„Nie odrzucajcie starca: historia ojca, który stracił wszystko, ale wciąż pragnął przebaczenia”

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dziś przyszedł do mnie syn bez zapowiedzi. Stał w progu, a ja aż podskoczyłam z zaskoczenia.

„Krzysiu, co za niespodzianka! Dlaczego nie zadzwoniłeś?” – zapytałam, próbując ukryć lekkie zaniepokojenie.

„Byłem w pobliżu, pomyślałem, iż wpadnę” – wzruszył ramionami, ale w jego oczach coś było nie tak.

Zaprosiłam go do kuchni, nalałam herbaty. Siedział przy stole, milczący, aż w końcu wyjął telefon i podał mi go z dziwnym wyrazem twarzy.

„Mamo… tata napisał…”

Na ekranie widniała wiadomość: „Synu, musimy porozmawiać. Przyjdź w sobotę, zabierz braci. Chodzi o spadek. Twój ojciec.”

Ręce zaczęły mi drżeć.

***

Kilka lat temu przyszłam do pracy zapłakana. Koleżanki od razu zauważyły, iż coś jest nie tak.

„Mój mąż wymienił nas na młodszą” – powiedziałam w końcu, ocierając łzy.

„Ale jak?! Przecież byliście tyle lat razem!”

„Też się dziwiłam. Powiedział, iż dla niego już tylko jestem sąsiadką, matką jego dzieci. Że nie czuje już nic.”

„Może za bardzo go pilnowałaś? Mężczyźni tego nie lubią…”

„Gdzie tam! Miałam dzieci, pracę, dom na głowie. On był dorosły. Ale zawsze miał skłonność do zdrad. Kiedy nie było pieniędzy – wracał. A jak dostał dobrą pracę, nagle przypomniał sobie, iż chce ‘prawdziwej miłości’.”

Po rozwodzie zamieszkał z młodszą koleżanką z pracy. Były randki, nowe życie, pieniądze. A potem… jak w telenoweli. Stracił pracę, finanse się posypały, a jego „miłość” gwałtownie znalazła następnego.

„Wyrzuciliśmy twoje rzeczy za płot” – powiedział jej nowy chłopak. „Jak gwałtownie przyjdziesz, może coś zbierzesz.”

Wojtek, upokorzony, wrócił do maleńkiego mieszkania swojej matki. I tam został. Bez rodziny, bez majątków – tylko gorycz. Próbował się odbudować, ale każda kobieta, z którą się spotykał, nie podobała się jego matce. Stała się zgorzkniała, zazdrosna. I tak został sam.

A jego synowie… wyrośli, mimo wszystko. Najstarszy, Krzyś – solidny, odpowiedzialny. Pracował na budowie, ożenił się, został ojcem. Średni, Marek – wesoły, dobry, poszedł na medycynę, żonę poznał na roku. Najmłodszy, Tomek – samotnik, ale radosny. Zawsze mówił: „Nie potrzebuję nikogo, żeby być szczęśliwy.”

A teraz ojciec o sobie przypomniał. Wezwał ich. Poszli, choć niechętnie. To, co zobaczyli w jego mieszkaniu, wstrząsnęło nimi: brud, wilgoć, a on – przygarbiony, blady, jakby życie zabrało mu wszystko.

„Wejdźcie. Usiądźcie” – powiedział ochrypłym głosem. „Wasza matka nie żyje. Ja jestem sam. Zrozumiałem, iż nikomu nie jestem już potrzebny. A wy… jesteście moimi synami. Spadkobiercami. To mieszkanie będzie wasze. Tylko nie zostawiajcie mnie samego. Po mojej śmierci podzielicie je po równo. Albo jak się umówicie.”

Bracia spojrzeli po sobie. Żal ścisnął ich za gardła. Przyrzekli, iż się zastanowią. A wieczorem spotkali się u mnie i zaczęła się awantura.

„Oddacie mi swoje części?” – pierwszy odezwał się Krzyś. „Mam rodzinę, dzieci, potrzebuję tego bardziej.”

„Czekaj” – zmarszczył brwi Marek. „My z żoną też chcemy dziecko. Wynajem nas dusi. Chciałbym sprzedać swoją część i wziąć kredyt.”

„A ja co? Skoro nie mam żony, to już nie jestem rodziną?” – wybuchnął Tomek. „Moje to moje. Sprzedam, przepiję – moja sprawa!”

Głosy robiły się coraz głośniejsze. Siedziałam obok, nie wierząc własnym uszom – jak ci chłopcy, zawsze tacy zżyci, teraz gotowi są pokłócić się o ściany.

„Cisza!” – krzyknęłam. „Co wy wyprawiacie?! Żadnego mieszkania jeszcze nie ma, a wy już się gryziecie!”

„Mamo, przepraszam…” – pierwszy opadł z tonu Krzyś.
„Spoko, sami sobie poradzimy” – mruknął Marek.
„Nie jestem chciwy, nie potrzebuję waszych części” – dodał Tomek. „Po prostu… zabolało.”

A wtedy powiedziałam:

„Dobrze. Sprzedam to mieszkanie. Kupię mniejsze, a resztę podzielę między was. Żeby nikomu nie było żal.”

„Mamo!” – krzyknęli chórem. „Nie wolno! Wiemy, jak lubisz tu mieszkać. Damy radę sami.”

I wtedy rozpłakałam się. Nie ze smutku, ale ze szczęścia. Bo choć każdy z nich jest inny – serce mają to samo. I o to serce walczyłam całe życie.

A ta walka w końcu przyniosła spokój.

Idź do oryginalnego materiału