Nie może kłamać pod kopułą
W szkole Romek nie grzeszył dobrym zachowaniem, ale za to uczył się na piątkę. Za naukę chwalili go, za wybryki ganili. Był przystojnym chłopakiem, dziewczyny lepiły się do niego, a on korzystał z tego, zmieniając je jak rękawiczki.
Kasia uczyła się z nim od pierwszej klasy. W szóstej uświadomiła sobie nagle, iż jest za gruba zawsze dokuczali jej, wołając tłusta i bocianie gniazdo. Choć przywykła do przezwisk, z wiekiem bolały ją coraz bardziej. Zwłaszcza gdy koleżanki szeptały o chłopakach, o tym, kto kogo popchnął, szarpnął za warkocz.
Nikt nie popychał Kasi. Nikt nie szepnął o niej nic, poza tymi samymi, wstrętnymi słowami. W domu płakała z upokorzenia.
Mamo, dlaczego jestem taka gruba? Dlaczego tylko ja taka jestem? szlochała.
Córeczko, nie martw się tak, dorośniesz i zmienisz się, teraz jeszcze jesteś dzieckiem próbowała ją pocieszać matka, choć wiedziała, iż córka naprawdę ma nadwagę.
Najbardziej dokuczał jej Romek przystojniak, który w liceum, gdy związał się z piękną, ale okrutną Martą, zawsze ją wspierał, gdy ta naśmiewała się z Kasi. Może chciał się przed nią pokazać? Razem ją prześladowali, a ona znosiła to w milczeniu, tylko łzy spływały po jej pulchnych policzkach.
Minęły lata. Szkoła się skończyła. Koledzy rozjechali się po Polsce Romek studiował na politechnice, Marta w szkole policealnej, Kasia na uniwersytecie. Po maturze już się nie spotkali.
Roman wracał znad jeziora na skraju parku. Był z kumplami, świętowali premie w pracy, więc wszyscy byli rozbawieni i hałaśliwi. Nagle zauważył samotną dziewczynę, stojącą nad wodą i karmiącą kaczki. Podniosła na niego oczy niebieskie, głębokie, hipnotyzujące. Natychmiast oderwał się od znajomych i podszedł do niej, wyciągając rękę.
Roman. A pani jak na imię, piękna nieznajoma? Może spacer? A może od razu ślub? Oto moja wizytówka.
Dziewczyna zawahała się, spojrzała na niego dziwnie, ale wzięła kartkę, zmarszczyła brwi i odeszła.
Roman pobiegł za nią.
Przepraszam, jeżeli panią uraziłem. Trochę się z chłopakami rozkręciłem. Może odszkoduję? Proszę zadzwonić, będę czekał.
Nazajutrz Roman nie odrywał oczu od telefonu. Po południu przyszła wiadomość *Katarzyna!* Ucieszył się jak dziecko.
Podziękował i zaprosił ją na kolację. Czekał pod restauracją z bukietem róż, myśląc, iż może nie przyjdzie aż wreszcie ją zobaczył. Kasia uśmiechała się. Wieczór był idealny.
Z dnia na dzień odkrywał ją na nowo była dobra, oczytana, grała w tenisa, robiła na drutach. Zakochał się po uszy, choć w swych dwudziestu ośmiu latach miał już wiele kobiet. Był choćby dwuletni związek, ale się rozpadł. Uznał, iż nie jest gotowy na małżeństwo.
Ale to coś innego. Kasia jest wyjątkowa. Choć też ma dwadzieścia osiem, wygląda na dwadzieścia cztery.
Wszystko w niej mu się podobało tylko dziwiło, iż była wierząca. Czasem chodziła do kościoła. Bał się ją o to pytać.
Może ma jakieś urazy? Może jest zamknięta w sobie stąd zamknięte profile w sieci. Choć ma wielu znajomych, niektórych mi przedstawia. Ale dlaczego nie chce naszych wspólnych zdjęć? Jakaś dziwna nieśmiałość myślał.
Uznał w końcu, iż to normalne każdy ma swoje granice. Wierzył, iż z czasem się otworzy. Cieszył się, iż w ogóle dała mu szansę.
Minęło pół roku, gdy zaproponował, by zamieszkali razem.
Wybacz, Romku, ale to za wcześnie. Nasz związek i tak rozwija się szybko. Poza tym, wiesz, jestem wierząca nie fanatycznie, ale trzymam się zasad. Będę żyć z mężczyzną tylko w małżeństwie. Wybacz, taka już jestem.
Roman nie obraził się wręcz dostrzegł w tym kobiecą mądrość. To tylko udowadniało, iż Kasia jest inna. Życie toczyło się dalej. Pewnego dnia, po zakończeniu projektu, zabrał ją na wyjazd.
Jedziemy? ucieszyła się. Samochodem, jakieś trzy godziny?
Raczej cztery, nie śpieszę się na trasie odparł.
Dotarli szybko, bo całą drogę gadali i śmiali się. W kawiarni nagle powiedział:
Zostań moją żoną, Kasiu. Zaraz znajdziemy jubilera, kupię pierścionek.
Kasia zmarszczyła brwi.
Mówiłam ci, iż jestem wierząca. A ty choćby w kościele nie byłeś. Na takie decyzje trzeba się przygotować wyspowiadać, poprosić rodziców o rękę. To dla mnie ważne.
Ale sama nie chciałaś mnie jeszcze z nimi poznać zaczął, gdy nagle zobaczył kościelne kopuły. Chodź! pociągnął ją za rękę.
Przed wejściem szepnął:
Teraz się wyspowiadam i pogadam z księdzem.
Kasia nie zdążyła zaprotestować. Ksiądz stał przy ołtarzu. Roman podszedł i, nie dając jej dojść do słowa, zapytał o spowiedź, a choćby o ślub.
Ksiądz pokiwał głową.
Przed ślubem trzeba się przygotować wyjaśnił. Spowiedź to nie wszystko. Ale nie odmówię.
Spowiedź była krótka. Ksiądz pytał tylko, za co Roman prosi Boga o przebaczenie. Wymienił kilka grzechów nie więcej niż w trzy minuty. Ksiądz coś szepnął o szczerości, o wierze, i rozgrzeszył go.
Lecz Romana nic już nie powstrzymało. Znów oświadczył się Kasi. A ona nagle odwróciła się i wyszła. Pobiegł za nią.
Czemu milczRoman patrzył, jak jej sylwetka znika w mroku, a w jego sercu została tylko cisza i bolesne zrozumienie, iż niektóre rany goją się zbyt długo, a niektóre nigdy.