Na progu jesieni

twojacena.pl 2 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Babciu, jutro nie przyjedziemy na twój jubileusz, wybacz nam wieczorem zadzwonił Antoni, mąż wnuczki Kasi.

Antosiu, co się stało? zaniepokoiła się Nadzieja Ignacjówna.

Babciu, Kasia właśnie trafiła do szpitala. Nie mogła doczekać się twojego jubileuszu, postanowiła dać ci wcześniejszy prezent, choć jeszcze nie urodziła. Dzwonię z oddziału położniczego głos Antoniego drżał między troską a radością.

Boże, Antosiu, jaka radość! A ja się już wystraszyłam. Dzwonisz wieczorem, nigdy o tej porze nie dzwonicie. Dobrze, dziękuję, iż dałeś znać. Będę się modlić, by wszystko było w porządku z Kasią i moim prawnukiem. Zawołaj, jak tylko się urodzi, choćby jeżeli będzie noc i tak nie zasnę.

Dobrze, babciu, zadzwonię.

Dwie godziny później Antoni znów się odezwał, tym razem promienny:

Babciu, oto twój jubileuszowy prezent prawnuczek Jasio. Kasia czuje się dobrze. Świętuj więc bez nas.

Dziękuję, Antosiu, za Jasia i za życzenia. Przytul mocno Kasię, dzielna dziewczyna.

Nadzieja Ignacjówna kończyła sześćdziesiąt pięć lat. Gości nie będzie wielu: przyjedzie druga córka z mężem i synem, jej wnukiem, oraz przyjaciółki Weronika i Nina, z którymi pracowała latami w tym samym zakładzie. Przyjaźń trwała od młodości.

Siedem lat temu Nadzieja pochowała męża, Leszka. Żyli szczęśliwie, ale los zdecydował inaczej. Serce go zawiodło, jeszcze przed emeryturą. Wychowali córkę Alinę, wysłali na studia, teraz mieszka z mężem w mieście.

Nadzieja i Leszek żyli w osadzie przy dużym kombinacie, gdzie pracowała większość mieszkańców. Ona i Leszek też tam pracowali tam się poznali. Młody inżynier przyjechał z miasta, postawny, przystojny. Zauważył w stołówce rozśmieszaną Ninę, ładną dziewczynę. Po obiedzie zatrzymał ją przy wyjściu.

Nazywam się Leszek, ale możesz wołać mnie Leszek albo Lech zgadzam się na wszystko uśmiechnął się szczerze.

Nadzieja odparła skromnie, rumieniąc się. Spodobał się jej od razu.

Piękne imię. Może poczekam na ciebie wieczorem?

Możesz skinęła głową i odeszła.

Spotkali się tego samego dnia.

Chodźmy do kina albo do parku zaproponował.

Lepiej do parku. W kinie się nie nagadamy zaśmiała się.

Wkrótce zostali parą. Leszek poznał jej rodziców, przynosząc matce kwiaty, a ojcu flaszkę wódki. Był naturalny, rozmawiał swobodnie, jakby znali go od lat.

Masz wspaniałych rodziców powiedział, gdy wychodzili.

Pobrali się niedługo potem. Ślub był huczny przyjechali jego rodzice i bracia z wsi, przywożąc masło, jaja, wędliny.

Tyle jedzenia! dziwiła się matka Nadzi.

Mężczyzn trzeba dobrze karmić śmiała się teściowa.

Mieszkali z rodzicami Nadzi w ich dużym domu. Gdy ci odeszli, zostali sami aż do dnia, gdy i Leszka zabrakło.

Czas leczył rany. Nadzieja przyzwyczaiła się do samotności, choć wciąż brakowało jej męża.

W dzień jubileuszu goście gwałtownie się rozeszli. Gdy odprowadzała przyjaciółki, zobaczyła przed domem starą Nivę i mężczyznę grzebiącego pod maską.

Pomoże pani potrzymać latarkę? poprosił.

Oczywiście.

Auto nie chciało zapalić.

Nocuj pan u mnie zaproponowałam, widząc, jak się męczy.

W domu zauważył zastawiony stół.

Obchodziłam urodziny wyjaśniłam.

Wybiegł, wrócił z słoikiem miodu.

Dla solenizantki!

Rozmawiali do północy. Nazajutrz zniknął, zostawiając tylko miód. Myślałam, iż to sen aż zapukał ponownie, z kwiatami i winem.

Od trzech lat mieszkamy razem. W pobliskiej wsi ma pasiekę jeździmy tam razem.

Kto by pomyślał, iż w moim wieku jeszcze zakocham się jak nastolatka? Dziękuję losowi za drugą miłość. Znów jestem szczęśliwa.

Idź do oryginalnego materiału