„Nie wiedząc, co innego zrobić, delikatnie odciągnąłem Karolinę na bok, zostawiając Annę na środku kościoła w stanie zupełnego oszołomienia. Przechodząc obok gości, unikałem ich spojrzeń pełnych niedowierzania i ciekawości. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zimny wiatr owiał moją rozpaloną twarz”.