Moja córka twierdzi, iż źle zajmuję się wnukami i nie darzę ich miłością.

newsempire24.com 4 dni temu

Niedawno, po całym zamieszaniu z wnukami, moja córka powiedziała mi, iż jestem złą babcią, która nie kocha swoich wnuków.

Gdy w końcu przeszłam na emeryturę, ogarnęły mnie sprzeczne uczucia — z jednej strony euforia z zakończenia zawodowej drogi, z drugiej lęk przed nieznanym. Lata pracy zostały za mną, a przede mną rozpościerała się pustka, którą trzeba było wypełnić.

Poranne pobudki, pośpiech do pracy, nagłe zadania — wszystko to zniknęło w jednej chwili. Początkowo czułam się zagubiona: co teraz robić, jak zorganizować swój dzień?

W pierwszych tygodniach gorliwie zajmowałam się domem — sprzątanie, gotowanie, porządkowanie starych rzeczy. Ale gwałtownie zrozumiałam, iż wieczne dbanie o porządek nie jest tym, o czym marzyłam, czekając na emeryturę.

W głowie wciąż słyszałam głos: „Musisz być potrzebna, nie możysz siedzieć bezczynnie”. Ale stopniowo uświadomiłam sobie, iż teraz mam pełne prawo do odpoczynku i dbania o siebie, nie musząc się przed nikim usprawiedliwiać.

Zaczęłam szukać zajęć, które przynoszą mi radość. Najpierw przypomniałam sobie o miłości do czytania. Od młodości uwielbiałam książki, ale w latach pracy brakowało na nie czasu. Na półkach zebrała się cała biblioteka nieprzeczytanych tomów.

Teraz mogłam całkowicie oddać się fascynującym historiom, smakując każdą stronę bez zerkania na zegarek. To stało się prawdziwą przyjemnością — czytać bez pośpiechu, z kubkiem herbaty w dłoni, wygodnie rozsiadając się w ulubionym fotelu.

Zrozumiałam też, iż muszę zadbać o zdrowie. Lata w ciągłym biegu zostawiły ślady — bóle stawów, wysokie ciśnienie. Na początku trudno było zmusić się do wyjścia na spacer bez dawnych pośpiechów.

Zaczęłam od krótkich porannych przechadzek. Krok za krokiem, dzień za dniem, poczułam, jak wraca lekkość. Moje ciało może już nie jest młode, ale z troską i uwagą wciąż może cieszyć dobrą formą.

Znalazłam euforia w codziennych rytuałach: poranne spacery po parku, wieczorna herbata na balkonie, obserwowanie zachodu słońca. Czasem po prostu siedzę i wsłuchuję się w śpiew ptaków, ciesząc się chwilą.

Te chwile nauczyły mnie dostrzegać szczęście w zwykłych rzeczach. Teraz staram się, by każdy dzień miał w sobie coś przyjemnego, choćby drobiazg, a to daje mi siłę i ochotę do życia.

Zrozumiałam też istotną lekcję — nie czuć winy za odpoczynek. Tak, moje dzieci czasem mówią: „Mamo, ty nic nie robisz”. Ale całe życie poświęcałam rodzinie i pracy.

Teraz, gdy zasłużyłam na odpoczynek, dlaczego nie mogę po prostu być sobą? Nie można żyć tylko na czyjąś rzecz, bo można siebie zgubić. To nie znaczy, iż nie kocham bliskich — po prostu każdy ma prawo do własnej przestrzeni i czasu.

Zaczęłam nowe pasje. Na przykład wzięłam się za szydełkowanie — nie z konieczności, ale dla przyjemności. Każdy nowy ścieg, wzorek sprawiają spokój i satysfakcję. Gdy patrzę na gotowe dzieło, wiem, iż choćby w moim wieku można tworzyć coś pięknego własnymi rękami.

Z czasem dotarło do mnie, iż emerytura to nie koniec aktywnego życia, ale początek nowego etapu. To szansa, by cieszyć się drobiazgami, być wolną od grafików i obowiązków, które kiedyś wydawały się niezbędne.

Jeśli mój doświadczenie komuś pomoże, będę szczęśliwa. Bo nie trzeba odkładać życia dla siebie na starość — wystarczy zacząć zauważać to, co nas uszczęśliwia, i dać sobie prawo do odpoczynku i małych radości.

Dziś wiem na pewno: życie trwa, i w każdym wieku można je wypełnić sensem oraz radością. Najważniejsze, by słuchać własnych pragnień i nie bać się żyć tak, jak naprawdę chcemy.

Idź do oryginalnego materiału