Mąż wrócił do domu i oznajmił, iż chce rozwodu: przypomniałam sobie radę mamy

polregion.pl 20 godzin temu

Mąż wrócił do domu i od razu oświadczył, iż chce rozwodu. Wtedy przypomniałam sobie radę mamy.

W małym miasteczku na Podlasiu, gdzie zimowe wieczory spowija cisza, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moje życie niemal się zawaliło przez zdradę męża. Ja, Kinga, spędziłam z Piotrem prawie 17 lat, wychowywałyśmy naszą córkę, wierzyłam w naszą rodzinę. Ale jego nagłe powrót i słowa o rozwodzie złamały mi serce. Tylko rada mamy uratowała mnie przed rozpaczą i pomogła odzyskać to, co prawie straciłam.

Z Piotrem byliśmy razem od młodości. Nasza córka, Zosia, stała się światłem naszego życia. Nie żyliśmy w luksusach, ale na wszystko, co najważniejsze, starczało, i byłam zadowolona. Mieszkaliśmy w przytulnym dwupokojowym mieszkaniu, które dostałam po dziadku. Nigdy nie narzekałam, ale Piotr zawsze chciał więcej. Gdy dostał propozycję pracy w Norwegii, uznał, iż to nasza szansa na lepsze życie.

Byłam przeciw. Serce podpowiadało mi, iż rozłąka nas zniszczy. Ale w naszej rodzinie ostatnie słowo zawsze należało do Piotra. „Jadę zarobić na dom — oświadczył. — Zosia dorośnie, wyjdzie za mąż, trzeba będzie kupić jej mieszkanie, opłacić wesele. I samochód też czas wymienić. Nie ma innego wyjścia”. Ustąpiłam, choć strach ściskał mnie za gardło.

Pierwsze miesiące rozłąki były ciężkie, ale pełne nadziei. Dzwoniliśmy do siebie codziennie. Piotr tęsknił, mówił czułe słowa, a ja wspierałam go, jak mogłam. Obiecywał, iż to wszystko dla nas, dla przyszłości Zosi. Ale po pół roku coś się zmieniło. Wyczułam to — kobieca intuicja nigdy nie kłamie.

Piotr stał się zimny. Telefonaty skróciły się do kilku minut, tłumaczył się zmęczeniem, pracą, pilnymi sprawami. Jego głos, niegdyś pełen ciepła, stał się obcy. Próbowałam odpędzać myśli o zdradzie, ale wracały jak ciemne chmury. Jak mógł zapomnieć o 17 latach naszej miłości? Przecież wyjechał dla rodziny, dla domu, dla córki! Ale wątpliwości rosły, i zaczęłam podejrzewać najgorsze.

Minęły dwa lata. Piotr prawie przestał dzwonić — raz na kilka miesięcy, wiadomości przychodziły jeszcze rzadziej. Zrozumiałam: ma inną. Ta myśl była jak cios w brzuch. Nie spałam po nocach, wyobrażając sobie, jak buduje nowe życie, podczas gdy my z Zosią czekamy na niego tutaj. Zastanawiałam się, jak go odzyskać. Chciałam choćby skłamać, iż jestem chora, żeby tylko przyjechał. Ale nie musiałam. Piotr sam zadzwonił i powiedział, iż niedługo wróci. Moja intuicja krzyczała: to nie wróży nic dobrego.

Przygotowywałam się na jego przyjazd jak do bitwy. Zaprosiłam mamę, żeby mnie wesprzeć. Powiedziała: „Zrób wszystko, żeby wrócił do rodziny”. Potem dała mi nieoczekiwaną radę, która stała się moim zbawieniem: „Jeśli powie, iż ma inną, nie poddawaj się. Powiedz, iż mu nie wierzysz. Udowodnij, iż jesteś najlepsza, iż nikt nie pokocha go tak jak ty. Walcz o swojego mężczyznę!”

Wczepiłam się w te słowa jak w koło ratunkowe. Ale strach nie odpuszczał — wiedziałam, iż w Norwegii jest z nim inna kobieta. Gdy Piotr wszedł do domu, serce zamarło mi w piersi. Wyglądał na zmęczonego, ale obcego. Nie minęła godzina, a on wyrzucił z siebie: „Kinga, chcę rozwodu. Poznałem w Norwegii inną. Kochamy się i niedługo się pobierzemy”.

Świat się zawalił. Ale przypomniałam sobie radę mamy. „Nie wierzę ci” — powiedziałam stanowczo, patrząc mu w oczy. Piotr oniemiał. Jego pewność siebie zniknęła. „W co nie wierzysz?” — zapytał zdezorientowany. „W to, iż masz inną — odparłam. — Taki mężczyzna jak ty nie porzuci kobiety, z którą spędził 17 lat, nie zdradzi naszych marzeń, naszej córki”.

Moje słowa trafiły w sedno. Piotr patrzył na mnie, nie wiedząc, co powiedzieć. Wyszeptał tylko, iż jeszcze o tym porozmawiamy, i wyszedł do drugiego pokoju. Pierwsza bitwa została wygrana. Otarłam łzy i zrozumiałam: muszę walczyć dalej. Nie oskarżałamNie spodziewał się, iż właśnie ta walka o naszą miłość sprawi, iż w końcu spojrzy na mnie tak, jak dawniej, gdy byliśmy tylko my dwoje.

Idź do oryginalnego materiału