Megalityczna Macedonia cz. 2

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Tatikew Kamen wznosi się w północno-wschodniej Macedonii (no, Macedonii Północnej) na wysokość 1013 metrów ponad poziomem morza, zaś jego szczyt to grupa stromych skałek.
Tatikev Kamen
Okolica jest dość odludna (najbliższe wioski zamieszkałe są przez Serbów; to tak w ramach ciekawostki) – i przez wieki odwiedzana była chyba tylko przez miejscowych pasterzy. Na początku XXI wieku trafili tu także archeolodzy – i znaleźli na szczycie konstrukcje ludzką ręką uczynione (zaraz po archeologach trafili tam Teoretycy Starożytnej Astronautyki, i stwierdzili całkiem coś przeciwnego). Były to mianowicie kamienne platformy służące – pamiętajmy, iż to archeolodzy, więc wszystko pod to podciągają – celom kultowym.
Kultowa platforma obserwacyjna albo ołtarz
Rozpoczęto prace, znaleziono sporo artefaktów, i stwierdzono, iż miejsce to było użytkowane od około 1800 roku BC – czyli ma prawie 4000 lat. W tym czasie na Bałkanach zaczynała się już wczesna Epoka Brązu – u nas zaś dogorywała megalityczna kultura pucharów lejkowatych, wiecie, ta od kopców kujawskich i najstarszego wizerunku koła; nasi tkwili jeszcze w Młodszej Epoce Kamienia, ale pojawiały się i tam importy ze Śródziemnomorza – choćby miedziany nożyk.
Artefakt z kujawskich grobowców
Biorąc pod uwagę datowanie znalezionych artefaktów stanowisko to było młodsze o jakieś półtora tysiąca lat od Adama z Gowrlewa. Znaczy, nie mógł on tam składać ofiar. Chociaż...
Adam z Gowrlewa
Wspominałem już o tym kilkukrotnie – i na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie określić kiedy owe kamienne konstrukcje powstały. Jest to woda na młyn dla Teoretyków Starożytnej Astronautyki. Zwłaszcza, że...
Ale stopniujmy napięcie.
Dojechaliśmy w końcu pod szczyt Tatikewa Kamena (czy jak to się odmienia), i spojrzeliśmy w górę. Nasz cel znajdował się jakieś 500 metrów dalej – i sporo wyżej. Na początek jednak czekała nas spora niespodzianka: miejsce było, no, może nie oblegane, ale odwiedzane przez turystów. Zresztą po drodze często pojawiały się znaki nakierowujące na atrakcję, co poza miastami nie jest regułą w Północnej Macedonii. A skoro ktoś tam przyjeżdża to natknęliśmy się na taką oto tablicę z cennikiem:
Cennik
Może nie wszyscy znają pochodzący z Macedonii fonetyczny słowiański alfabet zwany trochę niepoprawnie cyrylicą, więc streszczam: bilet do Kokino dla dorosłych kosztuje 60 denarów, dla dzieci 30, a dla obcokrajowców – pięć. Ale oczywiście euro. Podpowiem, iż jedno ojro stoi mniej więcej po 60 macedońskich denarów... Cóż, spotykałem się wielokrotnie z inną, wyższą, ceną dla "Białego" – głównie w Dzikich Krajach Ameryki Południowej, Bliskiego Wschodu czy Afryki. I – choć spotkałem takie głosy – nie uważam tego za jakiś rasizm (choć jest to jakiś rodzaj dyskryminacji). Ot, to normalne: bardziej dba się o swoich – a jeżeli ktoś przyjeżdża z wizytą, to prawdopodobnie z jakiegoś bogatszego miejsca, więc go stać. Wolność. Niestety Północna Macedonia ubiega się o członkostwo, o czym wspominałem, w Unii E***pejskiej. jeżeli – czego im nie życzę – wejdą do tej przeżartej korupcją instytucji to ta jakże piękna bałkańska wolność się bardzo boleśnie skończyć.
