„Może lepiej, żeby babcia poszła i się zgubiła?” – powiedziała Masha z przekorą.

polregion.pl 4 tygodni temu

— Mamo, a może niech babcia wyjdzie i się zgubi? Wszystkim będzie lepiej — powiedziała z wyzwaniem Zosia.

— Zosiu, nie zapomnij zamknąć drzwi — zmęczonym głosem odpowiedziała mama, wstając od stołu.

— Mamo, ile można? Teraz już do końca życia będziesz mi o tym przypominać? — obruszyła się piętnastoletnia dziewczyna.

— Nie do końca życia, tylko dopóki babcia z nami mieszka. jeżeli wyjdzie na ulicę, zgubi się i…

— …i umrze pod płotem, a my będziemy żyć z poczuciem winy. Mamo, a może i dobrze? — rzuciła Zosia.

— Co dobrze? — nie zrozumiała mama.

— Niech wyjdzie i się zgubi. Sama mówiłaś, iż masz już dość z nią zabawy.

— Jak możesz? To moja teściowa, nie krew, ale dla ciebie to przecież rodzona babcia.

— Babcia? — Zosia zmrużyła oczy, jak zawsze, gdy się wściekała. — A gdzie ona była, kiedy jej synuś nas rzucił? Kiedy odmawiała zajmowania się mną? Swoją własną wnuczką? Nie żałowała ciebie, gdy harowałaś za grosze… A potem jeszcze cię obwiniała, iż mąż odszedł…

— Natychmiast przestań! — wrzasnęła mama. — Żałuję, iż ci to wszystko opowiedziałam. — Westchnęła. — Źle cię wychowałam, skoro nie masz w sobie litości dla bliskich, dla rodziny. Boję się. Jak się zestarzeję, też tak będziesz do mnie mówić? Co się z tobą stało? Zawsze byłaś dobrą dziewczynką. Żadnego porzuconego kotka czy szczeniaka nie mogłaś zostawić, zawsze do domu przynosiłaś. A babcia to nie szczeniaczek… — Mama pokręciła głową. — I tak już jest ukarana. Twój ojciec odrzucił nie tylko nas, ale i ją.

— Mamo, idź do pracy, spóźnisz się. Obiecuję, iż zamknę drzwi — Zosia spojrzała na mamę z wyrzutem.

— Dobrze, bo jeszcze sobie nawymyślamy… — Mama jednak nie ruszyła się z miejsca.

— Mamo, przepraszam, ale aż boli patrzeć, jak wyglądasz. Skóra i kości. Masz dopiero czterdzieści lat, a chodzisz zgarbiona jak staruszka, ledwo nogi ciągniesz. Zawsze zmęczona. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Kto ci powie prawdę, jak nie własna córka? — Zosia nie zauważyła, iż znowu podniosła głos.

— Dziękuję. Dopilnuj, żeby nie włączała gazu i nie zostawiała wody w wannie.

— No właśnie, mówię ci — wzdychnęła Zosia. — Siedzimy z nią jak przywiązane. Żadnego życia. Mamo, może oddajmy ją do domu opieki? Tam będzie pod stałą kontrolą. Ona przecież nic nie rozumie…

— Znowu zaczynasz? — przerwała mama.

— Wszystkim będzie lepiej, głównie jej — ciągnęła Zosia, nie zauważając rosnącej irytacji matki.

— Nie chcę cię więcej słuchać. Nigdzie jej nie oddam. Ile jej zostało? Niech będzie w domu…

— A ona nas jeszcze przeżyje. Idź do pracy. Nikąd nie wyjdę, drzwi zamknę, obiecuję — powtórzyła z przekąsem.

— Przepraszam. Zrzuciłam na ciebie… Wszyscy się bawią, a ty pilnujesz babci.

Rozmawiały, nie zwracając uwagi na otwarte drzwi do pokoju babci. Oczywiście wszystko słyszała, ale raczej nie rozumiała, a za chwilę i tak zapomni.

Mama poszła do pracy, a Zosia zajrzała do swojego dawnego pokoju, teraz zajmowanego przez babcię.

— Babciu, chcesz coś? — zapytała.

Wzrok staruszki nie wyrażał żadnej potrzeby.

— Chodź, dam ci cukierka — Zosia pomogła babci wstać i zaprowadziła ją do kuchni.

— A ty kto? — Babcia wpatrywała się w nią pustym spojrzeniem.

— Pij herbatę. — Zosia westchnęła i położyła przed nią cukierka.

Babcia uwielbiała słodycze. Z mamą chowały przed nią cukierki, wydzielając po jednym do herbaty. Zosia obserwowała, jak babcia niezdarnie rozkłada kolorowy papierek. Przez przerzedzone siwe włosy prześwitywała blada skóra głowy. Dziewczyna odwróciła wzrok.

Dawniej babcia farbowała i układała włosy w puszystą fryzurę. Malowała usta jaskrawą szminką, rysowała łukiem brwi. Zosia pamiętała słodkawy zapach jej perfum. Mężczyźni zawsze się za nią oglądali, dopóki nie straciła rozumu.

Nie potrafiła zrozumieć, co czuje do babci: litość, żal, niechęć? Krótki dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia.

— Pewnie mama czegoś zapomniała. — Poszła otworzyć.

Ale w drzwiach stał jej przyjaciel, licealista Kuba. Mama nie pochwalała ich znajomości, więc starał się przychodzić, gdy jej nie było.

— Cześć. Co tak wcześnie? Mama dopiero co wyszła — szepnęła.

— Wiem. Nie widziała mnie.

— Danusiu! — dobiegł z kuchni głos babci.

— Kto to Danusia? — spytał Kuba.

— Tak nazywa mamę i uważa ją za swoją córkę. Zaraz zaprowadzę ją do pokoju. Idź do łazienki i siedź cicho. Dziś ma „jasny” dzień. — Zosia popchnęła go w stronę drzwi.

— Nikogo tam nie ma. — Weszła do kuchni i zobaczyła pustą filiżankę oraz wylizany papierek na stole.

— Chcę herbaty — oznajmiła babcia.

— Ale… — Zosia zrozumiała bezcelowość tłumaczeń.

Babcia gwałtownie zapominała, szczególnie to, co wydarzyło się przed chwilą. Za to doskonale pamiętała dawne czasy. Często się myliła, nie poznawała ich z mamą. Ale zdarzały się krótkie momenty przytomności.

Zosia nie była pewna, czy babcia udaje dla kolejnego cukierka, czy naprawdę zapomniała o herbacie. Kto to wie? Z westchnieniem postawiła przed nią nową filiżankę i położyła kolejnego cukierka.

Babcia długo rozpakowywała go drżącymi palcami. Gdy herbata się skończyła, Zosia zaprowadziła ją z powrotem do pokoju i posadziła na łóżku.

— A teraz śpij — powiedziała, zamykając drzwi.

Z łazienki wyglądał już Kuba.

— Mogę wyjść?

— Tak. Chodź do kuchni. — Zerknęła, czy drzwi zamknięte, i ruszyła za nim.

Siedzieli w kuchni, głowa przy głowie, słuchając muzyki w telefonie — po jednym słuchawku w uchu. Zosia przymknęła oczy, kołysząZosia przymknęła oczy, ale gdy po chwili je otworzyła, zrozumiała, iż choć babcia już prawie nic nie pamięta, to jedno zostało niezmienne – jej potrzeba, by ktoś trzymał ją za rękę w drodze przez ten zagubiony świat.

Idź do oryginalnego materiału