“Szufelka” dla Tomka – i dla całej rodziny
Tomasz, jak zwykle, wszedł do mieszkania, rzucił klucze na półkę i od razu skierował się do kuchni. Karolina stała przy garnku, mieszając kaszę jaglaną – ulubione danie ich dzieci. choćby się nie przywitał.
– Gdzie jest szufelka? – rzucił przez ramię, z chłodną irytacją w głosie.
– Jaka szufelka? – Karolina odwróciła się zdziwiona, próbując zrozumieć, o co chodzi.
– Ta do śmieci. Bo nie da się patrzeć, jak zaniedbałaś dom! – syknął sarkastycznie i, nie czekając na odpowiedź, wyszedł.
Karolina stała nieruchomo, wpatrując się w jego plecy. Nie mogła pojąć – co się stało? Gdzie podział się ten sam Tomek, który kiedyś czule nazywał ją Karolinką i sam zmywał po niej naczynia?
Jeszcze niedawno wszystko wyglądało inaczej. Tomek wracał z pracy, ściągał marynarkę i od razu brał się za odkurzanie. Nie dzielił obowiązków na „męskie” i „kobiece” – po prostu je wykonywał. Z miłością. Po kolacji obejmował Karolinę, namawiając ją do odpoczynku, a sam zmywał talerze.
Żyli wesoło. Imprezy, kino, spotkania z przyjaciółmi. Potem urodziła się córeczka. Tomek promieniał ze szczęścia. Dwa lata później przyszedł na świat syn. Wszyscy zachwycali się: idealna para, złote dzieci, wzorowe małżeństwo.
– Karolinka, masz szczęście do męża – powtarzały koleżanki. – Tacy już się nie zdarzają.
Karolina wierzyła, iż ich miłość jest prawdziwa. I wieczna.
Ale niezauważalnie wszystko się zmieniło. Tomek wracał do domu zirytowany. Siły zniknęły, czułość wyparowała.
– Dlaczego tu jest taki bałagan? – pytał. – Ja haruję cały dzień, a ty nie możesz ugotować obiadu? Co ty robiłaś przez ten czas?
Karolina próbowała tłumaczyć. Opowiadała, jak syn rozlał zupę, jak córka za nim biegała, jak ubrudzili wszystko, łącznie z tapetą. Jak prała, suszyła, uspokajała. Ale Tomek nie słuchał. Był zły. Był zmęczony. Stał się obcy.
Pewnego dnia kroiła cebulę i nie była pewna, czy łzy płyną od warzywa, czy od bólu.
– Mama mnie ostrzegała… – szepnęła. – Nie rozpieszczaj męża. Miłość miłością, ale nie można skóry sobie ściągać dla drugiego. Wejdzie na głowę, wygodnie się rozłoży – i choćby podziękować nie raczy.
A przecież Karolina była pewna, iż ona i Tomek są dla siebie stworzeni. Czuła go. Słyszała choćby bez słów. Ale teraz… teraz to wszystko wydawało się złudzeniem.
A Tomek chyba wyczuł – skoro Karolina się nie opiera, to znaczy, iż jest winna. Jej milczenie potwierdzało jego „rację”. Zaczął grać rolę sędziego w domu. Karolina czuła, iż jej świat się rozpada.
Ale najwyraźniej ich rodzinny anioł postanowił wkroczyć.
Zadzwonili z pracy. Zwolniło się stanowisko, o które Karolinę od dawna pytano. Wyższa pensja, lepsze warunki. Koleżanka odeszła na emeryturę. jeżeli się zgodzi – praca jest jej.
Mama obiecała pomóc z dziećmi, zanim pójdą do przedszkola. Karolina, pełna nadziei, poszła do fryzjera, zrobiła nową fryzurę, odświeżyła garderobę. Postanowiła: czas wrócić do siebie.
A Tomek tymczasem… stracił pracę. Firma splajtowała. Był zdezorientowany, ale udawał, iż wszystko pod kontrolą:
– Z dziećmi dam sobie radę, nie martw się. Aktualizuję CV, śledzę oferty. W razie czego podłączymy twoją mamę.
Karolina nie sprzeciwiała się. Wspierała. Po raz pierwszy od dawna – spokojnie i pewnie.
Dwa tygodnie zajęło jej wdrożenie w nową pracę. W domu niby wszystko funkcjonowało normalnie. Ale po miesiącu zauważyła: w mieszkaniu jest coraz więcej bałaganu, pranie leży nieposkładane, dzieci są marudne. A Tomek – coraz bardziej poirytowany. Cicho skomentowała:
– Chyba trochę sobie odpuściłeś. Ja pracuję, zarabiam, a tu jak w kurniku.
Głos miała łagodny, ale trafny. Nie obraźliwy– No dobrze, ale jeżeli znowu zostawisz te skarpety na środku pokoju, to szufelka wyląduje w twoim łóżku – zaśmiała się Karolina, a Tomek zrozumiał, iż lepiej nie ryzykować.
(If you’d like a slightly different ending or tone, let me know – happy to tweak it!)