Mąż odszedł, ale się przeliczył

newsempire24.com 4 dni temu

Gdy Paweł wrócił do domu w piątkowy wieczór, w powietrzu unosił się zapach smażonych ziemniaków i czegoś kwaśnego. Skrzywił się – Ola znowu gotowała kapustę, choć wiedziała, jak jej nie cierpi. Zdjął elegancką marynarkę, zawiesił ją starannie na wieszaku i ruszył w stronę kuchni.

— Cześć – mruknął.
— Na pewno już jadłeś w pracy, co? – zapytała bez uśmiechu.
— Był bankiet po spotkaniu. Klient z branży naftowej, wystawna kolacja. Ale podpisałem umowę na dwa miliony złotych.
Ola milczała. Stała przy kuchence w starym szlafroku, włosy związane w nieporządny kucyk. Na twarzy malowało się zmęczenie. Naprawdę było jej wszystko jedno – choćby sto milionów nie wróciłoby tego, co było między nimi dwa lata temu.

Paweł usiadł przy stole, otworzył butelkę wody mineralnej. W oczach żony dostrzegł coś, co wyglądało na wyrzut.
— choćby już inaczej na mnie patrzysz – powiedziała cicho.
— Co znaczy „inaczej”?
— Wyniośle. Jakbym była twoją służącą. To wszystko… nie jest o nas. Stałeś się kimś innym, Pawle.
— Ola, mówisz poważnie? Ja haruję od rana do nocy! Wszystko, co mamy, to moja praca. Mieszkanie, nowe auto, wakacje. A ty? choćby nie pracujesz.
— Nie pracuję, bo ty tego chciałeś! – głos jej zadrżał. – Sam mówiłeś: „Zostań w domu, odpocznij, teraz ja zarabiam”. A teraz patrzysz na mnie, jakbym była na twoim utrzymaniu.

Paweł odsunął talerz.
— Po prostu jesteś zazdrosna. Ja idę do przodu, a ty stoisz w miejscu. To nie moja wina.
— Stoję, bo ty mi nie pozwalasz iść.
Wstał, gwałtownie odsuwając krzesło:
— jeżeli ci się nie podoba, możesz żyć, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj.

Ich małżeństwo zaczęło się pięknie. Paweł był wtedy menedżerem w agencji reklamowej, Ola uczyła angielskiego. Wynajmowali mieszkanie, oszczędzali grosz do grosza, wspólnie wybierali skromne prezenty. Ich szczęście polegało na drobiazgach – wieczornych spacerach nad Wisłą, piknikach w lesie, wspólnym oglądaniu filmów.

Wszystko się zmieniło, gdy Pawła zaproszono do nowej firmy, oferując stanowisko dyrektora rozwoju. Pensja trzy razy większa. Zaczął gwałtownie awansować: podróże służbowe, premie, nowe znajomości. Kupili dwupokojowe mieszkanie w nowej inwestycji, Ola zrezygnowała z pracy – na jego naleganie: „Po co ci ta szkoła? Ja cię utrzymam.”

Pierwsze miesiące były jak bajka. Ale potem Ola zaczęła czuć, iż w ich domu pojawił się ktoś trzeci – chłód. Przychodził z Pawłem w wieczorowych garniturach, w zapachu drogich cygar, w rozmowach o rynkach, trendach i wynikach. Paweł się zmieniał, Ola pozostawała ta sama. I to go irytowało.

— Ciągle myślę – powiedziała Ola przyjaciółce, Kasi, przy kawie – może wrócę do szkoły?
— Wracaj. Przecież to kochałaś. Albo znajdź kursy online. Jesteś mądra, Ola. To tylko kryzys.
— Nie chodzi choćby o pracę. Paweł jest jakby… obcy. Nie jest zły. Ale traktuje mnie jak element wystroju. Siedzę w domu, gotuję, sprzątam. Wszystko w porządku. Tylko nikt nie pyta, jak mi się żyje.

Kasia westchnęła:
— Słuchaj, to typowa historia. Zarobił, poczuł władzę. Pieniądze odsłaniają wnętrze. I nie u wszystkich jest tam ładnie.

Pewnego dnia Paweł wrócił do domu w środku tygodnia. Był w doskonałym humorze, z torbą z ekskluzywnego butiku.
— Spójrz, kupiłem ci sukienkę.
Ola rozwinęła materiał – czarny, obcisły, z rozcięciem. Drogi. Elegancki. Tylko nie dla niej.
— To nie mój styl. Nigdy takiego nie nosiłam.
— Po prostu się kompleksujesz. Wyjdziemy gdzieś. A w piątek mamy firmową imprezę. Jedź ze mną. Pokażę wszystkim, jaką mam żonę.
— Jak ozdobę? – zapytała cicho.
Nie usłyszał. Albo udawał.

Impreza odbywała się w willi pod Warszawą. Wszyscy w markowych strojach. Ola czuła się obco. Słuchała rozmów o inwestycjach, kursach walut, luksusowych autach, zagłuszając nudę lampką prosecco.

Gdy wróciła z tarasu, Paweł siedział obok dziewczyny w czerwieni. Młoda, pewna siebie, gładkie włosy, śnieżnobiały uśmiech. Ola zauważyła, jak dotknęła jego dłoni. Paweł nie odsunął się.

W samochodzie Ola milczała. Dopiero pod domem powiedziała:
— Kim ona jest?
— Tylko specjalistką od PR. Pracujemy nad projektem.
— I pozwalasz, żeby cię obmacywała?
— Nie dramatyzuj. Po prostu lubi flirtować. I co ty robisz z tego aferę? Nie jesteśmy dziećmi.
— A może zapomniałeś, iż masz żonę? – Ola spojrzała mu w oczy. – Czy wolisz, żebym była tylko… obrazkiem na ścianie?
— Znowu ta sama płyta. Czego ty adekwatnie chcesz, Ola?

Milczała. Bo sama nie wiedziała. Może szacunku. Zainteresowania. Miłości. Ale jak to wytłumaczyć komuś, kto mierzy wszystko liczbami?

W niedzielę wyjechała do matki.
— Co się stało? – spytała mama.
— On już na mnie nie patrzy tak jak kiedyś. Jakbym przestała istnieć.
— Powiedz mu to. Nie milcz. Walcz.
— A czy warto? On kocha tylko swoją karierę.
— jeżeli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz.

Wróciła. Próbowała rozmawiać.
— Pawle, mam dość życia jak cień. Chcę pracować. Być kimś, a nie dodatkiem do twojego sukcesu.
— Pracuj. Kto ci broni? Tylko nie oczekuj, iż będę cię prowadzał na rozmowy. Mam swoje sprawy.
— Mogłeś chociaż wesprzeć.
— A ty mogłabyś nie robić z każdej rozmowy dramatu.

Po miesiącu Ola znalazła zdalną pracę – uczyła angielskiego online. Zarabiała niewiele, ale ważniejsze było uczucie, iż odzyskuje siebie.

Paweł jednak oddalał się. Zamykał się w sobie. Coraz częściej zostawał w biurze, coraz rzadziej interesował się domem.

Pewnego dnia zajrzała do jego telefonu. Niechcący – zostawił go w domu, a ona chciała sprawdzić, kto dzwonił. Znalazła wiadomościOtworzyła skrzynkę odbiorczą i zobaczyła wiadomości od tej samej dziewczyny z imprezy: „Nie mogę się doczekać piątku”, „Twój śmiech uzależnia”, „Dziś znowu o tobie myślałam”… i wtedy zrozumiała, iż nie ma już czego ratować.

Idź do oryginalnego materiału