„Mąż sprowadził kochankę do domu, gdy byłam z synem w szpitalu: zamiast wsparcia, spotkały mnie wyrzuty”

newskey24.com 1 tydzień temu

Nigdy bym nie pomyślał, iż zdrada może zniszczyć moją rodzinę. Żyliśmy razem pięć lat. To były dobre, ciepłe lata – przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystko zaczęło się jak w romantycznym filmie: komplementy, kwiaty, spacery przy księżycu. Potem był ślub. Rok później na świat przyszedł nasz syn, na którego czekaliśmy z ogromną radością.

Chłopiec urodził się trochę wcześniej i może to pozostawiło ślad – miał słabszą odporność, często chorował. Z tego powodu nie wróciłem do pracy. Uznaliśmy, iż żłobek i przedszkole nie są dla niego – nie dałby rady. Zostałem w domu, poświęcając się dziecku i rodzinie. Moja żona wtedy powiedziała:

– Zarabiam wystarczająco. Zostań w domu, zajmuj się synem. Gdzie pójdzie do szkoły – zobaczymy. Wszystko się ułoży.

Ufałem jej. Wydawała się solidna, troskliwa. Żyliśmy jak większość młodych rodzin – ona w pracy, ja w domu z dzieckiem. Wszystko wyglądało dobrze. Czasem urządzaliśmy sobie małe wyjazdy – do znajomych albo na łono natury. Babcie pomagały – obie jeszcze pracowały, ale nigdy nie odmawiały.

A potem nadeszła pandemia. Żona przeszła na pracę zdalną. Stała się nerwowa, wybuchowa. Za byle co krzyczała na mnie albo na dziecko. Rozumiałem – stres, zmęczenie, obawa o pracę. Wszyscy byliśmy na krawędzi. Potem wróciła do biura i wydawało mi się, iż wszystko wraca do normy. choćby przepraszała za wybuchy.

Tymczasem syn ciągle chorował. Jedna diagnoza wypierała drugą, aż w końcu trafiliśmy do szpitala. Spędziliśmy tam prawie dwa tygodnie. Żona dzwoniła, pytała, ale nie odwiedziła nas ani razu. Jej matka powiedziała:

– Ona utrzymuje rodzinę, co ma robić w szpitalu? Jeszcze się zarazi. Musi pracować.

Wtedy się nie sprzeciwiłem. Rzeczywiście, przynosi pieniądze. A w szpitalu mieliśmy wszystkiego pod dostatkiem.

Kiedy wróciliśmy do domu, w mieszkaniu było nieskazitelnie czysto. choćby za bardzo. Pomyślałem: pewnie zamówiła sprzątanie. Było mi miło – przywitała nas, pomogła z bagażami, zamówiła jedzenie. Ucieszyłem się – więc jednak tęskniła, dbała.

Dopiero wieczorem, gdy poszedłem rozpakować pranie, zobaczyłem w bębnie swój szlafrok. Skąd się tam wziął? Przecież nie prałem. Pomyślałem – no cóż, człowiek czasem o czymś zapomni.

Następnego dnia wyszliśmy z synem na spacer, a na ławce przed blokiem spotkałem Krzysia – sąsiada. Nie byliśmy bliskimi znajomymi, ale często się widywaliśmy, bo nasze dzieci chodziły do tej samej szkoły. Pogadaliśmy, a gdy już mieliśmy się rozstać, nagle się zawahał i rzucił:

– Przepraszam, to nie moja sprawa, ale… trzy dni temu jechałem windą z twoją żoną. Była z jakąś kobietą. Wysiedli na twoim piętrze. Nie chciałem nic mówić, ale… nie mogłem milczeć.

Na początku nie zrozumiałem. Potem przypomniałem sobie ten szlafrok. I tę sterylną czystość. I poczułem, jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą.

Gdy żona wróciła, od razu zapytałem:

– Przyprowadzałaś do naszego domu inną kobietę? Kiedy byłem w szpitalu z twoim synem?

Spuściła wzrok. Wszystko stało się jasne. choćby nie zaprzeczyła. Nie pamiętam, jak znalazłem się u mamy. Telefon rozrywał się od połączeń – nie odbierałem. Byłem złamany.

Kiedy nie odebrałem, zaczęła dzwonić do mojej matki. A ona… powiedziała, iż nie chce się wtrącać. Że musimy to rozwiązać sami. Zostałem sam ze swoim bólem.

Ale teściowa się wtrąciła. Przyszła na plac zabaw, gdzie byłem z synem, i bez powitania rzuciła:

– Myślałam, iż jesteś mądrzejszy. Jedna pomyłka i niszczysz wszystko! Ona przecież was nie zostawiła! No, potknęła się. A ty od razu pakujesz się i uciekasz?

Stałem i nie wierzyłem własnym uszom. Zdradziła mnie. W naszym domu. A ja jestem winny?

– Po porodzie przestałeś o siebie dbać, tylko dziecko, zero świeżości. A w pracy same atrakcyjne kobiety! Oczywiście, iż nie wytrzymała. I co teraz? Udawaj, iż nic się nie stało. Ważne, iż masz dach nad głową, jedzenie i syna. Żyj i ciesz się.

Nic nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem. Nie miałem siły na kłótnie.

Ostatnią kroplą było to, iż choćby moja własna matka nie stanęła po mojej stronie.

– To trudne, ale pomyśl – powiedziała. – Syn wychowa się bez matki. A ty i tak nie będA teraz stoję przed lustrem i patrzę na mężczyznę, który musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.

Idź do oryginalnego materiału