Jak to zwykle bywa po ślubie, mieliśmy problem z mieszkaniem. Nie było wyjścia – z mężem wynajęliśmy lokum. Ponad cztery lata oszczędzaliśmy na wszystkim, odmawialiśmy sobie wielu rzeczy, by wreszcie odłożyć na własne cztery kąty.
Oczywiście marzyło nam się ładne, przestronne mieszkanie w nowym bloku, ale nie było nas na to stać. Kupiliśmy więc malutką, ale własną kawalerkę w starej kamienicy z wielkiej płyty. Trafił się przypadkiem korzystny wariant, na naszą kieszeń – i skorzystaliśmy z okazji. Ustaliliśmy sobie cel: zrobić porządny remont, odłożyć jeszcze trochę i z czasem sprzedać to mieszkanie, a potem wziąć kredyt i kupić wymarzone, większe.
Aż stało się coś, czego się nie spodziewałam – na rodzinnej naradzie postanowiono, iż mieszkanie zostanie przepisane na teściową, bo dołożyła nam trochę pieniędzy. Nie miałam wyboru, musiałam się zgodzić. Od tamtej pory moje relacje z teściową zaczęły się psuć.
Mąż uspokajał mnie, iż wszystko się ułoży. Ale jego mama przychodziła do nas i skutecznie psuła mi humor. W końcu, po jednej z kłótni o drobiazg, nie wytrzymałam i powiedziałam, iż nie chcę jej więcej widzieć w swoim domu.
Pani Maria okazała się osobą mściwą i bezczelną. Po tym, jak zakazałam jej przychodzić i powiedziałam, co naprawdę o niej myślę, obmyśliła plan. Zleciła tani remont u siebie i jednocześnie żaliła się synowi przez telefon, iż nie da się mieszkać w kurzu i wśród zapachu farby. Mąż, chcąc być w porządku, zaproponował jej, by na jakiś czas przeniosła się do nas. I o to jej chodziło. Jeszcze tego samego wieczoru wprowadziła się do naszej i tak ciasnej kawalerki.
Nie będę opisywać, jak bardzo było mi ciężko – każdy może sobie to wyobrazić. Minął tydzień i teściowa oznajmiła, iż robotnicy zniknęli, remont nie skończony, a na dodatek zepsuła się kuchenka gazowa i wycieka gaz. Innymi słowy – zostaje na czas nieokreślony.
Nie wytrzymałam. Powiedziałam, iż nie będę tego dłużej znosić. Gdy mąż nie potrafił zająć stanowiska, postanowiłam sama rozwiązać sprawę. Ale skończyło się tragicznie – Maria pokazała mi dokumenty mieszkania i wskazała na drzwi:
– Coś ci się nie podoba, kochana? Tu nikt cię nie trzyma – powiedziała zimno.
W tamtej chwili sto razy żałowałam, iż pozwoliłam, aby mieszkanie zostało przepisane na nią, mimo iż włożyliśmy w nie nasze pieniądze. Gdy mnie wyrzucała, mąż stanął w mojej obronie, ale i jemu kazała się wynosić.
Jarosław nie miał wyjścia – poszedł ze mną na wynajem. A w ślad za nami mama rzuciła jeszcze:
– Możesz tu mieszkać z kimkolwiek, ale tylko nie z nią!
Dziś mieszkamy w wynajmowanym lokum, a teściowa została w naszym mieszkaniu. Nie mamy kontaktu i nie wiem, co będzie dalej. Nigdy bym nie przypuszczała, iż własna matka może tak potraktować swoje dzieci.