Moja teściowa chciała rządzić w moim domu, ale pokazałam, kto tu naprawdę jest szefem.

twojacena.pl 3 dni temu

Moja teściowa postanowiła, iż będzie wprowadzać swoje zasady w MOIM domu. Przypomniałam jej, kto tu rządzi.

Tak się złożyło, iż musiałam wpuścić teściową do swojego mieszkania. Nie dlatego, iż miałam na to ochotę. Po prostu mój mąż to wspaniały człowiek i błagał, żebym pomogła – jego matka znalazła się w trudnej sytuacji. Zgodziłam się, zaciskając zęby. Chciałam zachować spokój w rodzinie. Ale najwyraźniej ona gwałtownie o tym zapomniała.

Teściowa zaczęła narzucać w moim domu własne porządki, jakby to ona tu decydowała. Chociaż od razu dałam jej do zrozumienia, iż mieszkanie należy do mnie i nie pozwolę ingerować w moją przestrzeń. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe. Zawsze drażniło ją, iż nie tańczę, jak mi zagra. Mnie irytował jej sposób bycia – wieczne pouczanie i narzucanie swojej woli.

Zaczęła skarżyć się mojemu mężowi. Ale on jest rozsądny – nie reagował na jej insynuacje. Jego matka od początku ciężko znosiła fakt, iż to ja jestem właścicielką mieszkania. Wściekała się, iż nie może narzucić swojej woli tak, jak to robiła zawsze.

Teściowa ma młodszą córkę – Kasię, o cztery lata ode mnie. Rok temu wyszła za mąż, już będąc w ciąży. Młoda para zamieszkała z rodzicami męża, ale nie wytrzymała tam długo. Po pół roku, po narodzinach dziecka, Kasia uciekła z powrotem do matki. Teściowa szlochała:

— Zamęczyli moją dziewczynę! Jaka jej się trafiła teściowa – wąż, nie kobieta! Ciągle tylko gryzie, upokarza, obraża! Jak można tak traktować synową?

Omal się nie roześmiałam. Bo ta „straszna” teściowa to jej żywy obraz. Lustrzane odbicie. No cóż, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.

Kasia się nie rozwiódł, mąż dalej wspierał ją finansowo. Po miesiącu wrócił do żony – tym razem już do kawalerki teściowej. Oczywiście było im ciasno, a teściowa spała na kuchennej sofie. Z zięciem nie mogła dojść do ładu, a Kasia, co zabawne, broniła męża w konfliktach z matką:

— Mamo, nie waż się niszczyć mojego małżeństwa!

Wtedy powiedziałam teściowej wprost:

— Może niech wynajmą sobie coś na swoją rękę?

— A za co? Kasia jest na macierzyńskim, mąż zarabia grosze. Na co ich stać?

— To ich problem. I nas zupełnie nie dotyczy.

Ale ona zaczęła coraz częściej przychodzić do nas. Najpierw narzekała na los, potem na ból pleców od spania w kuchni, w końcu na kłótnie z zięciem. Aż w końcu rzuciła:

— Nie wytrzymam tam dłużej! Mogę do was? Na trochę?

Chciałam odmówić. Ale mąż błagał:

— Mama zostanie tylko dwa miesiące. Rozmawiałem z Kasią, niedługo wynajmą mieszkanie.

Uległam. Ale od razu postawiłam warunki. Teściowa kiwała głową: „Oczywiście, córeczko, wszystko rozumiem”. Przez pierwsze dwa tygodnie była cicha jak mysz. A potem zaczęło się…

Przestawiała wszystko. Raz rozłożyła swoje serwetki, innym razem powywieszała obrazy, jeszcze innym narzekała na zasłony. Najpierw znosiłam to w milczeniu. Potem poskarżyłam się mężowi. Próbował z nią rozmawiać – bez skutku. Miesiące mijały, „tymczasowo” zamieniło się w pół roku. Kasia, jak podejrzewałam, nie zamierzała się wynosić.

Teściowa coraz częściej czepiała się mnie: „Marnujesz wodę!”, „Źle gotujesz!”, „Nie umiesz sprzątać!”. Pewnego dnia wyrzuciła moją chemię domową i kupiła szare mydło, które śmierdziało na cały dom. Oświadczyła: „Chemia to trucizna, wróćmy do tradycji!”.

Do tego regularnie wyrzucała jedzenie z lodówki, choćby to, które dopiero co przygotowałam. Mówiła, iż ma „złą energię” albo iż „szkodliwe dla mojego syna”. Tym razem wybuchłam. Nie poszłam skarżyć się mężowi – sama powiedziałam wszystko, co leżało mi na sercu:

— Mieszkacie w MOIM mieszkaniu. Zgodziłam się na waszą obecność – tymczasowo. I ten czas się skończył. Pakujcie się i wracajcie do córki. Nie potrzebuję drugiej matki. Jestem dorosła i nie pozwolę, żeby ktoś dyktował mi, jak mam żyć w MOIM DOMU!

Teściowa się nadąsała. Gdy mąż wrócił, zaczęła narzekać na mnie. A on tylko rozłożył ręce:

— Rozwiązujcie to między sobą. Nie będę się wtrącać.

Wtedy poszła na całość: zaczęła mówić, iż jest „starsza i mądrzejsza”, iż „powinnam być wdzięczna”. Wtedy postawiłam kropkę nad „i”:

— Wdzięczna? Za co – za to, iż zamieniłaś mój dom w piekło? Nie prosiłam cię o nauki. I na pewno nie pozwolę, żeby moje mieszkanie stało się oddziałem psychiatryka!

Dałam jej miesiąc na spakowanie się. Niech sami rozwiązują swoje problemy mieszkaniowe. Dlaczego ja mam być zakładniczką ich bałaganu? Z własną córką sobie nie poradziła, a teraz chce uprzykrzyć życie mnie?

Nie, dziękuję. Dosyć. W moim domu – moje zasady.

Idź do oryginalnego materiału