Nie mogła znaleźć spokoju, a mała marzycielka zasnęła na jej rękach.

newsempire24.com 22 godzin temu

Wanda nie mogła znaleźć sobie miejsca. W ramionach spała mała Zosia, ale ona wciąż nie potrafiła odejść od okna.

Minęła już godzina, odkąd wpatrywała się w podwórko. Kilka godzin temu jej ukochany mąż Krzysztof wrócił z pracy. Wanda była w kuchni, a on wciąż do niej nie zaglądał. Gdy w końcu wyszła, zobaczyła, jak pakuje rzeczy.

— Dokąd idziesz? — spytała zmieszana.

— Wychodzę. Odchodzę od ciebie do kobiety, którą kocham.

— Krzysztof, żartujesz? Coś się stało w pracy, wyjeżdżasz w delegację?

— Czy ty naprawdę nie rozumiesz? Znudziłaś mi się. W twojej głowie jest tylko Zosia, nie zauważasz mnie, o siebie nie dbasz.

— Nie krzycz, obudzisz Zosię.

— Proszę bardzo. Znowu tylko o niej myślisz. Twój mąż odchodzi, a ty…

— Prawdziwy mężczyzna nie porzuca żony z małym dzieckiem — cicho powiedziała Wanda i wyszła do córeczki.

Znała charakter męża. Gdyby teraz przedłużyła tę rozmowę, wybuchłaby awantura. W oczach miała już łzy, których nie zamierzała mu pokazać. Wzięła Zosię z łóżeczka i poszła do kuchni. Tam Krzysztof nie zajrzy — nie miał czego stamtąd zabierać.

Przez okno widziała, jak wsiadł do samochodu i odjechał. choćby się nie odwrócił, ale Wanda wciąż nie mogła odejść od okna. Może liczyła, iż za chwilę jego auto znów pojawi się na podwórku, a on powie, iż to tylko głupi żart. Ale nic takiego się nie stało.

Nie mogła spać całą noc. Nie miała do kogo zadzwonić, by opowiedzieć o swoim nieszczęściu. Dla matki od dawna była zbędna. Cieszyła się, gdy córka wyszła za mąż, i praktycznie od razu o niej zapomniała. Dla Haliny zawsze istniało tylko jedno dziecko — młodszy brat Wandy. Miała przyjaciółki, ale to takie same mamy jak ona. Teraz pewnie śpią. I czym mogłyby jej pomóc?

Wanda zasnęła dopiero nad ranem. Spróbowała zadzwonić do Krzysztofa, ale odrzucił połączenie i wysłał SMS-a: „Nie zawracaj mi głowy”.

W tym momencie Zosia zaczęła marudzić, a Wanda podeszła do niej. Nie może się załamywać. Odszedł i niech sobie idzie. Ma córeczkę, o którą musi zadbać. Trzeba pomyśleć, jak żyć dalej.

Sprawdziła, ile pieniędzy zostało w portfelu i na karcie, i przeraziła się. choćby jeżeli poprosi właścicielkę mieszkania, by poczekała pięć dni z wpłatą czynszu do wypłaty zasiłku, i tak nie starczy. A jeszcze trzeba coś jeść. Mogłaby dorobić zdalnie, ale Krzysztof zabrał laptop.

Miała jeszcze dwa tygodnie opłaconego wynajmu, by coś wymyślić. Ale pomysł musiał przyjść szybko.

Gdy jednak obdzwoniła wszystkich znajomych, zrozumiała, iż nic z tego nie wyjdzie. Nikogo nie interesowała pracująca mama z małym dzieckiem. Nawet, by umyć podłogi, trzeba było zostawić Zosię z kimś na godzinę, może dwie. Ale nie miała z kim. Zmiana mieszkania też by nie pomogła. Wynajmowali już i tak tanie lokum. Jedynym wyjściem była przeprowadzka do rodziców. Ale ona spóźniła się z życiem rodzinnym, podczas gdy brat ożenił się wcześnie. Mieszkał z matką i swoją rodziną, w której rosły bliźniaki. W dwupokojowym mieszkaniu żyło więc pięć osób, a jeżeli dołączy ona z Zosią — jak się tam pomieszczą?