Czy jednak zapłaciliśmy te 5 euro, czy korzystając ze szczątkowej znajomości języków południowosłowiańskich udało się podszyć pod miejscowego? Otóż... Nie było nikogo, kto by bilety sprzedawał lub sprawdzał. Może była to kwestia bałkańskości, może zarzucenia pomysłu z wejściówkami, a może było święto – nie wiem. Kilka dni później, kiedy przejeżdżaliśmy przez malowniczą przełęcz Lipova (prawie 1600 metrów n.p.m) położoną w Parku Narodowym Galiczica także nikt nas nie gonił – a już następnego dnia na drodze stały rogatki pobierające opłatę wjazdową w te przepiękne góry.
Przełęcz Lipova w Galiczicy
Ale wróćmy te 600 metrów niżej – na Tatikew Kamen. Stanowisko archeologiczne wzięli pod lupę także inni naukowcy – i wtedy wybuchła bomba, ściągająca w te rejony tłumy Zwolenników Teorii Paleoastronautów. Otóż okazało się, że antropogeniczne (albo wykonane przez kosmitów) platformy usytuowane są astronomicznie – znaczy zgodnie ruchem Słońca (wiecie, te różne ekwinokcja i solstycja) i Księżyca (można było obserwować 19-letni cykl wschodów i zachodów naszego naturalnego satelity). Oto – orzekli po chwili szoku archeolodzy – władca tej społeczności zasiadał na swym kamiennym tronie, zaś z pomiędzy postrzępionych skał tego megalitycznego obserwatorium padały nań promienie zachodzącego Słońca. Miało to budować mistyczną więź między królem a naszą gwiazdą.
Szczerby służące obserwacjom astronomicznym
Mogło tak być – ale jako ciekawostkę mogę podać, iż mityczne początki dynastii Argeadów (której najsłynniejszym i jednym z ostatnich przedstawicieli był Aleksander Wielki) także związane są z promieniami słonecznymi – stąd i znany symbol solarny z Werginy (po macedońsku ta dawna stolica Ajgaj nazywa się Kutlesz), będący też na pierwszej fladze niepodległej Macedonii. Trudno uwierzyć w ciągłość kulturową twórców obserwatorium Kokino i antycznych Macedończyków, ale z drugiej strony... W końcu cywilizacja minojska z Krety zostawiła mityczny ślad w greckiej kulturze. Tu mogło być podobnie: to właśnie Słońce miało wybrać Perdikkasa I, protoplastę dynastii, na władcę.
Starożytne obserwatorium
Co zaś się tyczy samego miejsca – zaskoczyło mnie (Mnie nie – wtrąciła towarzyszka podróży – W ogóle nie zakładałam co zobaczę): liczyłem na położony na wzgórzu – bo ja wiem – jakiś henge, kamienny krąg, a dostałem pełnowymiarowy skalny szczyt. I kiedy już wspiąłem się, ryzykując zwichnięcie nogi, na samą górę, obejrzałem platformy kultowe, trony, szczerbinki na Słońce....
Panorama Kokino
Teoretycy Starożytnej Astronautyki nie zwrócili chyba jeszcze na to uwagi: kształt Kokino jest – przy pewnej dozie wyobraźni i zamiłowaniu do apofenii (ale przecież o to chodzi w zabawie w Paleoastronautów) – bardzo podobny do słynnego inkaskiego miasta, Patallaqty, szerzej znanego jako Machu Picchu.
Panorama Machu Picchu (lama dla odwrócenia uwagi)
Jak mówią Zwolennicy Starożytnych Kosmitów: nie ma przypadków, są tylko znaki. Zwłaszcza, iż chwilę przed przylotem do Macedonii dowiedziałem się o jeszcze jednym antycznym miejscem, dużo mniej znanym. Choć dużo bardziej zagadkowym.
Cocev Kamen
Idź do oryginalnego materiału