Moi krewni czekają, aż odejdę z tego świata. Myślą, iż przejmą moje mieszkanie, ale już w porę się zabezpieczyłem.
Mam sześćdziesiąt lat i mieszkam sam. Nie mam dzieci, nie mam męża choć kiedyś byłem żonaty. W wieku dwudziestu pięciu poślubiłem z miłością Halinę.
Nasze małżeństwo rozpadło się, gdy mój mąż zdradził mnie. Przywiózł kochankę do naszej kawalerki i nie mogłem tego znieść. Spakowałem rzeczy i wprowadziłem się do rodziców. Dwa miesiące po rozwodzie dowiedziałem się, iż jestem w ciąży.
Szczerze mówiąc, nie chciałem mówić o tym byłemu mężowi. Nie kontaktowałem się z nim. Postanowiłem sam wychować dziecko. Gdy urodziłem syna, lekarze przynieśli złe wieści: Dziecko przyszło na świat bardzo słabe, a do tego ma nieuleczalną chorobę. Ma szansę przeżyć dopiero jedenaście lub dwanaście lat.
Nie wiedziałem, co robić i dokąd zmierzać. Karmiłem Piotra piersią każdego dnia, ale w głowie miałem tylko jedną myśl iż moje dziecko niedługo opuści ten świat.
Mój syn skończył piętnaście lat, a tydzień później zmarł razem z ojcem, Stanisławem. Straciłem dwóch ukochanych ludzi.
Po śmierci ojca odziedziczyłem jego duże mieszkanie w samym sercu Warszawy. Przez lata żyłem samotnie, nie miałem wielu mężczyzn w życiu. Chciałem mieć dziecko, ale bałem się, by los nie powtórzył się, więc nie ryzykowałem. Gdy skończyłem czterdzieści pięć, kupiłem laptop, by utrzymywać kontakt z bliskimi i czytać wiadomości.
Krewni gwałtownie się dowiedzieli, iż mieszkam sam, i zaczęli przychodzić po nocach, przynosząc prezenty i upominki. Często pytali, czy spisałem testament, a gdy odkryli, iż go nie mam, zaczęli narzekać na moją sytuację finansową. Niektórzy choćby kombinowali, żeby wyglądać w moich oczach lepiej i godniej. Wiem już, komu przekażę moje lokum. Mam przyjaciela, Andrzeja, którego córka Zofia zawsze pomaga mi bezinteresownie.
Rodzina chce tylko mieszkania. Kiedyś zerwałem z nimi kontakt, ale nie powstrzymało ich to od drapania się po głowie.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie kuzyn Wojciech i zuchwale zapytał, czy jeszcze żyję i komu zamierzam oddać mieszkanie. Byłem tak obrażony, iż zablokowałem wszystkim krewnym możliwość pisania i dzwonienia do mnie.












