– Mamo, my z Michałem postanowiliśmy się pobrać! – oznajmiła od progu Anna, ledwo weszła do domu.
Marta właśnie smażyła kotlety. Słysząc te słowa, krzyknęła z kuchni:
– Co ty wygadujesz?! Jakie ślub w wieku dziewiętnastu lat?! Jesteś w ciąży? – jej głos nagle stał się cichszy.
– Mamo, przestań! Nie jestem w ciąży, skąd ci to przyszło do głowy? Jeszcze za wcześnie na dzieci! – odpowiedziała córka.
Kobieta westchnęła z ulgą i usiadła na stołku.
– No to tym bardziej za wcześnie na małżeństwo! Po co się tak śpieszysz? I w ogóle, za kogo?! Jeszcze bym zrozumiała, gdyby to był odpowiedni mężczyzna – trochę starszy, zaradny, poważny… A kim jest twój Michał? Taka sama dzieciarnia jak ty! Co z niego za mąż? Jeszcze się nie wyszumiał! Cały czas przesiaduje ze znajomymi! – matka mówiła coraz głośniej, ledwo się powstrzymując.
– Mamo, przecież wiesz, iż pochodzi z bogatej rodziny. Jego rodzice nam pomogą…
Marta przerwała córce:
– Jak to „pomogą”? Będą was, studentów, utrzymywać? A gdzie będziecie mieszkać? Najpierw stańcie na nogi!
– Już wszystko ustaliliśmy. Na razie będziemy mieszkać z jego rodzicami, oni się zgodzili – powiedziała dziewczyna, biorąc kotlet i zaczynając jeść.
– „Wszystko ustaliliśmy”?! A ktoś mnie o zdanie pytał?! – matka patrzyła na córkę z wyrzutem.
– Mamusiu, przecież wiesz, iż go kocham, a on mnie – Anna pogłaskała matkę po ręce.
– Córeczko, no to się spotykajcie, po co się teraz pobierać? Daj sobie czas, lepiej go poznaj, sprawdź swoje uczucia, pozwól mu skończyć studia, stanąć na nogi, udowodnić ci, iż naprawdę jest gotowy na rodzinę – powiedziała kobieta spokojniejszym tonem.
– Mamo, proszę cię, nie przeszkadzaj nam. Niczego od ciebie nie chcemy – nie prosimy, żebyś nas utrzymywała, żebyśmy u ciebie mieszkali, nic! Chcemy tylko, żebyś się zgodziła… No i… może pożyczyła trochę pieniędzy na wesele… Niedużo, ile możesz, bo rodzice Michała chcą pokryć wszystkie koszty, a to nie wygląda najlepiej, trochę niezręcznie…
Marta zamarła z zaskoczenia.
– Niezręcznie?! Żartujesz sobie? Jestem przeciwna temu ślubowi, a ty jeszcze chcesz ode mnie pieniędzy?! Tym bardziej dobrze wiesz, iż ich nie mam!
Ledwo mi starcza na wszystko, płacę za twoje studia, a ty jeszcze na wesele chcesz?! Idź do swojego ojca, jeżeli w ogóle go znajdziesz! – Marta wstała ze stołka i rzuciła fartuch na stół. Nie doczekasz się ode mnie pomocy! Niech twój „mąż” sam zarobi, a nie jego rodzice czy ja, a potem niech myśli o ślubie!
Kobieta wyszła z kuchni i przez następne kilka dni nie odzywała się do córki.
Anna rozważała słowa matki o tym, żeby poprosić o pieniądze ojca.
– Tak, jasne, poprosić… Tylko najpierw trzeba by wiedzieć, gdzie on jest i czy w ogóle jeszcze żyje… – myślała dziewczyna.
Ostatni raz widziała go, gdy miała cztery lata, choćby nie pamiętała jego twarzy, a wszystkie jego zdjęcia mama wyrzuciła do śmieci. Ojciec odszedł do innej kobiety, obiecywał pomagać, ale pewnego dnia po prostu zniknął i nigdy więcej się nie pojawił w ich życiu.
Anna widziała, jak trudno było mamie samej ją utrzymać i opłacać studia, ale przecież to nie miało trwać wiecznie. Jak wyjdzie za mąż, mamie będzie łatwiej. Tylko niech da jej trochę na wesele, i tyle…
– Mamusiu, zrozum, iż kiedy wyjdę za mąż, to tobie będzie lżej. Utrzymać jedną siebie będzie znacznie łatwiej. Może znajdę jakąś pracę i pomogę ci opłacać studia – przekonywała Anna matkę tydzień później, gdy zaczęły ze sobą rozmawiać.
W końcu Marta się zgodziła:
– To twoje życie. Nie chcę ci przeszkadzać, żebyś potem nie oskarżała mnie, iż zniszczyłam twoje szczęście. Rób, co chcesz, ale znasz moje zdanie – on nie jest gotowy na rodzinę! – westchnęła matka i zacisnęła usta.
Kobieta postanowiła wziąć kredyt, żeby pomóc młodym. Nie chciała, by ludzie pokazywali na nie palcami i szeptali, iż na ślub córki nie dała ani grosza…
Szczęśliwa i zakochana Anna zajmowała się przygotowaniami do najważniejszego dnia w swoim życiu, nie zauważając niczego wokół.
Nie zauważyła, iż Michał coraz częściej spędzał czas z przyjaciółmi, a coraz rzadziej z nią. Stał się zimniejszy, bardziej milczący, jakby inny.
Nie dostrzegła tego, dopóki pewnego wieczoru nie zebrał się na odwagę i nie powiedział:
– Anna, nie mogę się z tobą ożenić… Nie jestem gotowy… Przepraszam, jeżeli potrafisz mi wybaczyć…
Całą noc Anna przepłakała w kuchni, wtulona w ramię matki. Żal i rozczarowanie nie pozwalały jej powstrzymać łez. A do tego Marta już wzięła kredyt i wydała pieniądze na suknię ślubną oraz fotografa. Kwota nie była ogromna, ale dla samotnej kobiety z niewielką pensją była bardzo odczuwalna. Według jej obliczeń, spłata długu miała trwać półtora roku…
Kobieta czuła ogromny ból za swoją córkę, ale do tego dochodził jeszcze ten nieszczęsny kredyt.
Czy to sprawiedliwe? Spłacać coś, co nigdy się nie wydarzyło? Ślub, który się nie odbył, rodzinne życie, którego nigdy nie będzie?
– No i ułatwiłam ci życie, mamo, pięknie pomogłam… – płakała Anna. – Przepraszam, iż nie słuchałam ciebie i twojej mądrości…
Marta nie odpowiedziała. Po prostu westchnęła i mocniej przytuliła córkę.
– Jakoś to będzie – pomyślała kobieta. – Pieniądze to nie wszystko. Najważniejsze, żeby moja córka była szczęśliwa…