Nasza córka chce wyjść za nieroba, a my jesteśmy przerażeni!

twojacena.pl 9 godzin temu

W naszym przytulnym miasteczku na północy Polski, gdzie zimy są długie, a ludzie przywykli do ciepła rodzinnego ogniska, zawsze staraliśmy się dać córce wszystko, co najlepsze. Teraz jednak nasze serca pękają z niepokoju: nasza dziewczyna chce wyjść za mąż za chłopaka, który wydaje się niezdolny do niczego poza pustymi obietnicami i lenistwem.

Ja i mój mąż, Marek, wiemy, jak trudno znaleźć tę jedyną osobę. Kiedyś moi rodzice byli całkowicie przeciwni Markowi. Mama bała się jego zamiłowania do samochodów – wiecznie grzebał przy jakimś starym „Maluchu”, a ona uważała, iż to niebezpieczne. Tata marzył, bym wyszła za syna jego przyjaciela, zamożnego inżyniera. Jednak ja pokochałam Marka bez pamięci. Jego dobroć, pracowitość i troska mnie zdobyły, i poszłam pod prąd woli rodziców. Wzięliśmy ślub, a lata pokazały, iż dokonałam adekwatnego wyboru. Razem wychowaliśmy naszą córkę, Kasię, i włożyliśmy w nią całe serce, by nigdy nie zaznała niedostatku.

Kasia zawsze była naszą dumą: bystra, ambitna, z iskrą w oku. Dwa lata temu rozpoczęła studia w wojewódzkim mieście i tam poznała chłopaka o imieniu Krzysiek. Z początku cieszyliśmy się dla niej – młoda miłość jest taka piękna! Ale im więcej dowiadywaliśmy się o Krzysiu, tym większy ogarniał nas niepokój. Teraz Kasia oznajmiła, iż zamierza za niego wyjść. Razem z Markiem jesteśmy przerażeni, bo Krzysiek to prawdziwy leń, i to nie są gołosłowne oskarżenia.

Widzieliśmy to na własne oczy, nie raz. Każde lato Kasia dorabia: to w kawiarni, to jako pomoc biurowa. Oszczędza, by pod koniec sierpnia pojechać z Krzyśkiem nad morze. A co robi on? Nic. Przez dwa lata choćby nie spróbował znaleźć pracy, choćby dorywczej. Kasia ciągnie wszystko na swoich barkach, a on tylko korzysta z jej wysiłku, jakby to było oczywiste. To łamie nam serce – nasza córka zasługuje na więcej!

Pewnego dnia rodzice Krzysztofa zaczęli remont w mieszkaniu. Chcąc poprawić relacje, zaoferowaliśmy pomoc. Przyjechaliśmy, przywieźliśmy narzędzia, farby, tapety. I co? Gdy ja i Marek kleiliśmy tapety i tynkowaliśmy ściany, Krzysiek siedział w swoim pokoju wpatrzony w komputer. Grał w swoje niekończące się gry, choćby nie proponując nam herbaty. My, obcy ludzie, pracowaliśmy w ich domu, a on, zdrowy młody mężczyzna, nie kiwnął palcem. Wtedy uderzyło mnie jak grom: czy to naprawdę człowiek, z którym moja córka chce związać życie?

Krzysiek w ogóle żyje w swoim wirtualnym świecie. Godzinami siedzi przy komputerze, niemal nie rozmawia z ludźmi, a jeżeli już, to tylko o swoich grach lub o tym, jak „wszystko go wkurza”. Nie potrafię sobie wyobrazić, by Kasia była szczęśliwa z takim człowiekiem. Ona jest jak jasna gwiazda, a on ciągnie ją w dół, w bagno swojej apatii. Wiem, iż to małżeństwo stanie się dla niej pułapką, ale jak ją o tym przekonać?

Próbowaliśmy rozmawiać, ale Kasia jest zakochana i nas nie słyszy. Każde słowo o Krzyśku odbiera jako atak. „Po prostu go nie znacie!” – krzyczy, a w jej oczach błyszczą łzy. Widzę, jak miota się między miłością a naszymi argumentami, i to rozrywa mi duszę. Nie chcę, by moja dziewczyna powtórzyła błędy, których będzie żałować całe życie.

Co noc leżę bez snu, wyobrażając sobie, jak Kasia, pełna nadziei, idzie do ołtarza z kimś, kto nie doceni ani jej, ani jej trudu. Boję się, iż poświęci swoje marzenia dla kogoś, kto nie chce choćby wstać z kanapy. Jak do niej dotrzeć? Jak uchronić ją przed błędem, który może zniszczyć jej życie? Moje matczyne serce krzyczy: ten związek to katastrofa, ale nie wiem, jak uratować córkę.

Czasem najtrudniej pozwolić komuś, kogo kochamy, na własne błędy. ale prawdziwa miłość nie polega na trzymaniu kogoś w klatce bezpieczeństwa, ale na tym, by zawsze być gotowym otworzyć drzwi, gdy zechce wrócić.

Idź do oryginalnego materiału