Dawno, dawno temu, w jednym z polskich miast, żyła sobie dziewczyna o imieniu Jadwiga. Pewnego wieczora jej ukończony, niejaki Marek, powiedział jej zimnym tonem:
„Wiesz, Jadzi, na takich jak ty się nie żeni. Są kobiety do miłego spędzania czasu, a są takie, które czekają do ślubu. Niestety, ty do tych drugich nie należysz.”
Jadwiga spojrzała na niego zdumiona. „A co jest ze mną nie tak, Mark? Gotuję, wyglądam dobrze, dom utrzymuję w porządku. Jako kobieta wiesz, iż cię zadowolę.”
„Właśnie wiesz, co jest nie tak! Jesteś 'użyta’, rozumiesz? Na takich się nie żeni. Z takimi się tylko spotyka bez zobowiazań. Żenić trzeba się z uczynną i czystą dziewczyną, dla której byłbyś pierwszy! Taką, co w myśl przysłowia gotowa byłaby wodę po nogach męża wypić.”
Marek, zadowolony, iż ostatnie słowo należy do niego, odwrócił się do ściany i zasypiał.
Tydzień wcześniej Jadzia spędzała wieczór z przyjaciółkami w kawiarni, rozprawiając o swoich świetnych perspektywach. Tak, trzynaście lat po trzydzieści, ale kariera ustabilizowana, mieszkanie w Warszawie, samochód, wygląd wszystko było na miejscu. Czas na wyjście za mąż i dzieci! Tym bardziej, iż kandydat był idealny Marek, czterdziestolatek, przystępny, zadbany, bez problemów finansowych, z dobrą posadą. Prawdziwy złoty medal.
Poznali się w jej gabinecie stomatologicznym przyszedł na kontrolę, a znalazł ukochaną. Tak to bywa.
Jadwiga pracowała ciężko, przyjmując pacjencie w państwowej przychodni i prywatnym, więc na życie osobne czasu brakowało. Marek jednak wieczorem czekał na nią z kartą kwiatów nie banalnymi różami, a luksusowymi peoniami. W lutym! Potem zaprosił ją do restauracji. I tak się zaczęło.
Mijał drugi rok, a propozycji małżeństwa nie było. Przyjaciółki już szeptały, iż porządna kobieta w jej wieku powinna mieć pierścionej na palcu. Wysłuchawszy rad, Jadwiga postanowiła sama poruszyć temat. I usłyszała odpowiedź, która ją zaskoczyła: na takie jak ona się nie żeni!
Co on sobie wyobrażał?! Trzeb było naradzić się z mądrzejszymi, więc po pracy spotkała się z koleżami w kawiarni.
„Wyobraźcie sobie, dziewczyny, powiedział, iż jestem 'użyta’! Okazało się, iż na takie kobiety się nie żeni!”
„Jak to, Jadźka?!” huknęła Kasia „Przecież jesteś piękna, mądry, masz ustawione życie lepiej niż niejeden mężczyzna!”
„Oświadczył, iż ożeni się tylko z dziewiczną. A ja jestem trze szort, nie biorą.”
„Rzuć go, pamiętajesz tego!” zaśmiała się Ola.
„Lepiej przyprowadź go do nas! Zwłaszcza, iż z Tomkiem obchodzimy dziesięć lat małżeństwa w domu. Niech zobaczą, jak to wygląda!” dodała Kasia.
I tak się stało. Marek, który rzadko gdzieś chodził z Jadwigą, tym razem zgodził się na wyjazd. Za samochodem też on zasiadł. Jadwiga ucieszyła się, iż będzie mogła odpocząć, skorę powrót miał być bez jej kierownika.
Na domku Kasi i Tomka panował miły gwar. Będące dzieci ich dwójka i niezliczone kuzynostwo biegały po ogrodzie, podgrzewał się szaszłyk, a po trawie węszył piesek Szpic. Jadwiga patrzyła na niego, myśląc, iż ten żywioł musi mieć gdzieś schowaną baterię.
Przyjęcie zaczęło się po południu i ciągnęło do wieczora. Starsze pokolenia rodzice, dziadkowie już poszły odpocząć, dzieci zasnęły. Przy stole zostały najtwardsze Kasia, Tomek, przyjaciółki i Marek. Pili herbatę z jagodowym ciastem i gadali. W końcu padło pytanie o małżeństwo.
„Powiedzcie mi, Kasiu zaczął Marek dlaczego Jadzia jeszcze nie wyszła za mąż? U was dziesięć lat, a ona sama?”
„Skąd mogę wiedzieć? My z Tomkiem byliśmy młodzi, głupi, pobraliśmy się na trzecim roku. Ona studiowała, nie miała czasu.”
„A czy wyszłaś za mąż jako dziewica?”
„Coś ty, człowieku?! prychnęła Kasia nie, nie byłam. Byliśmy razem od pierwszego roku.”
„Ale poznaliście się, gdy była panienką?”
„Słuchaj, może ty powinieneś być księdziem, nie ubezpieczycielem, skoro tak pytań o niewinność się czepiąsz? warknął Tomek tak, była panienką. Wystarczy?”
„Widzię, była czysta i niewinna. Szacunek, dobrze wybrałeś. Ale jak można prosić o małżeństwo kobietę, która miała już facetów? Wstyd dla rodziny!”
„A ty co, z królewskiego domu jesteś? zaśmiała się Ola iż wianek dla mnie obowiązkowy? To czemu w ogóle dajesz Jadzi nadzieję?”
„Nikt nikomu nie daje nadziei odrzekł Marek wasza koleżanka powinna wiedzieć, iż jest kobietą drugiej kategorii. A ty, Ola, to choćby trzecia rozwódzone z dzieckiem. Daj spokój.”
„Jak ty się w moim domu odzywasz?! wściekł się Tomek sam wiesz, coś ty za jedyny! Świeży mógłbyś być!”
I wyciągnął opierającego się Marka sprzed stołu.
„Wynoś się, nie psuj nam zabawy!” ryknął gospodarz.
Marek skrzywił się i powiedział teatralnie:
„Jadziu, jadziemy! Ze mną czy zostajesz?”
Jadwiga w tym momencie dusiła się z śmiechu. Marek, nie widząc wsparcia, chwycił torbę, trzasnął furtką i odjechał.
A Jadwiga, łkając z radości, powiedziała Tomkowi:
„No, Tomu, zrobiłeś mi przysługę. Już nigdy nie będę miała męża, choćby takiego przeterminowanego!”
„Pomysł z dyskusją o małżeństwie nie był najlepszy przyznała Kasia ale co to w ogóle za facet był?!”
Przyjaciółki długo śmiały się z teorii Marka. Potem Ola odwoziła Jadwigę do domu.
Życie wróciło do normy pacjencie, papierki. Marek nie dzwonił.
Pewnego dnia w gabinecie Jadwiga dostała kopertę. W środku było wystawnie zaproszenie na ślub z winietami, gołebkami i całym ceremonią.
Widocznie Markowi zabrakło gości i postanowił zaprosić byłą.
„Nie idź radziła Kasia po to, żeby się męczyć?”
„A ja bym poszła odrzekła Ola ciekawe, kogo on znal











