Ania: — Poznałam go na Tinderze. Od początku dużo pisał. Długie wiadomości. Żadnego ghostowania [zniknięcie bez słowa]. gwałtownie zaprosił mnie na pierwszą randkę. I było na serio niesamowicie. Patrzył na mnie jak w obrazek. Mówił, iż nie spotkał jeszcze takiej dziewczyny jak ja. Nie jestem głupia, ale jemu uwierzyłam, bo było po nim widać, iż jest szczery. I miało być tak pięknie, inaczej niż zwykle, a okazało się, iż padłam ofiarą "zamachowca miłości".