Mieszkaniowy dyle. Walka o przyszłość
Nazywam się Iwona, mam 48 lat i stoję przed wyborem, który łamie mi serce. W naszym spokojnym miasteczku nad rzeką San mój syn Kacper oznajmił, iż chce ożenić się ze swoją dziewką Kingą. Pełni nadziei marzą, by zamieszkać w jednoosobowym mieszkaniu, które wynajmujemy z mężem. Ale ja stanowczo się sprzeciwiam – i mam ku temu powód, który gryzie mnie od środka. Ta decyzja może zmienić na zawsze nasze relacje, ale nie potrafię postąpić inaczej, bojąc się o swoją przyszłość i popełnienia cudzych błędów.
Kacper i Kinga błagają nas, by pozwolić im żyć w naszym „jedynaku”. Razem z mężem, Piotrem, mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu, gdzie dorastał Kacper. Tamto maleństwo kupiliśmy kilka lat temu na kredyt, który dopiero co spłaciliśmy. To nasz plan na emeryturę. Wynajmujemy je, by odłożyć trochę grosza i żyć godnie, gdy przyjdzie czas na odpoczynek. Teraz te pieniądze to dodatek, ale za parę lat będą jedyną poduszką bezpieczeństwa. Bez nich staniemy się emerytami liczącymi każdą złotówkę, a ja nie chcę spędzić starości, zastanawiając się, czy stać mnie na lekarstwa.
Kinga mieszka w ciasnym dwupokojowym mieszkanku z rodzicami, młodszą siostrą i chorą babcią. Jej rodzina marzy, by wreszcie się wyprowadziła – wtedy zrobi się luźniej. Rodzice Kingi nie mają szans kupić im mieszkania, więc liczą na nas. Ale ja nie mogę się na to zgodzić. jeżeli wpuścimy Kacpra i Kingę do tego mieszkania, nigdy nie uda nam się ich stamtąd „wykurzyć” – zwłaszcza jeżeli pojawi się dziecko. Ta myśl wbija się we mnie jak drzazga, bo wiem, iż dobrota może skończyć się katastrofą.
Moja przyjaciółka Grażyna wpadła w taką pułapkę. Pozwoliła córce i zięciowi zamieszkać w swoim wynajmowanym lokalu, mówiąc, iż to tylko na czas „ogarnięcia się”. „Zbierajcie na swoje, potem się wyprostujecie” – powtarzała. Ale oni nie zbierali. Zamiast tego wydawali na wakacje, markowe ciuchy i gadżety. Potem przyszły dzieci i teraz Grażyna nie może ich wyprosić. „Jak mam wyrzućć córkę z maluchami? – szlochała. – A pieniędzy nie wezmę, bo ona w urlopie macierzyńskim. A ja ledwo wiążę koniec z końcem z emeryturą!” Jej łzy i bezradność to dla mnie ostrzeżenie. Nie chcę powtórzyć jej losu.
Boję się, iż jeżeli oddamy im mieszkanie, Kacper i Kinga odłożą myślenie o przyszłości na później. Po co oszczędzać, skoro mają dach nad głową za darmo? A my z Piotrem zostaniemy z niczym. Gdy przyjdzie czas emerytury, będziemy kombinować, jak przeżyć za grosze. Ta wizja paraliżuje mnie strachem. Nie chcę, żeby moja starość była walką o przetwarzanie, gdzie choćby parówki z Biedronki staną się luksusem.
Kacper patrzy na mnie z pretensją, nie rozumiejąc mojego uprzedzenia. „Mamo, nie mamy gdzie się podziać – mówi. – U rodziców Kingi jest jak w klatce”. Jego słowa bolą, ale się nie ugię. „Wynajmijcie coś, zacznijcie odkładać – odpowiadam. – My z tatą daliśmy radę, wy też dacie”. Ale w jego oczach widzę zawód, a to rozrywa mi serce. Kinga milczy, ale jej wzrok jest pełen urazy, jakbym niszczyła ich marzenia. Czuję się jak potwór, ale nie mogę ustąpić.
Nocy spędzam na przewracaniu się z boku na bok, analizując naszą rozmowę. Wyobrażam sobie, jak Kacper i Kinga tłoczą się w wynajętej kawalerce, licząc każdą złotówkę, i robi mi się żal. Ale zaraz przypominam sobie Grażynę, jej łzy, jej pusty portfelu, i wraca mi twardość. My z Piotrem pracowaliśmy całe życie, żeby zabezpieczyć swoją starość. Dlaczego mamy poświęcić wszystko dla ich wygody? Są młodzi, mają czas i siły, by stanąć na własne nogi.
Wiem, iż mój upór może odepchnąć Kacpra. Może zasiać w nim urazę, a nasza bliskość, taka ciepła przez lata, przepadnie. Kinga może go przeciwko mnie podjudzić i zostanę bez syna. Ta myśl to jak nóż w plecy. Ale nie mogę zaryzykować swojej przyszłości, nie mogę powtórzyć błędu Grażyny. Chcę, żeby Kacper i Kinga nauczyli się odpowiedzialności, tak jak my z Piotrem. My też zaczynaliśmy od zera, braliśmy kredyt, oszczędzaliśmy, ale mamy swoje. Czemu oni nie mogą?
Siedzę przy oknie, patrząc na zaśnieżone uliczki miasteczka, a we mnie szaleje burza. Kocham syna, ale nie poświęcę wszystkiego dla jego chwilowego szczęścia. Niech wynajmują, niech uczą się walczyć o swoją przyszłość. Wierzę, iż dadzą radę, ale strach przed ich utratą nie daje mi spokoju. Czy postępuję słusznie? A może moja twardość stanie się murem, który na zawsze nas rozdzieli?