Moja dola poszła w inną stronę

polregion.pl 8 godzin temu

Moja część poszła w obce ręce

Ludwika Nowak stała przy oknie i patrzyła na sąsiednią działkę, gdzie młoda kobieta wieszała pranie na sznurku. Obca kobieta w domu, który powinien był należeć do niej. W domu, gdzie się wychowała, gdzie minęła jej młodość, gdzie umarła matka.

Ludka, co tam tak zastygłaś? odezwała się młodsza siostra Halina, wchodząc do kuchni z siatkami z Biedronki. Herbata zupełnie wystygnie.

Tak tylko patrzę westchnęła Ludwika, odchodząc od okna. Jak ona tu sobie gospodaruje.

Przestań się męczyć Halina zaczęła wykładać zakupy na stół. Co się stało, to się nie odstanie.

Tobie łatwo mówić. Ty masz swoje mieszkanie, a ja cię tylko obciążam.

Nie pleć głupot. Wiesz dobrze, iż mi nie jesteś ciężarem.

Ludwika usiadła przy stole i wzięła ostudzoną filiżankę. Herbata była gorzka, bez cukru oszczędzały. Od kiedy straciły dom, pieniędzy zaczęło brakować jak nigdy. Emerytura niewielka, a utrzymać trzeba było dwie osoby.

Hala, pamiętasz, co mama mówiła o testamencie? zapytała, mieszając łyżeczką.

Oczywiście. Mówiła, iż dom będzie nasz w połowie.

Właśnie. W połowie. A wyszło, iż wszystko poszło dla tej Krysi.

Halina ciężko opadła na krzesło. Temat testamentu bolał obie siostry jak niezagojona rana.

Ludka, przecież to omawiałyśmy sto razy. Mama w ostatnich latach nie ogarniała. Alzheimer, mówili lekarze.

Ale testament pisała nie sama! Był notariusz, świadkowie. Jak mogli pozwolić, by chora kobieta wszystko komuś obcemu zapisała?

Krysia nie jest obca. Wychowała mamę, gdy ta chorowała.

Wychowała! prychnęła Ludwika. Parę miesięcy pokręciła się, leki podawała. A my co? Trzydzieści lat o mamę nie dbałyśmy?

Halina milczała. Obie wiedziały, iż to niesprawiedliwe, ale nic już nie dało się zmienić. Przegrały w sądzie, dom przeszedł na Krysie dalekiej krewnej, która pojawiła się w ich życiu dopiero pod koniec.

Dzwonek do drzwi przerwał ich rozmyślania.

Ja otworzę wstała Halina.

W przedpokoju rozległy się głosy, a potem do kuchni weszła ich siostrzenica Kinga córka zmarłego brata.

Cześć, ciociu Ludko, ciociu Halo pocałowała je w policzek. Jak się macie?

Powoli, po trochu odparła Ludwika. A ty? Praca jak?

W porządku. Wybieram się nad morze. Chciałam zapytać, może potrzebujecie grosza? Mogę trochę pomóc.

Halina i Ludwika wymieniły spojrzenia. Kinga zawsze była dobrą dziewczyną, ale teraz jej oferta zabrzmiała wyjątkowo wzruszająco.

Dzięki, Kinguś powiedziała Halina. Na razie damy radę.

No to jak coś, mówcie, nie krępujcie się. A tak w ogóle, mam nowinę. Pamiętacie Krysie, co dostała dom po babci?

Ludwika zesztywniała.

Jakżeby nie. Co z nią?

No więc sprzedaje dom! Wczoraj widziałam ogłoszenie w necie. Chce milion złotych.

Co?! Ludwika zerwała się z krzesła. Sprzedaje?!

No. Mówi, iż dom stary, remont drogi, a jej mieszkanie w mieście potrzebne.

Nie może być szepnęła Halina. Mama zawsze mówiła, iż dom ma zostać w rodzinie.

Jaka teraz rodzina gorzko się uśmiechnęła Ludwika. Obca baba dostała spadek i robi, co chce.

Kinga niepewnie przestępowała z nogi na nogę.

Ciociu Ludko, może byście do niej poszli? Pogadali? Może zgodziłaby się sprzedać wam taniej?

Za co kupić? załamała ręce Ludwika. Ja mam emeryturę dwa tysiące, Hala dwa i pół. Skąd weźmiemy milion?

Może jakiś kredyt?

W naszym wieku kredyt? Ja mam sześćdziesiąt osiem, Hala sześćdziesiąt cztery. Kto by nam dał?

Kinga westchnęła.

Szkoda bardzo. Dom był przecież piękny, duży.

Był powtórzyła jak echo Ludwika.

Po wyjściu siostrzenicy siostry długo siedziały w milczeniu. Za oknem zachodziło słońce, malując kuchnię złotymi barwami.

Wiesz co odezwała się nagle Ludwika pójdę do niej. Do tej Krysi.

Po co? zdziwiła się Halina.

Pogadam. Może sumienie jej podpowie.

Ludka, nie rób tego. Tylko się zdenerwujesz.

A co mam do stracenia? Dom i tak nie mój.

Następnego ranka Ludwika włożyła najlepszą sukienkę i poszła do rodzinnego domu. Miejsce było blisko, ledwie dwa przecznice dalej, ale każdy krok przychodził z trudem.

Dom wyglądał na zaniedbany. Płot krzywy, furtka skrzypiała, w ogrodzie królowały chwasty. Ludwika boleśnie skrzywiła się, wspominając, jak zadbany był ten kawałek ziemi za czasów matki.

Zapukała. Otworzyła Krysia kobieta koło czterdziestki, tęga, z niezadowoloną miną.

A, to wy powiedziała, rozpoznając Ludwikę. Czego?

Dzień dobry, Krysiu. Możemy porozmawiać?

O czym?

Wpuśćcie, proszę. Na dworze niewygodnie.

Krysia niechętnie wpuściła ją do środka. W przedpokoju śmierdziało stęchlizną i brudnymi naczyniami. Ludwika z bólem rozpoznawała znajome ściany, teraz zniszczone i brudne.

Chodźcie do kuchni burknęła Krysia.

Kuchnia wyglądała strasznie. Wszędzie leżały brudne talerze, na kuchence stały przypalone garnki, okna były pozaklejane taśmą.

Siadajcie wskazała krzesło Krysia. Tylko szybko, bo nie mam czasu.

Ludwika ostrożnie usiadła.

Krysiu, słyszałam, iż sprzedajecie dom.

No i co z tego?

Rozumiecie, to nasz dom dzieciństwa. Ja z siostrą tu dorastałyśmy, rodzice tu żyli. To dla nas ważne.

No i co mi z tego?

Może sprzedalibyście go nam? Wiem, iż nie mamy dużo, ale mogłybyśmy rozłożyć płatność…

Krysia parsknęła śmiechem, ale dźwięk był przykry, złośliwy.

Rata! Od emerytek! Rozum wam odpłynął?

Krysiu,

Idź do oryginalnego materiału