
Wolontariuszka pracuje w magazynie Banku Żywności St. Philip Neri’s Table w kościele św. Filipa Neri w Toronto.
Rosnące koszty życia w Kanadzie ponownie stały się osią ostrej wymiany zdań w Izbie Gmin. Lider Konserwatystów Pierre Poilievre naciskał w poniedziałek na rząd federalny, powołując się na najnowsze dane dotyczące głodu i ubóstwa.
Poilievre odwołał się do raportu Food Banks Canada, z którego wynika, iż w marcu 2025 r. Kanadyjczycy odwiedzili banki żywności blisko 2,2 mln razy — to o 5 proc. więcej niż rok temu i niemal dwa razy więcej niż w 2019 r. Autorzy raportu mówią o sytuacji „historycznej i bardzo niepokojącej”.
Podobne wnioski płyną z analiz Daily Bread Food Bank i North York Harvest Food Bank: przeszło dziesięć procent mieszkańców Toronto korzysta z pomocy żywnościowej.
Konserwatyści obwiniają za kryzys rządzącą Partię Liberalną.
„To nie jest normalne. Jeszcze dekadę temu byłoby to nie do pomyślenia” — napisano w komunikacie ugrupowania. Politycy twierdzą, iż stale rosnący deficyt budżetowy „nakręca ceny wszystkiego” i pogłębia dramat rodzin.
Rząd odrzuca krytykę. Lider Liberałów w Izbie Gmin Steven MacKinnon zwrócił uwagę, iż Konserwatyści głosowali przeciwko programom pomocowym. Liberał Marc Miller podkreślił, iż rząd wdraża stały program dożywiania w szkołach, aby ograniczyć skalę głodu wśród dzieci.
Konserwatyści argumentują, iż programy pomocowe powinny być marginesem. Normą powinno być, by Kanadyjczycy mogli bez problemu utrzymać się z własnej pracy.
Głos zabrała również NDP. Posłanka Leah Gazan oceniła, iż Kanada potrzebuje pilnego wzmocnienia systemów wsparcia społecznego, by powstrzymać narastający kryzys.














