„Mamo, zabawiliście się już na naszej działce i teraz wracajcie!” synowa wyrzuciła teściową ze swojego terenu.
Justyna wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Czyżby w końcu mieli własną działkę! Marzyli o tym przez długie dziesięć lat, ale życie ciągle stawiało im kłody pod nogi: raz kredyt, raz dzieci i ich szkoła, a potem kolejny kryzys A teraz spojrzeli na swoje oszczędności i zdecydowali czas działać, teraz albo nigdy.
Jej mąż, Krzysztof, pracował w firmie ubezpieczeniowej, nic nadzwyczajnego, a Justyna była masażystką dziecięcą. Zarabiała nieźle, ale do kupna domu za miastem było jeszcze daleko. Jednak los zrządził, iż niemal równocześnie odeszły jej babcia i babcia Krzysztofa. Każda zostawiła w spadku mieszkanie w małych miasteczkach.
Po długich rozmowach para postanowiła sprzedać obie nieruchomości, dodać pieniądze i spełnić marzenie kupić kawałek ziemi.
Oferta znalazła się szybko. Zimą mało kto chce się pozbywać nieruchomości, wszyscy wolą czekać na okres letni. Ale Krzysztof był nieugięty.
Później się rozmyślimy, znajdziemy milion powodów i zostaniemy bez działki mruczał.
Justyna w pełni się zgadzała. Wszystko układało się idealnie!
Działka okazała się wymarzona. Prąd, gaz, media wszystko już było podłączone. Pozostało tylko postawić mały domek, choćby na lato.
Zdecydowali, iż z nadejściem ciepłych dni Krzysztof weźmie urlop i wraz z przyjacielem, Wojtkiem, zabierze się za budowę.
Pracowali sprawnie, bez zbędnych przerw i weekendów. Już po miesiącu młoda rodzina świętowała wprowadzenie.
Prawda, spać nie było gdzie na podłodze rozłożono dmuchane materace i przywieziono z miasta ciepłe koce. Ale najważniejsze, iż w domu była kuchenka i woda. Resztę można dokończyć później.
No to, Krzysztofie, moje gratulacje! wzniósł toast Wojtek.
Mężczyźni wychylili kieliszki, wzięli po kawałku kiełbasy z grilla, obficie posypanej cebulą i polanej keczupem, i zaczęli jeść.
Kto by pomyślał, iż wszystko ułoży się tak szybko! zachwycała się Justyna. Jeszcze przy wigilii choćby nie marzyłam o własnej działce, a teraz proszę! wskazała na domek.
Mimo iż zapadał już zmrok, towarzystwo nie spieszyło się do wnętrza i kontynuowało improwizowaną kolację na świeżym powietrzu.
Halo, synku, jak tam u was? miękkim głosem zapytała Helena Stanisławowa.
A jeżeli była tak miła przez telefon, to na pewno coś knuła.
Mamo, u nas wspaniale! uradowany zaczął Krzysztof.
Wiem. Wnuki mówiły, iż kupiliście działkę?
Tak właśnie! Nie tylko działkę, ale prawie willę! dumnie oznajmił.
Oj, ty też zawsze coś wymyślisz sztucznie zaśmiała się teściowa, ale jej głos nagle zgasł. No cóż, gratuluję
Mamo, a jak tam u ciebie? ocknął się Krzysiek.
Och, co tam u mnie w tym wieku Lekarze mówią, iż potrzebuję spokoju, ciszy, zero stresu. Wtedy może organizm się zregeneruje Ale gdzie takie miejsce znaleźć? Sanatoria drogie, mnie nie stać ciągnęła znacząco.
Mamo, przyjedź do nas! z entuzjazmem zaproponował syn.
Co ty, synku! Jakby wam tam bez mnie było nudno! A Justyna będzie przeciw zaczęła się wymigiwać.
Mamo, przestań. Przyjeżdżaj i koniec!
Dobrze, Krzysiu, przyjadę, skoro tak nalegasz. Upiekę szarlotkę, twoją ulubioną.
Gdy Krzysztof powiedział żonie o rychłym przyjeździe matki, ta nie była zachwycona.
Czyli mamy wreszcie działkę, a lekarze nagle zalecili jej odpoczynek na łonie natury? sarkastycznie spytała Justyna.
No tak prosto odpowiedział Krzysztof.
Wcale nie podejrzane, co?
Nie, ona ma ciśnienie.
Krzysiu, nie zrozumiałeś. Ona nie przyjeżdża leczyć zdrowia, tylko obejrzeć nową działkę!
Daj spokój. No popatrzy, pobędzie tydzień i wróci.
Zapomniałeś, co było przy jej ostatniej wizycie?
Krzysztof naprawdę zapomniał, ale Justyna pamiętała doskonale. Helena Stanisławowa zrobiła wtedy wszystko, by zniszczyć ich małżeństwo: roznosiła plotki, próbowała ich poróżnić, sugerowała, iż starszy syn nie jest z ich krwi. Nie wahała się też przed drobnymi podłościami: raz zupa za słona, innym razem zamiast cukru sól. Justyna wtedy nie wytrzymała i odesłała teściową pierwszym pociągiem.
Nie miała wątpliwości, iż i tym razem Helena Stanisławowa urządzi im niezły cyrk. Ale nie chciała nastawiać Krzysztofa przeciw matce. Może tym razem się uda?
Och, jak tu u was pięknie! Prawdziwy raj! Powietrze, drzewa, ten uroczy domek zachwycała się Helena Stanisławowa. To pewnie Justynka wymyśliła! Taka mądra! Trzymaj się jej, Krzysiu, taką żonę to ze świecą szukać!
Coś nowego, Heleno Stanisławowo, skąd ta nagła zmiana? zdziwiła się Justyna.
Bo ty zawsze byłaś moją ulubienicą. Syn, oczywiście, gapa, ale synowa złota. Były między nami trudności, ale je pokonałyśmy. Kto stare wspomina
Czyli ja jestem gapa? zaśmiał się Krzysztof.
Tak, ale kochany uśmiechnęła się teściowa. A co u was dziś na kolację?
Kiełbasa z grilla codziennie! odpowiedziała Justyna. Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko? Po prostu nie możemy się nacieszyć gotowaniem na powietrzu.
Z przyjemnością zjem. Ostatni raz jadłam kiełbasę w Krynicy. Krzysiu chodził jeszcze do szkoły. Wyobrażasz sobie, jak dawno to było?
No to, Krzysiu, zajmij się grillem. A ja tymczasem po mięso do lodówki.
Mogę z tobą? Chcę jeszcze raz zobaczyć domek.
Oczywiście! skinęła Justyna.
Tym razem Helena Stanisławowa wyraźnie się zmieniła. Była radosna, żartowała i szczególnie ciepło odnosiła się do Justyny. Ta pomyślała, iż czas zmienia ludzi. Może dawne konflikty sprawiły, iż teściowa przewartościowała życie? Po co miałaby psuć ich relacje z Krzysztofem? Byli razem tyle lat, mieli dorosłe dzieci, teraz działkę














