Moje wczorajsze urodziny: totalna katastrofa czy niezapomniana impreza?

polregion.pl 4 dni temu

Wczoraj miałam urodziny i, szczerze mówiąc, do teraz nie jestem pewna, czy to było totalne fiasko, czy najwspanialsza impreza w moim życiu.

Zaczęło się od tego, iż jak naiwna dusza, powierzyłam organizację mojej najlepszej przyjaciółce, Kasi. Przysięgała, iż wszystko będzie „na najwyższym poziomie”, iż stół uginał się będzie od wykwintnych potraw, a goście będą zachwyceni. No cóż, Kasia! Gdy wróciłam po pracy do domu, zastąpiłam widok godny komedii o najgorszych imprezach.

Na stole w salonie panował prawdziwy chaos. Resztki pokrojonych wędlin i sera, już nieco wyschnięte, mieszały się z oliwkami, których chyba nikt choćby nie tknął. Warzywa — ogórki, pomidory i jakaś ospała papryka — wyglądały, jakby pokrojono je jeszcze w zeszły poniedziałek. Podejrzewam nawet, iż Kasia po prostu wyciągnęła z lodówki, co było pod ręką, i nazwała to „urodzinowym przyjęciem”. Butelki z winem, sokiem i czymś gazowanym stały w nieładzie, a niektóre były już do połowy puste. Widocznie ktoś postanowił zacząć świętowanie beze mnie.

Kasia, witając mnie w progu, promieniała jak choinka. „No jak? Prawda, iż super?” — zapytała, dumna wskazując na ten kulinarny armagedon. Skinęłam tylko głową, tłumiąc zdumienie. Nie chciałam urazić przyjaciółki, która, jak się zdawało, naprawdę się starała. Ale w głowie kotłowała mi się jedna myśl: „Kto je wyschniętą kiełbasę na urodzinach?”

Mój brat, Tomek, jak zawsze postanowił dorzucić swoje trzy grosze do tego absurdu. Przytargał tort, który najwyraźniej przeszedł prawdziwą podróż. Pudełko było pomięte, krem rozmazał się po wewnętrznej stronie pokrywki, a napis „Sto lat!” zamienił się w coś na kształt abstrakcyjnego dzieła Picassa. „Sam go wybrałem!” — oświadczył dumnie, stawiając tort na stole. Spojrzałam na to cudo cukiernictwa i uznałam, iż zapalimy świeczki tak, jak stoi — może w półmroku nikt nie zauważy jego opłakanego stanu. Ale Tomek był tak zadowolony z siebie, iż nie miałam serca go zawieść. W końcu to mój brat, a jego zapał zawsze przeważa nad wszelkimi wpadkami.

Ania, moja koleżanka z pracy, też postanowiła się wyróżnić. Wręczyła mi prezent — zestaw kosmetWydawało się, iż ten wieczór nie może być bardziej zwariowany, aż do momentu, gdy sąsiad z góry zapukał do drzwi, by poprosić o zachowanie ciszy, a jednocześnie przyniósł nam talerz świeżo upieczonych pączków, które okazały się najlepszą częścią całej imprezy.

Idź do oryginalnego materiału