Dziś dowiedziałam się o jej istnieniu. Nie mogłem przecież oddać jej do domu dziecka. To moja córka – powiedział mąż.
Kasia przygotowywała kolację i nuciła pod nosem. Wreszcie uraduje Dominika. Żyli razem dziesięć lat. Najpierw nie spieszyli się z dzieckiem, dobrze im było we dwoje. Kasia chciała zdobyć doświadczenie zawodowe.
Marzyła o pracy w prestiżowej firmie i obiecała, iż w najbliższym czasie nie planuje dzieci. Praca była dobra, z perspektywami awansu. Kasia świetnie sobie radziła, miała otrzymać podwyżkę. Zarabiała dobrze, urlop macierzyński też był atrakcyjny – teraz mogli pomyśleć o dziecku. Ale nie poszło tak łatwo. Badania wykazały, iż wszystko w porządku – i u niej, i u Dominika.
„Proszę uzbroić się w cierpliwość” – powiedziała lekarka. – „To się zdarza. Osiągnęła pani wiele zawodowo, poświęciła pani dużo sił i nerwów. Niech się pani zrelaksuje, nie skupia na dziecku. Po prostu niech pani żyje, dużo odpoczywa, wszystko będzie dobrze” – uśmiechnęła się i przepisała Kasi witaminy.
W końcu zaszła w ciążę. Najpierw nie uwierzyła, myślała, iż to pomyłka. Kupiła jeszcze dwa testy, ale na obu pojawiły się dwie kreski. Wytrzymała jeszcze tydzień, w końcu poszła do szpitala na badania. Z Dominikiem będą mieli dziecko! Teraz go uraduje, urządzą małe święto.
Kasia smażyła mięso i nasłuchiwała własnego ciała. Wiedziała, iż to za wcześnie, by coś czuć, ale wydawało jej się, iż wyczuwa, jak w niej rośnie nowe życie. Kilka razy podchodziła do lustra, podciągała koszulkę i wpatrywała się w swój brzuch. Ale ku jej rozczarowaniu pozostawał płaski.
Gaz pod patelnią dawno już wyłączyła, woda w czajniku ostygła, a Dominika wciąż nie było. Nie odbierał telefonu. Wreszcie zaskrzypiał zamek w drzwiach. Po odgłosie kroków Kasia zrozumiała, iż mąż nie wrócił sam. Zmarkotniała – trzeba będzie przełożyć niespodziankę. Wiadomość o ciąży to sprawa intymna, dotycząca tylko ich dwojga.
Kasia westchnęła i wyszła do przedpokoju. Jej zdumienie było ogromne, gdy zobaczyła dziesięcioletnią dziewczynkę z upartym, podejrzliwym wzrokiem. Spojrzała na męża stojącego za jej plecami.
„Przepraszam, iż się spóźniłem, musiałem zajechać po Zosię” – Dominik spuścił wzrok na kark dziewczynki.
„Kto to? Dlaczego ją przyprowadziłeś? Dlaczego nie zadzwoniłeś?” – pytania wylatywały z ust Kasi wbrew jej woli.
„Chodźmy do pokoju. Wszystko wyjaśnię” – powiedział Dominik i popchnął dziewczynkę delikatnie w kierunku salonu.
Kasia została na miejscu, wpatrując się w plecy dziecka i męża. Gdy weszła do pokoju, już siedzieli obok siebie na kanapie. Usiadła na krześle, by widzieć ich twarze. Dziewczynka obojętnie na nią spojrzała i odwróciła się ku oknu.
„To Zosia, moja córka” – powiedział Dominik. Mąż wyglądał na zawstydzonego, winnego i zdeterminowanego do bólu.
„Twoja córka? Nic nie rozumiem.”
„Sam dopiero dziś dowiedziałem się o jej istnieniu. Zadzwoniła jej babcia i poprosiła, żebym ją zabrał. Trafia do szpitala” – wyjaśnił.
„A skąd pewność, iż to twoje dziecko?” – spytała Kasia nieufnie.
Dominik zawahał się na chwilę.
„Wszystko się zgadza. Można zrobić test DNA, ale jestem pewien, iż Zosia to moja córka. W każdym razie, dopóki jej babcia jest w szpitalu, zostanie z nami. Dziewczynka nie ma innych krewnych, jej mama zginęła pół roku temu w wypadku. Kasia, zjedzmy kolację, potem się wszystkiemu przyjrzę.” – Spojrzał na Zosię, która siedziała obok, wycofana w siebie.
Kasia wstała i wyszła do kuchni. Wszystko w niej protestowało przeciwko słowom męża. Ale przecież nie wyrzuci dziecka na ulicę. *To tylko na kilka dni. To sen, to nie może być prawda.* Dominik z Zosią weszli do kuchni i zajęli miejsca przy stole. Kasia nałożyła mięso z ziemniakami. Sama nie tknęła jedzenia. Dziewczynka jadła ziemniaki, odkładając mięso na bok.
„Nie lubisz mięsa?” – zapytał ją Dominik. Zosia skinęła głową. – „A co lubisz?”
„Makaron z parówkami” – odparła, nie podnosząc wzroku.
„Przepraszam. Twój tata mnie nie uprzedził, iż cię przyprowadzi” – powiedziała ostro Kasia, wylewając złość na Dominika i dziewczynkę. Ledwo się pojawiła, a już gra pierwsze skrzypce, ta mała złośnica.
„A herbatę będziesz piła? Czy tylko kompot i soki? Przepraszam, nie mam ani jednego, ani drugiego, mogę zaproponować tylko herbatę” – dodała sarkastycznie, nalewając gorący napój.
„Kasia, przestań” – przykrzyknął na nią Dominik.
Kasia postawiła czajnik na kuchence i wyszła z kuchni. Słyszała, jak rozmawiali, jak Dominik – po raz pierwszy od wieków – sam zmywał naczynia. Gdy wszedł do pokoju, Kasia siedziała na kanapie ze skrzyżowanymi rękami, wpatrzona w ciemność za oknem. Usiadł obok, spróbował objąć, ale odepchnęła jego dłoń.
„Zosi już czas spać” – powiedział.
„Rozłóż kanapę” – Kasia wstała i wyjęła pościel z szafy. Dziewczynka stała pod ścianą, śledząc ich spode łba. Gdy Zosia się położyła, zamknęli się w kuchni. Opowiedział o romansie z matką dziewczynki.
„To było przed tobą. Nie widziałem jej od tamtej pory. A dziś zadzwoniła jej matka i powiedziała o Zosi.”
„Ale dlaczego mnie nie uprzedziłeś? Sam podjąłeś decyzję, przyprowadziłeś ją tutaj. Moja opinia cię nie obchodzi?” *”Wkrótce będziemy mieli własne dziecko”* – chciała krzyczeć, ale Kasia milczała.
„Kasia, sam byłem w szoku. Nie mogłem jej zostawić samej. Babcia jest śmiertelnie chora. Co miałem zrobić? Oddać do domu dziecka? To moja córka.”
„Nie wiesz tego na pewno” – ledwo powstrzymała krzyk.
„Zrobię test na ojcostwo. Na razie zostanie z nami” – odpowiedział stanowczo.
*”Tak postanowiłem. Jak ci się nie podKasia spojrzała na Zosię śpiącą na rozłożonej kanapie, na Dominika, który wpatrywał się w podłogę, i w głębi serca poczuła, iż choć droga do zgody będzie długa, to właśnie ta rodzina – z całą swoją niedoskonałością – stała się jej prawdziwym domem.