Moja pasierbica zaprosiła mnie do restauracji – Byłem w szoku, gdy przyszedł czas zapłacić rachunek

newsempire24.com 1 tydzień temu

Moja pasierbica zaprosiła mnie do restauracji Byłem w szoku, gdy przyszło zapłacić rachunek

Od wieków nie miałem żadnych wiadomości od mojej pasierbicy, Hiacynty. Gdy więc zaprosiła mnie na kolację, pomyślałem, iż może nadszedł czas, by naprawić nasze relacje. Ale nic nie przygotowało mnie na niespodziankę, którą dla mnie przygotowała w tej restaucji.

Nazywam się Rafał, mam 50 lat i nauczyłem się godzić z wieloma rzeczami. Moje życie jest raczej spokojne, może choćby zbyt spokojne. Pracuję w niewielkim biurze, mieszkam w skromnym domu i większość wieczorów spędzam z książką lub przed telewizorem.

Nic ekscytującego, ale mi to odpowiada. Jedyną rzeczą, z którą nigdy nie umiałem sobie poradzić, był mój stosunek do Hiacynty.

Minął rok, może więcej, odkąd ostatnio się odezwała. Nigdy nie byliśmy szczególnie blisko, choćby wtedy, gdy poślubiłem jej matkę, Lilianę, gdy Hiacynta była jeszcze nastolatką.

Zawsze trzymała dystans, a z czasem i ja przestałem się starać. Byłem więc zaskoczony, gdy nagle zadzwoniła z dziwnie radosnym głosem.

Cześć, Rafał powiedziała niemal zbyt entuzjastycznie. Co powiesz na kolację? Chcę wypróbować nową restaurację.

Na początku nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Hiacynta nie odzywała się do mnie od wieków. Czy to jej sposób na zawarcie pokoju? Na zbudowanie między nami więzi? jeżeli tak, byłem gotowy. Od lat na to czekałem. Chciałem poczuć, iż wciąż jesteśmy rodziną.

Jasne odparłem, mając nadzieję na nowy początek. Powiedz tylko gdzie i kiedy.

Restauracja była elegancka, znacznie bardziej niż te, do których przywykłem. Ciemne drewniane stoły, przyciemnione światło i kelnerzy w nienagannych białych koszulach. Gdy dotarłem na miejsce, Hiacynta już tam była i wyglądała inaczej. Uśmiechnęła się, ale ten uśmiech nie sięgał jej oczu.

Cześć, Rafał! Jesteś! przywitała mnie z dziwną energią, jakby na siłę udawała swobodę. Usiadłem naprzeciwko niej, próbując zrozumieć tę atmosferę.

No więc, jak się masz? zapytałem, licząc na rzeczywistą rozmowę.

Dobrze, dobrze odparła szybko, przeglądając menu. A ty? Wszystko w porządku? Jej ton był grzeczny, ale obojętny.

Jak zwykle, rutyna odpowiedziałem, ale choćby nie wydawało się, by mnie słuchała. Zanim zdążyłem cokolwiek dodać, skinęła na kelnera.

Weźmiemy homara powiedziała, rzucając mi szybki uśmiech i może też stek. Co ty na to?

Mrugnąłem, zaskoczony. Nie zdążyłem choćby spojrzeć na menu, a ona już zamawiała najdroższe dania. Wzruszyłem ramionami, starając się nie myśleć o tym za dużo. Dobrze, jeżeli chcesz.

Ale cała sytuacja wydawała mi się dziwna. Była nerwowa, wierciła się na krześle, co chwilę zerkała na telefon i ledwo odpowiadała na moje pytania.

Podczas kolacji próbowałem poruszyć głębsze tematy. Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio rozmawialiśmy, prawda? Brakowało mi tych rozmów.

Tak mruknęła, nie podnosząc wzroku z talerza. Byłam zajęta.

Tak zajęta, iż zniknęłaś na rok? zapytałem z łagodnym śmiechem, choć w moim głosie było słychać nutę smutku.

Rzuciła mi krótkie spojrzenie, po czym wróciła do jedzenia. No wiesz praca, życie

Jej oczy wciąż błądziły po sali, jakby na kogoś czekała. Próbowałem kontynuować rozmowę, pytałem o pracę, o przyjaciół, o jej życie, ale odpowiedzi były krótkie i pozbawione entuzjazmu.

Im dłużej trwała kolacja, tym bardziej czułem się jak intruz w sytuacji, która mnie nie dotyczyła.

W końcu kelner przyniósł rachunek. Automatycznie po niego sięgnąłem, wyciągając kartę, by zapłacić tak jak zawsze. Ale gdy już miałem ją podać, Hiacynta pochyliła się do kelnera i coś mu szepnęła, czego nie dosłyszałem.

Zanim zdążyłem zapytać, rzuciła mi szybki uśmiech i wstała. Zaraz wracam powiedziała Muszę tylko skoczyć do toalety.

Patrzyłem, jak odchodzi, z nieprzyjemnym uczuciem w żołądku. Coś było nie tak. Kelner podał mi rachunek, a moje serce na chwilę zamarło, gdy zobaczyłem sumę. Była znacznie wyższa, niż się spodziewałem.

Spojrzałem w stronę toalety, czekając, aż wróci ale nie wracała.

Minuty mijały. Kelner patrzył na mnie pytająco. Westchnąłem i podałem mu kartę, połykając gorycz. Co się właśnie stało? Czy naprawdę zostawiła mnie z rachunkiem?

Zapłaciłem, czując pustkę. Gdy szedłem do wyjścia, ogarnęła mnie mieszanka frustracji i smutku. Chciałem tylko szansy, by się zbliżyć, by wreszcie porozmawiać. A zamiast tego czułem się jak narzędzie do opłacenia kolacji.

Ale zanim dotarłem do drzwi, usłyszałem za sobą szelest.

Odwróciłem się powoli, niepewny, czego się spodziewać. Żołądek mi się ścisnął, ale gdy zobaczyłem Hiacyntę stojącą tam z szerokim uśmiechem, zabrakło mi tchu.

Trzymała w rękach ogromny tort, uśmiechając się jak dziecko, któremu udał się świetny żart. W drugiej ręce miała kolorowe balony unoszące się nad jej głową. Mrugnąłem, próbując zrozumieć, co się dzieje.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, podeszła bliżej i oznajmiła: Zostaniesz dziadkiem!

Przez chwilę stałem nieruchomo, nie mogąc pojąć jej słów. Dziadkiem? powtórzyłem, jakbym przegapił część historii.

Głos mi lekko zadrżał. To była ostatnia rzecz, której się spodziewałem, i nie byłem pewien, czy dobrze usłyszałem.

Wybuchnęła śmiechem, jej oczy błyszczały tą samą nerwową energią, którą widziałem podczas kolacji. Ale teraz wszystko miało sens. Tak! Chciałam ci zrobić niespodziankę powiedziała, podchodząc z tortem. Był biały, z niebiesko-różową polewą, a na wierzchu wielkimi literami było napisane: Gratulacje, dziadku!

Znów mrugnąłem, próbując to wszystko ogarnąć. Czekaj to wszystko zaplanowałaś?

Skinęła

Idź do oryginalnego materiału