Wanda powiedziała właścicielce, iż wyprowadza się po opłaconym okresie. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Tak, mogła wynająć pokój w akademiku, choćby kilka obejrzała. Ale sąsiedztwo było tam takie, iż i wrogowi by się nie życzyło. Pisała do Krzysztofa, prosząc o pomoc finansową dla córki, ale nie odpowiadał. choćby nie czytał wiadomości. Pewnie dodał ją do czarnej listy.

Zostało pięć dni do wyprowadzki, więc Wanda zaczęła pakować rzeczy. Nie było ich wiele, ale musiała czymś zająć myśli. Wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.

Otworzyła i zastygła w osłupieniu. Na progu stała Janina Zawadzka — jej teściowa.

„Czyżbym miała jeszcze większe problemy?” — pomyślała Wanda, wpuszczając ją do środka.

Z Janiną Zawadzką zawsze były na pieńku. Uśmiechały się do siebie, ale w głębi serca nienawidziły się. Już przy pierwszym spotkaniu przyszła teściowa dała do zrozumienia, iż Wanda jej nie odpowiada. Jak wiele matek, uznała wybór syna za błędny. Przecież mógł znaleźć lepiej. Dlatego Wanda od razu powiedziała, iż nie zamieszkają razem. Nie dogadają się. Postawili na wynajem.

Gdy teściowa przychodziła w gości, było jak w tych dowcipach: „Wandziu, a ty w ogóle tu przecierasz kurze?”. A jedzenie, które gotowała Wanda, teściowa nie jadła, mówiąc, iż takie rzeczy to tylko dla świń. Gdy Wanda zaszła w ciążę, Janina trochę odpuściła. Ale gdy urodziła się Zosia, od razu oznajmiła, iż dziecko „nie w ich typie”, więc Krzysztof powinien sprawdzić, czy to jego córka.

Dopiero gdy Zosia skończyła pół roku, Janina zaczęła dostrzegać w niej znajome rysy i czasem brała na ręce.

Krzysztof, jak mógł, uspokajał żonę. Mówił, iż mama wychowała go sama i dlatego jest taka zazdrosna. Prosił, by zniosła jej wizyty, bo przychodziła rzadko. I choć Wanda ucieszyłaby się z jakiejkolwiek pomocy, nigdy nie prosiła teściowej.

A teraz stała w jej przedpokoju, i to po tym, jak Krzysztof odszedł. Pewnie przyszła, by się na końcu jeszcze raz znęcać. Ale Wandzie już było wszystko jedno.

Głos Janiny wyrwał ją z zamyślenia.

— No, gwałtownie pakuj rzeczy. Nie ma tu dla was miejsca — powiedziała teściowa.

— Janino Zawadzka, przepraszam, nie rozumiem.

— Co tu rozumieć? Pakuj się, mówię. Jedziecie do mnie.

— Do pani?

— A ty gdzieś się wybierałaś? Do matki, gdzie „pięcioro dzieci i baba”?

— Tak. Wiedziała pani o wszystkim?

— Oczywiście, iż wiedziałam. Szkoda, iż nie wcześniej. Dzisiaj ten dureń mi powiedział. Mam trzypokojowe mieszkanie. Wszystkim wystarczy miejsca.

Wanda nie miała wyboru. Pomyślała: „Raz się żyje”.

Gdy przyjechały do domu Janiny, początkowo bała się. Ale pokazała im pokWanda spojrzała na uśpioną Zosię, potem na Janinę, i po raz pierwszy od miesięcy poczuła, iż nie jest już sama – teraz miała prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału