Nic nie zdążyłaś!”: jeden wieczór odmienił życie Marii

twojacena.pl 18 godzin temu

— Dziś wieczorem Darek i Ania zaprosili nas do siebie — oznajmił Marek podczas kolacji, choćby nie patrząc na żonę. — Idziemy jutro.

— Może upiekę coś? Szarlotkę? Nie wypada iść z pustymi rękami — zaproponowała Kasia.

— Nie trzeba. Ania świetnie gotuje — machnął ręką mąż. — Wystarczy wino i owoce.

Kasia skinęła głową, ale w środku coś się w niej zagotowało. Tak, nie była mistrzynią kuchni, czasu brak — mały syn, wszystko na niej. Ale przecież stara się, sprząta, gotuje. Tylko nikt tego nie widzi.

Anię widziała raz, na firmowym przyjęciu, i to przelotnie. A teraz — iść do nich jak na komendę, jeszcze z tymi dziwnymi aluzjami, iż cudze żony są lepsze.

W sobotni wieczór Kasia ubrała się starannie, ułożyła włosy — w końcu wyjście do ludzi. Zostawili syna u babci i pojechali.

Mieszkanie Ani i Darka rzeczywiście było nieskazitelne. Wszędzie błysk, przytulnie, pachniało pieczonym kurczakiem i świeżym ciastem. Kasia spojrzała ukradkiem — przecież oni też mają dziecko, a tu ani jednej zabawki, ani okruszka. A Ania wyglądała, jakby wróciła prosto z salonu.

— U was tak przytulnie! — powiedziała uprzejmie Kasia.

— I czysto — dodał Marek. — Nie to, co u nas. Kasiu, powinnaś brać przykład!

Wszyscy się zaśmiali, oprócz Kasi. Zabolało. Zaciśnięte usta, wymuszony uśmiech. Chciała wyjść, ale grzeczność nie pozwalała.

Przy stole rozmowa toczyła się gładko, aż Marek zaczął zachwycać się Anią: gotuje, wygląda perfekcyjnie, prasuje koszule.

— To dopiero żona! — wykrzyknął. — Taką bym chciał!

— A ja? — nie wytrzymała Kasia.

— No, ty też niczego… ale Ania to ideał. Nie bierz tego do siebie.

Kasia wstała i wyszła do łazienki. Zamknęła się i rozpłakała. Porównuje. Upokarza. A ona — wszystko dla niego.

Wróciła do stołu, udając, iż wszystko gra.

Wtedy odezwała się sama Ania.

— Marku, skoro tak podziwiasz, jak wyglądam, możesz brać przykład z Darka. On zajmuje się synem, gdy ja jestem na siłowni, u kosmetyczki czy na zakupach. A ty zostawiasz Kasię samą i jeszcze narzekasz?

Marek zmieszał się, ale próbował żartować:

— No… nie każdy może być idealny.

— Kasia też mogłaby taka być, gdyby nie ciągnęła wszystkiego sama — nie ustępowała Ania. — Może gdybyś choć czasem pomógł, byłby porządek i czas na siebie.

— Co to, napad na mnie? — warknął Marek. — Zwykły komplement!

— Nie, upokorzyłeś żonę. Cały wieczór. A chwalenie mnie to nie powód, by ją obrażać — ostro stwierdził Darek. — choćby nie zrozumiałeś, jak jej było ciężko to słuchać.

— Kasia, powiedz im! — zwrócił się do żony Marek. — Wytłumacz, iż wszystko w porządku.

Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się, ale oczy były puste.

— Nie, Marku. Nic nie jest w porządku. Upokarzasz mnie. Systematycznie. Mam dość.

— Więc teraz jesteś przeciwko mnie?! — syknął. — Chodźmy stąd. Wstyd i hańba.

— Zadzwoń, jeżeli coś — szepnęła Ania, gdy Kasia się żegnała.

W taksówce Marek wpadł w szał. W domu kontynuował. Z oskarżeniami: „Oni cię podpuszczają! U nas wszystko było dobrze!”

Ale Kasia nie krzyczała. Nie tłumaczyła się. Po prostu przygotowywała się do jutra — do dnia, gdy złoży pozew o rozwód.

Miesiąc później już pracowała. Syn poszedł do przedszkola. A ona wreszcie odetchnęła. Było lżej. Nikt nie porównywał. Nikt nie wyrzucał. I już nie bała się ciszy w mieszkaniu. Cisza to nie pustka — to wolność.

Idź do oryginalnego materiału