Mamo, muszę ci coś powiedzieć” – szepnął Wiktor, gdy zostali sami w kuchni – “od dawna się zastanawiałem, czy ci o tym mówić.

newsempire24.com 6 godzin temu

Mamo Kasiu szepnęła cicho Wiktor, gdy zostali sami w kuchni od dawna myślałem, żeby ci to powiedzieć.

Kasia spojrzała na niego. Nie była przyzwyczajona, by zięć chciał z nią rozmawiać w cztery oczy o czymś tak osobistym.

Co się stało, Wiktorze? spytała ostrożnie, wycierając szklanki.

Wiktor przez chwilę milczał, w końcu powiedział powoli:

Widzę, iż żyjesz tylko dla innych. Dla Agaty, dla Julki a o sobie zupełnie zapominasz. Wciąż jesteś młodą kobietą, pięćdziesiąt jeden lat a chodzisz ze spuszczoną głową, jakby twoje życie już się skończyło. To nie jest w porządku.

Kasia wymusiła gorzki uśmiech:

No co ty, Wiktorze, przecież tak właśnie jest? Mąż zostawił mnie dla młodszej, straciłam pracę. Zostało mi tylko bycie babcią.

Wiktor stanowczo pokręcił głową:

Ja widzę to inaczej. Jesteś silna, mądra, piękna. I chcę, żebyś wiedziała: wcale nie jesteś sama.

Serce Kasi ścisnęło się. W oczach mężczyzny było tyle ciepła, iż aż się przestraszyła.

Wiktorze szepnęła zmieszana. Do czego zmierzasz?

Mężczyzna podszedł bliżej, ale zatrzymał się, jakby powstrzymywał samego siebie.

Nie musisz teraz nic mówić. Zapamiętaj tylko jedno: jest ktoś, kto naprawdę cię docenia.

Kasia ucichła. Te słowa dźwięczały w niej całą noc.

W kolejnych tygodniach wszystko toczyło się dalej: przedszkole Julki, apteka, sprzątanie. Ale słowa Wiktora nie dawały jej spokoju. Choć nigdy więcej nie powiedział nic podobnego, Kasia coraz częściej łapała się na tym, iż szuka jego spojrzenia.

Pewnego popołudnia, gdy odprowadzała wnuczkę, niespodziewanie spotkała Zbigniewa. Były mąż szedł pod rękę z Bogusią. Wyglądał na zmęczonego, postarzałego.

Witaj przywitał się Zbigniew sucho. Jak się masz?

Jakoś leci odparła Kasia spokojnie. Nie narzekam.

Bogusia zmierzyła ją wzrokiem i rzuciła szyderczo:

Wciąż taka zwyczajna.

Kasia tylko się uśmiechnęła. Po raz pierwszy poczuła, iż nie musi niczego udowadniać. Wiedziała, iż jej siła nie tkwi w ubraniach ani w szmince.

Niedługo potem zadzwoniła dawna przyjaciółka ze studiów. Zaoferowała jej nową pracę: wykłady na politechnice. Kasia długo się zastanawiała, ale w końcu się zgodziła.

Ta praca przywróciła jej euforia życia. Znowu przygotowywała wykłady, sprawdzała prace, prowadziła młodych ludzi. Studenci patrzyli na nią z szacunkiem, a Kasia znów poczuła się młoda.

Pewnego wieczoru, gdy wracała do domu, przed domem czekał Wiktor, trzymając w ręku mały bukiet polnych kwiatów.

To dla ciebie podał jej je z zakłopotaniem. Tak po prostu.

Serce Kasi zabiło mocniej.

Wiktorze, przecież wiesz, iż to nie w porządku szepnęła.

Nie w porządku jest zapierać się własnego serca odpowiedział poważnie. Zasługujesz na szczęście.

Kasia walczyła ze łzami. Wzięła kwiaty, tylko powiedziała: Dziękuję, i gwałtownie wbiegła po schodach.

Tej nocy długo nie mogła zasnąć. Wiedziała, iż nie może zabrać córce męża. Ale jednocześnie po raz pierwszy od lat poczuła, iż jej serce wciąż żyje. Że wciąż potrafi kochać.

Rano podjęła decyzję. Zaprosiła Agatę i Wiktora do kuchni.

Kochani zaczęła powoli jestem wam wdzięczna, ale od dzisiaj będzie inaczej. Ja też żyję. Nie chcę już tylko być babcią, która bierze wszystko na swoje barki. Mam nową pracę, remontuję mieszkanie i postanowiłam: jadę nad morze. Zawsze o tym marzyłam.

Agata spojrzała na nią zaskoczona:

Mamo nigdy o tym nie mówiłaś.

Teraz przyszedł czas odparła stanowczo Kasia. Nie martwcie się, zawsze będę przy was, ale nie zamierzam już żyć tylko dla innych.

Wiktor milczał, ale jego wzrok mówił wszystko: biła z niego cicha euforia i szacunek.

Minęło kilka miesięcy, a Kasia zmieniła się nie do poznania. Kupiła nowe ubrania, zapisała się na kurs językowy, wróciła też do dawnej pasji: zaczęła malować.

Gdy na kolejnych urodzinach zebrała się cała rodzina, przy stole nie siedziała już złamana, samotna kobieta, ale promienna postać, która uwierzyła w siebie.

Sto lat, mamo! zawołała Agata, nalewając szampana. Wznosimy toast za kobietę, która w końcu nauczyła się kochać samą siebie.

Kieliszki zabrzęczały, śmiech wypełnił pokój. A Kasia, uśmiechając się w duchu, pomyślała: Tak. Teraz dopiero zaczyna się moje życie..

Idź do oryginalnego materiału