Nie lubisz mojej matki? To wynoś się!” – warknął mąż, nie spodziewając się, iż żona naprawdę to zrobi

newsempire24.com 2 tygodni temu

Nie podoba ci się moja matka wynoś się! rzucił mąż, nie spodziewając się, iż żona naprawdę to zrobi.

Wieczór miał się ku końcowi, a w mieszkaniu, gdzie mieszkali Zosia, jej mąż Krzysztof i teściowa Halina Zawisza, zwykle panowała cisza. Ale dziś od rana nic nie układało się dobrze. Dwulatek Tomek marudził, Halina Zawisza wciąż znajdowała powody do narzekań, a Zosia czuła się wyczerpana. Starała się, jak mogła: gotowała ulubione potrawy teściowej, sprzątała, zajmowała się Tomkiem. Ale zadowolić Halinę było niemożliwe.

Zosiu, znowu źle ułożyłaś ręczniki gderała teściowa, przechodząc koło łazienki. Ile razy mam ci powtarzać, żeby rogi były do środka, a nie na zewnątrz!

Albo:

Źle ubrałaś dziecko, Zosiu! Na dworze chłodno, a ty go w cienką bluzę! Przecież się przeziębi!

Zosia za każdym razem wzdychała. Nie kłóciła się, znosiła cierpliwie, wierząc, iż z czasem wszystko się ułoży, iż Halina przywyknie do niej, do Tomka, do ich wspólnego życia. Krzysztof, gdy sytuacja stawała się nie do zniesienia, zwykle milczał. jeżeli Zosia próbowała się poskarżyć, wzruszał ramionami:

No, po prostu nie zwracaj na nią uwagi, Zosiu. Mama jest starsza, ma nerwy.

Zosia przygotowywała niespodziankę na ich rocznicę ślubu. Zamówiła mały tort, kupiła Krzysztofowi skórzany pasek, o którym od dawna marzył. Chciała urządzić kameralny wieczór, tylko dla nich trójki z Tomkiem, oczywiście.

W dzień rocznicy, gdy kolacja była prawie gotowa, a Tomek na szczęście zasnął, Halina urządziła kolejną scenę. Tym razem dlatego, iż Zosia, jej zdaniem, przesoliła zupę. Choć zupa była zupełnie w porządku.

Tego nie da się jeść! krzyczała teściowa, waląc łyżką w stół. Chcesz nas otruć? Zosiu, zupełnie nie umiesz gotować!

Zosia stała przy kuchence, ściskając w dłoni chochlę. Rocznica, tort, niespodzianka wszystko leciało na złamanie karku. Spojrzała na Krzysztofa, który siedział przy stole, spuszczając wzrok. Czekała, iż w końcu coś powie, iż ją obroni, iż przerwie ten absurd. Ale on milczał.

Krzysztof szepnęła Zosia. Nic nie powiesz?

Wstał, powoli wyszedł z kuchni do przedpokoju. Zosia podążyła za nim.

Mama ma rację rzekł Krzysztof, nie patrząc na nią. Zawsze coś robisz nie tak.

W oczach Zosi zabłysły łzy. To była ostatnia kropla. Patrzyła na męża, a on wpatrywał się w ścianę.

W ogóle rozumiesz, co mówisz? głos jej zadrżał. Dzisiaj nasza rocznica! Ja ja gotowałam, starałam się! A twoja matka

Krzysztof gwałtownie się do niej odwrócił. W jego oczach nie było gniewu, tylko zmęczenie i jakaś obojętność.

Nie podoba ci się moja matka wynoś się.

Słowa te zabrzmiały tak zwyczajnie, tak codziennie, iż Zosia choćby nie od razu zrozumiała ich wagę. Wypowiedział je, jakby dawał radę, a nie wydawał wyrok. Potem odwrócił się i poszedł do pokoju. Kolacja była zepsuta. Święto było zepsute. Wszystko było zepsute.

Zosia siedziała na łóżku w ich sypialni, tuląc śpiącego Tomka. Łzy wyschły, zostawiając na twarzy słone ślady. Była w szoku. Powiedział: Wynoś się. Czy on to poważnie? To przecież ich dom. Ich rodzina. Czy naprawdę jest gotów tak łatwo ją odrzucić, odrzucić syna? Walizki nie pakowała. Po prostu nie wierzyła, iż to wszystko na serio. Wydawało się, iż to zły sen, który skończy się o świcie.

Minął dzień. Potem kolejny. Krzysztof nie przeprosił. Zachowywał się chłodno, zdystansowany. Wracał z pracy, jadł w milczeniu, potem szedł do swojego pokoju lub siadał do komputera. Prawie z nią nie rozmawiał. Z Tomkiem bawił się mechanicznie, bez dawnego entuzjazmu.

Gdy Zosia spróbowała z nim porozmawiać, machnął ręką.

Mama jest bardzo obrażona. Mówi, iż ją znieważyłaś.

Ja ją znieważyłam? Zosia nie wierzyła własnym uszom. Ona na mnie nakrzyczała przez zupę!

To nieważne odciął się Krzysztof. Wszystko zależy od ciebie. Zrób pierwszy krok. Przeproś. Może wtedy wybaczy.

W jego słowach nie było zgody. Tylko ultimatum. I Zosia zaczęła rozumieć. To nie jej dom. Tu jest tylko tymczasowa. Tolerują ją, dopóki jest wygodna, dopóki spełnia wszystkie funkcje. Gdy przestaje być idealna, można ją po prostu wyrzucić jak zbędny przedmiot. Strach, który czuła pierwszego dnia, ustąpił miejsca głuchemu, duszącemu zrozumieniu. To nie rodzina. To gra w jednostronną lojalność. Ona ma być lojalna wobec Krzysztofa, jego matki, ich kaprysów. A oni nie są jej nic winni.

Spojrzała na śpiącego synka. Jemu tu nie było miejsca. I jej tu nie było miejsca. Ten dom, ta atmosfera powoli ją niszczyły. A Krzysztof, jej mąż, tylko patrzył, jak to się dzieje. I, jak się okazało, sam popychał ją ku krawędzi.

Krzysztof siedział w kawiarni z kolegą Jackiem. Mówił wolno, ważąc każde słowo.

Słuchaj, stary, mam tu problem z Zosią zaczął. No, z tą całą sytuacją.

Jacek popił kawę.

Znowu teściowa?

Krzysztof skinął głową.

No właśnie. Mama jest starsza, ma nerwy. A Zosia młoda, powinna się dostosować. A ona nie chce. Wiecznie jakieś pretensje, urazy.

Czuł się zmęczony tą nieustanną walką. Miał dość ciągłych kłótni, narzekań matki, niezadowolenia Zosi. Chciał spokoju.

Mam dość tych ciągłych pretensji ciągnął Krzysztof, rozkładając ręce. Szczerze mówiąc może lepiej by się rozstali. Męczy mnie życie w ciągłym napięciu. Z jednej strony mama, z drugiej ona. A ja w środku. Po co mi to?

Jacek milczał, słuchając.

Powiedziałem jej w

Idź do oryginalnego materiału