DWA KUBKI KAWY

polregion.pl 3 godzin temu

Dobry wieczór, Pani Halino! Jak zawsze, dwa latte? uśmiechnęłam się, ale niepokój przebijał w moim głosie, gdy przyglądałam się drobnej, pooranej zmarszczkami twarzy starszej pani, która mimo upływu lat wciąż miała w sobie wiele uroku.

Witaj, Kasiu! Tak, dwa latte, jak zawsze. I jeszcze bułeczkę, jeżeli łaska odpowiedziała cicho, opierając laskę o oparcie krzesła i z wysiłkiem siadając przy oknie, tłumiąc grymas bólu.

Wszyscy się martwiliśmy! Coś się stało? Nie sposób uwierzyć, żeby Pani zapomniała, jaki dziś dzień. Biegałam choćby na zewnątrz, żeby sprawdzić, czy Pani nie widać mówiłam, rzucając szybkie spojrzenie na nową kelnerkę, żeby podała zamówienie.

Kochanie, to, o czym myślicie, na pewno kiedyś nastąpi, ale jeszcze nie dziś zaśmiała się lekko, choć w jej głosie słychać było zmęczenie. Rano poszłam po emeryturę, a bankomat połknął mi kartę! Musiałam iść do banku po nową, a tam kolejka… Wygląda na to, iż wszystkie babcie z dzielnicy postanowiły dziś załatwiać interesy!

Jej ręce, zawsze w czarnych koronkowych rękawiczkach, drżały, a kąciki ust opadły. Czas nikogo nie oszczędza…

Pracuję jako administratorka w małej kawiarni w samym sercu urokliwego Krakowa. To miasto, które noszę w sercu, skrywa niezliczone historie i tajemnice, ale o tym później.

Zaczęłam pracę jako piętnastolatka, bo chciałam zarobić mamie na nowy telefon. Najpierw zmywałam podłogi i naczynia, a potem, po krótkim szkoleniu, zostałam kelnerką. Po szkole poszłam na psychologię studiuję zaocznie, a tutaj, w kawiarni, zdobywam prawdziwe życiowe doświadczenie. To właśnie tu ludzie przychodzą po kawę, która rozgrzewa serca i przywraca wspomnienia ukryte gdzieś głęboko w pamięci.

Obserwowanie ludzi stało się moją pasją. Staram się odgadywać ich nastroje, by uniknąć nieporozumień. Przychodzą do nas rozbawieni nastolatkowie, zakochani szeptający sobie do ucha, eleganckie panie w towarzystwie starszych panów i młode mamy z ciekawskimi maluchami.

Na początku pracy poznałam pewną niezwykłą parę Halinę i Zbigniewa. Przychodzili co sobotę, bez względu na pogodę. W deszcz, śnieg czy upał zawsze pod rękę, zawsze punktualnie. To był ich rytuał, którego nic nie mogło przerwać. Prawie nic.

Zmarzłaś, uparta kobieto i towarzyszko mojego życia? Mówiłem, żebyś wzięła parasol! narzekał Zbigniew, ale w jego głosie było więcej czułości niż złości.

I co z tego? Nie jestem z cukru, nie rozpuszczę się odpowiadała Halina, popijając kawę z wyciągniętym małym palcem.

Zapomniałaś, jak ostatniej jesieni przemoczyłaś nogi i potem leczono cię na zapalenie oskrzeli? W naszym wieku trzeba uważać!

Och, przestań narzekać jak stary dziad. Wszystko będzie dobrze. Zamów mi jeszcze bułeczkę cynamonową prosiła, a on patrzył na nią z taką czułością, iż aż serce rosło.

Lubię patrzeć, jak jesz mówił, uśmiechając się. Dla mnie to większa przyjemność niż jedzenie. I jak ty to robisz, iż tyle w siebie pakujesz i wciąż jesteś taka szczupła?

Niestety, rok temu Zbigniew odszedł. Ale Halina wciąż przychodzi co sobotę. Zamawia dwa latte, ale pije tylko jedno. Drugie stoi nietknięte. Siada przy oknie, miesza cukier w filiżance i milczy. Czasem płacze, wycierając łzy batystową chusteczką.

Pewnego dnia opowiedziała mi ich historię. Poznali się w bibliotece, gdy spadła z drabinki, a on podniósł ją.

Zaręczyliśmy się po trzech miesiącach mówiła. Wiedziałam, iż to ten jedyny. choćby jeżeli było trudno, nigdy nie żałowałam. Gdy chorowałam, przynosił mi herbatę z malinami. Brakuje mi go, Kasiu… Czasem zamykam oczy i wciąż słyszę, jak idzie…

Właścicielka kawiarni często chciała jej nie brać pieniędzy, ale Halina zawsze odmawiała.

Za wszystko w życiu trzeba zapłacić mówiła.

Teraz też zapłaciła, wstała i wyszła powoli, opierając się na lasce. Patrzyłam za nią i płakałam. Chcę mieć taką wiarę jak ona. Chcę ją lepiej poznać i zrozumieć, co daje jej siłę.

Na stole zostały dwie filiżanki jedna pusta, druga pełna.

Dopóki są na świecie tacy ludzie, chce się żyć. I kochać. Mimo wszystko. Kochać…

Idź do oryginalnego materiału