„Mamo, nie wychodź za niego”
— Mamo, Bartek zaproponował, żebyśmy zamieszkali razem — zaczęła ostrożnie Kinga po kolacji.
— I gdzie będziecie mieszkać? — zapytała matka, chwilę się wahając.
— Ma własne mieszkanie. Ojciec kupił, gdy Bartek dostał się na studia.
— Nie za wcześnie? Jeszcze rok do dyplomu. A jeżeli zajdziesz w ciążę? — Mama wyłączyła wodę, wytarła ręce ręcznikiem i odwróciła się do Kingi.
— Rozumiem, wychowałaś mnie sama, boisz się, iż powtórzę twój błąd, iż zostaniesz zupełnie sama… — Kinga nie była pewna, czy matka jest przeciw, czy nie.
— Jesteś wystarczająco dorosła, by odpowiadać za swoje decyzje. O mnie się nie martw. Mam mężczyznę.
— Domysły miałam. Dlaczego nigdy mi o nim nie mówiłaś? Nie przedstawiłaś nas? — spytała Kinga ciekawie.
— Nie wiem. — Matka spuściła wzrok. — Bałam się, chyba. Chodzi o to, iż jest ode mnie młodszy. — Podniosła oczy na Kingę.
— No i co? Teraz to modne. Więc nie masz nic przeciwko? — Kinga podskoczyła i przytuliła matkę.
Pierwsze tygodnie spędzała, codziennie dzwoniąc, często zaglądając wieczorami. Miała klucz, ale teraz dzwoniła do drzwi. Pewnego dnia otworzył jej przystojny młody mężczyzna. Obcisła koszulka podkreślała mięśnie klatki i ramion.
— Córka przyszła — zaśmiał się, błyskając białymi zębami.
— Córka, ale nie twoja — burknęła Kinga, wchodząc do środka.
Mama gotowała obiad. Wyglądała młodziej, inaczej się ubierała. Zamiast wygodnych szlafroków, stała przy kuchence w białych sportowych spodniach i różowej, krótkiej bluzce.
— Krzysiek, musimy porozmawiać — powiedziała, gdy wszedł do kuchni.
— Rozumiem. Pogadajcie sobie, dziewczyny — znów się uśmiechnął, mrugając ciemnymi oczami.
— Mamo, on jest od ciebie młodszy o jakieś piętnaście lat. Owszem, świetnie wyglądasz, ale różnica i tak rzuca się w oczy — szepnęła Kinga, gdy drzwi zamknęły się za Krzyśkiem.
— No i co? Sama mówiłaś, iż to teraz modne — uśmiechnęła się mama.
Kinga nie poznawała jej. Zawsze powściągliwa, teraz ciągle się głupio uśmiechała. I oczy jakieś rozmarzone. A te nastoletnie ciuchy…
— Już wiem, dlaczego mnie z nim nie poznałaś. Co dalej? Tylko nie mów, iż chcesz za niego wyjść — wydukała Kinga zdezorientowana.
— A jeżeli nawet? Jesteś przeciw?
Kinga otworzyła usta, ale matka ją uprzedziła.
— Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Jakbym miała skrzydła u ramion. Jestem taka szczęśliwa! — Mama uśmiechnęła się zawstydzona. — A ty? Nie kłócicie się z Bartkiem?
— Nie kłócimy. Mamo, pójdę już, bo pewnie się o mnie martwi.
Kinga wróciła do domu przygnębiona. Czuła się nie na miejscu w mieszkaniu matki.
— Co się stało? — spytał Bartek, gdy weszła.
— Wyobraź sobie, mama się zakochała — odparła Kinga, zdejmując kurtkę.
— No i? Przecież jeszcze młoda. Czy on za stary? Brzydki? Były więzień? Nie rozumiem problemu. Widzę, iż nie jest sama, to dobrze — wzruszył ramionami Bartek.
Kinga spojrzała na niego jak na zdrajcę.
— Krzysiek ma prawie twój wiek. Wygląda jak hollywoodzka gwiazda. Z nią wszystko jasne — młody, przystojny. A on? On ją tylko wykorzystuje. Nie wierzę, iż ją kocha — wybuchnęła Kinga.
— Miłość jest ślepa… A może po prostu mu zazdrościsz? Albo się w nim podkochujesz? Uważaj, bo wyzwę go na pojedynek — zażartował Bartek.
Kinga przewróciła oczami.
— Zawsze te twoje głupie żarty. Nic mu nie zazdroszczę. Po prostu nie rozumiem, co on widzi w starszej kobiecie. Wokół pełno młodszych, mógłby wybierać.
— Może naprawdę kocha twoją mamę? Albo chce się wkraść w łaski i okraść ją — drażnił się Bartek.
— Nie mamy majątku. Złoto to cienka łańcuszek, kolczyki i pierścionek z cyrknami. Nie warto dla tego udawać — odparła Kinga.
— A mieszkanie? Nieruchomość zawsze w cenie — nie dawał za wygraną Bartek.
— Mama mówiła, iż jeszcze nie proponował małżeństwa. Niedługo się znają. Jak miałby przejąć mieszkanie? Chyba iż ją zabije. Wtedy musiałby i mnie, bo też jestem zameldowana.
— Daj spokój, żartowałem. Zakochała się. Nie sądzę, by doszło do ślubu. Twoja mama jest rozsądna, wie, co robi — powiedział Bartek poważnie.
— Właśnie iż nie wie! Widziałbyś jej głupiutki uśmiech. A te ubrania? Jak u nastolatki. On robi z niej dziewczynkę, a ona taka nie jest — irytowała się Kinga.
— Dla ciebie to zawsze mama, nie widzisz w niej kobiety. Nie dramatyzujmy. Niech będzie szczęśliwa — uspokajał Bartek.
— Ale on ją rzuci. A ona będzie cierpieć — upierała się Kinga.
— Podobałoby ci się, gdyby mama zabroniła nam być razem? Ona pozwoliła ci iść własną drogą, więc i ty jej nie przeszkadzaj. Poczekajmy — zauważył rozsądnie Bartek.
— Mam czekać, aż złamie jej serce albo ją zabije? Łatwo mówić, to nie twoja matka — wybuchnęła Kinga.
— Bo jej nie mam. A gdybym miał, nie wtrącałbym się w jej życie — odciął się ostro Bartek.
— Przepraszam. — Kinga zrozumiała, iż przegięła.
Może ma rację? Nie warto zakładać najgorszego. Może to naprawdę miłość? Zdarza się.
Temat został zamknięty, ale niepokój nie mijał. Kilka dni później Kinga znów poszła do matki, by wybadać, co słychać u Krzyśka. Znalazła jego profil w sieci — zdjęcia z siłowni, imprez, mnóstwo koleżanek i kolegów, ale nic więcej. Znów zadzwoniła do drzwi.
Mama otworzyła natychmiast, choć Kinga miała wrażenie, iż nie cieszy się z jej widoku. Pewnie czekała na Krzyśka.
— Nie cieszysz się? — spytała Kinga.
— Ależ skąd. Tylko myślałam, iż to Krzysiek. — Mama otuliła się obszernym swetrem, jakby marzła.
— Nie chora jestKinga spojrzała na matkę i zrozumiała, iż prawdziwe szczęście często przychodzi niespodziewanie, a najlepsze rozwiązania kryją się tam, gdzie nikt ich nie szuka.