Rozłóż kanapę. – Kasia wstała i wyjęła pościel z szafy. Dziewczynka stała pod ścianą i śledziła ich spode łba. Gdy Ania się położyła, zamknęli się w kuchni. Opowiedział o związku z matką dziewczynki.

– To się skończyło, zanim cię poznałem. Od tamtej pory jej nie widziałem. A dziś zadzwoniła jej matka i powiedziała o Ani.

– Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? Nie zadzwoniłeś? Sam wszystko zdecydowaś, przyprowadziłeś ją tutaj. Moje zdanie się nie liczy? *Wkrótce będziemy mieli własne dziecko* – chciała powiedzieć, ale się powstrzymała.

– Kasiu, sam byłem w szoku. Nie mogłem jej zostawić samej. Babcia jest śmiertelnie chora. Co miałem zrobić? Oddać do domu dziecka? To moja córka.

– Nie jesteś tego pewien – ledwo powstrzymała krzyk.

– Zrobię test na ojcostwo. Na razie zostanie z nami – powiedział stanowczo.

*„Tak zdecydowałem. Nie podoba ci się – sama decyduj…”* – przeczytała w jego wzroku. Może już nie chce dziecka, które w niej rośnie?

W nocy odwróciła się do ściany. Jaki związek, gdy w drugim pokoju śpi obca dziewczynka, może córka Bartka. Chciało jej się ryczeć. Czuła, iż ich życie od dziś zmieniło się na zawsze i nic z tym nie zrobi.

Minęły lata, i kiedy pewnego dnia Ania przytuliła swoją młodszą siostrę, Kasia zrozumiała, iż rodzina to nie tylko krew, ale przede wszystkim miłość, która potrafi połączyć choćby najbardziej poranione serca.

Idź do oryginalnego materiału